Marta Nieradkiewicz: "Wielka Woda" wyostrzyła fakt, że jesteśmy tylko ludźmi
"Każdy z nas zna tę historię, mniej lub bardziej, jednak przy tych wszystkich ważnych decyzjach, które były wtedy podejmowane, to "Wielka Woda" wyostrzyła fakt, że jesteśmy tylko ludźmi" - mówi Interii Marta Nieradkiewicz. Z aktorką rozmawiamy nie tylko o serialu "Wielka Woda" ale także o aktywizmie, wspomnieniach z 1997 roku oraz dziennikarstwie i inspiracji Magdą Mołek.
Katarzyna Ulman, Interia: Co było tak wyjątkowego w scenariuszu "Wielkiej Wody", że zdecydowałaś się przyjąć rolę dziennikarki Ewy?
Marta Nieradkiewicz: - Kiedy usłyszałam, że ten serial to jest sześć odcinków o powodzi we Wrocławiu, to pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy, to czy taki format wytrzyma tę opowieść? Czy uda się wygenerować i utrzymać napięcie. W moim odczuciu udało się i na poziomie scenariusza było to napięcie odczuwalne. Wielowarstwowość tej historii, te małe ludzkie dramaty rozgrywające się wokół powodzi, sprawiają, że ten serial przestaje być tylko relacją tamtych wydarzeń, a zaczyna być opowieścią o człowieku.
"Wielka Woda" to opowieść o ludzkich dramatach. Jak pamiętasz ten czas powodzi?
- Ja byłam wtedy dorastającą nastolatką. To był deszczowy lipiec. Lało cały miesiąc. Martwiłam się czy wyjadę na zaplanowane wakacje nad morze, gdyż w tamtym czasie kolonie, obozy były odwoływane. Potem zaczęły pojawiać się informacje z Wrocławia. Pamiętam z telewizji obrazy ludzi stojących na dachach, pływające pontony i ludzi rozdających jedzenie albo zabierających mieszkańców z podtopionych budynków. Pomimo tego, że pochodzę z Łodzi, wszyscy bardzo to przeżywaliśmy i stało się to jakby częścią naszego życia - to wszystko co działo się na Dolnym Śląsku i we Wrocławiu.
Zobacz też: Agnieszka Żulewska: Niech ten stary świat odejdzie do lamusa!
Jak serial zostanie odebrany przez widzów?
- Dla mnie jest to bardzo rzetelnie zrobiony serial, na bardzo wysokim poziomie realizacyjnym. Ekipa, która go tworzyła, to ludzie pracujący ze sobą od lat. Lubią się i szanują. To bardzo ważna część tego projektu, która moim zdaniem przenosi się na ekran. Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie osobiście bardzo poruszyła podczas oglądania "Wielkiej Wody". Każdy z nas zna tę historię, mniej lub bardziej, jednak przy tych wszystkich ważnych decyzjach, które były wtedy podejmowane, to "Wielka Woda" wyostrzyła fakt, że jesteśmy tylko ludźmi . Bardzo mi się podoba, że bohaterowie "Wielkiej Wody" popełniają szereg błędów, a potem widzą i odczuwają konsekwencje swoich decyzji. To mnie bardzo uderzyło. Nasza ludzka twarz w tym serialu. Nieidealna.
Odcinki "Wielkiej Wody" nakręciło dwóch reżyserów - Jan Holoubek kręcił odcinki nieparzyste, a Bartłomiej Ignaciuk - parzyste. Co najbardziej zapadło ci w pamięć podczas pracy na planie serialu?
- Największym przeżyciem było kręcenie zdjęć do wątku obrony wałów. Kręciliśmy przez cztery lub pięć nocy. To było dość spektakularne - nigdy wcześniej nie brałam w czymś takim udziału. Helikoptery latały mi nad głową, na planie było kilkuset statystów; stały wozy pancerne. Siedzieliśmy na tym wale całe noce czekając na swoje ujęcie. Przyznam, że wtedy pomyślałam, że jest coś w tym moim czekaniu z pracy reporterki. Czekanie na właściwy moment. Doceniłam wtedy bardzo Was, dziennikarzy. Solidaryzowałam się z Wami siedząc tam po nocach.
Twoja postać była inspirowana jedną z polskich dziennikarek.
- Główną inspiracją do postaci dziennikarki Ewy była Magda Mołek, która relacjonowała w 1997 roku to, co działo się we Wrocławiu na antenie telewizji. Przed rozpoczęciem zdjęć oglądałam materiały z Magdą z tamtego czasu. Miałam też taką rozmowę z zaprzyjaźnioną dziennikarką, która już widziała "Wielką Wodę" i powiedziała: "To tak w rzeczywistości nie wygląda. Nie zbierasz tylko materiałów, ale jesteś redaktorką i wydawczynią. Wykonujesz pięć ról". Zdaję sobie z tego sprawę i myślę, że to jest właśnie ta magia ekranu.
Ewa odgrywa ważną rolę w kształtowaniu narracji wydarzeń w serialu. Jaką rolę powinny odgrywać według ciebie media?
- Dobrze by było, gdyby media były uszami i oczami, dzięki którym społeczeństwo może dowiadywać co się dzieje, żebyśmy jako społeczność mieli kontakt z tym, co ma miejsce w Polsce i na świecie. Dobrze by było gdyby media były transparentne i myślę, że taką rolę powinny odgrywać.
