Aleksandra Śląska i Janusz Warmiński: Razem w życiu i na scenie
Aleksandra Śląska była jedną z najwybitniejszych polskich aktorek XX wieku. Jej karierę przerwała we wrześniu 1989 roku nagła i niespodziewana śmierć. Niezapomniana Bona Sforza z serialu "Królowa Bona", pozostawiła po sobie ogromny dorobek aktorski. Równie ciekawe, co jej życie zawodowe, było również to prywatne. Na scenie i w życiu towarzyszył jej Janusz Warmiński. Chociaż byli razem do śmierci aktorki, to nie dochowywali sobie wierności. Ona uwielbiała przyciągać uwagę swych studentów, on nie był obojętny na wyrazy sympatii współpracowniczek.
Od 1956 roku do końca życia Aleksandra Śląska związana była z stołecznym Teatrem Ateneum. To w nim znalazła miłość. Kiedy przyszły dyrektor tej sceny, Janusz Warmiński, zobaczył rudowłosą piękność, zupełnie stracił dla niej głowę. "Pamiętam Janusza jako takiego zakochanego chłopca, który przy Oli robił się strasznie mały i taki uczniowski" - opowiadał po latach Jerzy Kryszak.
Wkrótce został jej drugim mężem. Reżyser w latach 1952-1958 i 1960-1996 kierował warszawskim Teatrem Ateneum im. Stefana Jaracza. Wszyscy wiedzieli jednak, że to Aleksandra Śląska zarządza instytucją - zatwierdza obsadę każdego przedstawienia, przyjmuje do pracy nowe aktorki i nowych aktorów. Mówiono, że pozbywała się konkurentek zagrażających jej pozycji oraz kobiet, które wpadły w oko jej mężowi. On sam wybaczał jej miłostki z zauroczonymi nią aktorami.
"Królowa Bona": Żelazna dama telewizji
Był koniec lutego 1971 roku, gdy ściągnęła do teatru młodego aktora Jerzego Kamasę. Dyrektorowa nie kryła, że jest jej pupilkiem! Starsza od niego o 13 lat diwa dbała o to, by dużo grał i to najlepiej u jej boku. Przez wiele kolejnych lat tworzyli najlepszy w stolicy sceniczny duet. Za kulisami Teatru Ateneum aż huczało od plotek, że żona dyrektora i jej protegowany mają gorący romans. Nikt nie wierzył w zapewnienia Jerzego Kamasa, że z Aleksandrą Śląską łączy go jedynie ogromny szacunek i przyjaźń. Z kolei aktorka swoją relację z Kamasem traktowała jak niezobowiązującą przygodę.
Zakochany w niej bez pamięci Janusz Warmiński przymykał oczy na miłostki żony, bo wiedział, że nigdy go nie zostawi. Sympatia, jaką Aleksandra Śląska darzyła Jerzego Kamasa, tylko raz została wystawiona na poważną próbę. Gwiazda ponoć szalała z zazdrości, gdy dowiedziała się, że jej ulubieniec zakochał się po uszy w młodszej od niego o pięć lat Wiesławie Niemyskiej.
Jerzy i Wiesława zostali parą, ale niezbyt długo cieszyli się szczęściem we dwoje, bo Aleksandra Śląska zadbała, by jej rywalka dowiedziała się, że jest... nagrodą pocieszenia. Plotki o tym, że Jerzy Kamas związał się z Niemyską, bo żona dyrektora Ateneum dała mu kosza, w końcu dotarły do młodziutkiej aktorki i zniszczyły ich związek.
Aleksandra Śląska bardzo szybko zapomniała o swym protegowanym i wzięła pod opiekuńcze skrzydła kolejnego młodzieńca - swojego studenta z warszawskiej PWST, Jacka Borkowskiego, który dołączył do kierowanego przez jej męża zespołu Ateneum, zanim jeszcze zdążył ukończyć studia. Był moment, że cała Warszawa aż huczała od plotek, że Aleksandra Śląska ma romans ze swoim studentem. Ponoć właśnie z tego powodu od Jacka Borkowskiego odeszła pierwsza żona - Elżbieta Jasińska, z którą ożenił się jeszcze podczas studiów.
"Królowa Bona": Serial, który się nie starzeje
Za to jej mężowi wpadła w oko... Grażyna Barszczewska, która zaledwie dwa lata po ukończeniu krakowskiej szkoły teatralnej dostała angaż w Ateneum. Dyrektorowa przez kilka sezonów próbowała się jej pozbyć z teatru i w końcu się jej to udało. Podobny los spotkał Monikę Dzienisiewicz. Młoda aktorka była uwikłana w miłosny trójkąt z mężem Danielem Olbrychskim oraz Marylą Rodowicz. Filmowy Kmicic porzucił ją z małym synem. Dzienisiewicz znalazła oparcie w ramionach dyrektora Ateneum. Nie nacieszyła się za długo jego względami. Aleksandra Śląska również ją wyrzuciła z teatru.
Chociaż plotkowano o ich romansach, to nic nie było w stanie ugasić uczucia, które łączyło Śląską i Warmińskiego. Dla męża aktorka była gotowa dla poświęceń. W latach 80. Marek Koterski napisał specjalnie dla niej rolę w "Domu wariatów". Ale kiedy po miesiącach prób, na trzy dni przed zdjęciami, Warmiński złamał rękę, ona poinformowała, że musi zostać z nim w domu. Ich wspólne życie przerwała niespodziewana śmierć aktorki.
"Królowa Bona": Rak pokonał Aleksandrę Śląską w zaledwie miesiąc
Aleksandra Śląska, co wyszło na jaw dopiero po jej śmierci, przeczuwała, że dzieje się z nią coś niedobrego. Przed wyjazdem do czeskiego uzdrowiska, zostawiła mężowi - Januszowi Warmińskiemu - dokładne instrukcje, jak korzystać z kuchenki mikrofalowej, jak uruchomić opiekacz, jak rozmrażać lodówkę. Do swojego mieszkania na ulicy Złotej nigdy już nie wróciła! Prosto z Karlovych Varów przewieziono ją do szpitala. Podejrzewano, że ma zapalenie płuc. Syn aktorki i jej mąż próbowali dociec, jak to możliwe, że tak poważna choroba umknęła wcześniej lekarzom.
Janusz Warmiński wypożyczył nawet ze szpitala dokumentację choroby żony, bo chciał wiedzieć, czy musiała umrzeć, czy nie dało się jej uratować. Aleksandra Śląska zmarła 18 września 1989 roku. Została pochowana na Starych Powązkach w Warszawie. Po jej śmierci Janusz Warmiński stracił chęć do życia. Codziennie chodził jednak do teatru. "Muszę tam chodzić, bo tam jest Ola" - tłumaczył. Odszedł siedem lat po niej, 2 listopada 1996 roku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Walduś z "Kiepskich" mocno się zmienił. Jak wygląda dziś dawno niewidziany Bartosz Żukowski?