W dzisiejszych czasach trudno istnieć bez mediów społecznościowych, jednak ty nie bierzesz za bardzo udziału w tym social mediowym szaleństwie.
- Nie biorę, choć nie ukrywam, że zdaję sobie też sprawę z tego, iż czasy się bardzo zmieniły i przy decyzjach o obsadzie może mieć znaczenie, ilu masz obserwatorów na Instagramie. Przyznam szczerze, że dla mnie najważniejsze jest dzielenie się moją pracą, tym, co robię zawodowo. Nie należę do osób, które lubią i chcą dzielić się czymś więcej. Jeżeli uważam, że jakiś fragment mojego życia jest zabawny lub istotny, jak np. branie udziału w manifestacjach, udzielanie wsparcia czy aktywizm w politycznych i społecznych celach - to jak najbardziej. Bardzo jednak cenię swoją prywatność, jest ona dla mnie szalenie ważna.
Czym jest dla ciebie aktywizm?
- Jeżeli moje nazwisko jest w jakiś sposób rozpoznawalne i są ludzie, którzy mówią, że lubią to, co robię albo cenią, to co mówię i dzięki mojemu nazwisku mogę wesprzeć jakiś cel, to czemu nie. Tak właśnie rozumiem aktywizm.
Twoją pierwszą przygodą z serialami były "Barwy szczęścia" - serial codzienny rozpisany na wiele odcinków i sezonów. Od dłuższego czasu pojawiasz się jednak w krótszych serialowych formach. Wolisz seriale limitowane, zamknięte?
- Na dzień dzisiejszy nie pracuję w długich serialach, wolę te o zamkniętej formule. Taką decyzję podjęłam bardzo dawno temu ze względu na to, że zaczęło mnie to bardzo ograniczać zawodowo. Byłam aktorką, którą kojarzono z jedną rolą i pomyślałam sobie wtedy, że najzwyczajniej w świecie jestem za młoda na to, żeby zostać w jednym miejscu. Osobiście wolę pracować przy projektach, które są zamknięte, ponieważ wtedy mam szansę zbudowania postaci od A do Z; wiem, jak będzie się rozwijać; znam, jak się to u nas mówi, jej przebieg.
Wydaje się, że w serialu limitowanym łatwiej o prowadzenie postaci. Nie dojdzie do sytuacji gdzie po kilkudziesięciu odcinkach nagle twoja bohaterka robi coś, co niweluje jej rozwój lub postać zalicza nieuzasadniony narracyjnie obrót o 180 stopni.
- W zamkniętych formatach mam możliwość sprawowania jakiejkolwiek kontroli nad moja rolą. Wiadomo, wszystko może zmienić się w montażu, tak to jest, ale przynajmniej wiem, gdzie moja postać "zawędrowała". Z drugiej strony jednak, z doświadczenia wiem, że prawdziwe jest również powiedzenie "nigdy nie mów nigdy".
Zdarzało ci się mieć większą kontrolę nad rozwojem twojej postaci przy pracy nad filmem bądź serialem?
- W fabule zdarza się to częściej niż w serialu. Mam też możliwość i przyjemność pracowania głównie z twórcami, reżyserami, reżyserkami, którzy są bardzo otwarci na sugestie, pomysły i podobnie jak ja wychodzą z założenia, że co dwie głowy to nie jedna. Dzięki temu mam wpływ na to jak moja postać wygląda już na poziomie scenariusza. Rozmawiamy też na przykład bardzo często o tym, czy określona scena jest potrzebna, czy nie; czy zamienić jakieś ujęcia miejscami, czy nakręcić coś inaczej.
- Przyznam, że dość często się to zdarza i bardzo się z tego cieszę. W trakcie zdjęć często przychodzi taki moment, że znasz lepiej swoją postać niż reżyser.
Czy po takim zespoleniu się z postacią trudno jest później wyskoczyć z roli?
- Nie jest to łatwe, ponieważ przez czas trwania zdjęć do filmu zmienia się też rzeczywistość wokół mnie - to są zdjęcia "longiem" dzień za dniem po dwanaście godzin. Przestawiam się zupełnie na trochę inny tryb życia. Wypracowałam jednak taką metodę, która się w moim przypadku bardzo sprawdza - po prostu po zdjęciach od razu wyjeżdżam i odcinam się od wszystkiego. Zazwyczaj jadę wtedy na wakacje. Kończę dany temat i odstawiam go. To takie wietrzenie głowy i serca. Bardzo dobrze mi się tak funkcjonuje po pracy.
Jakie są twoje najbliższe plany zawodowe?
- Latem skończyłam zdjęcia do nowego filmu Sławka Fabickiego zatytułowanego "Lęk". Gram tam razem z Magdą Cielecką. Nie mogę się doczekać, co z tego wyjdzie. Na jesieni wchodzę na plan nowego serialu i - niedługo, na co bardzo się cieszę - wrócę do teatru. Za teatrem zatęskniłam. Będę też w końcu pracować w Warszawie, a nie jak zazwyczaj gdzieś poza nią, więc żartuję, że będę wreszcie jeździć do pracy metrem, a nie pociągiem.
Serial "Wielka woda" jest dostępny na Netflix od 5 października 2022 roku.
Zobacz też:
"Wielka Woda": Zapis tragicznej historii. Życie przeniosło się na dachy
"Wielka Woda" hitem w 78 krajach! Serial obejrzano w 10 mln gospodarstw
"Wielka Woda": Polski serial na pierwszym miejscu w Top 10 Netfliksa