Romy Schneider: Życie aktorki nie było bajką. Zmarła przedwcześnie
Na długo zanim księżna Diana została królową ludzkich serc, świat zachwycał się inną monarchinią. Elżbieta Bawarska, popularnie znana jako Sissi, była ikoną swoich czasów. Postać pięknej cesarzowej obrosła w legendy, a filmowi twórcy często inspirowali się jej życiem. W nowej produkcji Netflixa zagra ją Devrim Lingnau. Jednak widzowie nadal w pamięci mają Romy Schneider, która stworzyła najpopularniejszy ekranowy portret cesarzowej. Życiorys aktorki również nadaje się na film. Niestety, nie miałby on szczęśliwego zakończenia.
Piękna aktorka urodziła się 23 września 1938 roku jako Rosemarie Magdalena Albach-Retty. Urodzona w Wiedniu aktorka miała niemieckie oraz francuskie obywatelstwo. Jej dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych. Miała 7 lat, gdy jej rodzice się rozstali. Najpierw zajmowała się nią babcia, później trafiła do przyklasztornej szkoły. Kilka lat w rygorystycznej placówce wspominała zawsze z goryczą. O nastolatce w końcu przypomniała sobie matka, która postanowiła zrobić z niej gwiazdę niemieckiego kina. Magda Schneider była cenioną aktorką. Plotkowano, że była kochanką samego Goebbelsa.
Po wojnie nadal brylowała na salonach. Gdy Rosemarie miała 15 lat, wystąpiła wraz z matką w filmie "Kiedy znów zakwitną białe bzy". Tym samym stała się Romy Schneider. Jednak nawet ambitna Magda nie mogła przewidzieć, że prawie 50 lat później jej córka zostanie wybrana "aktorką stulecia". Wyprzedzając m.in. Catherine Deneuve, Marilyn Monroe czy Brigitte Bardot. Niestety, sama Romy nie dowie się o tym wyróżnieniu. Zmarła 29 maja 1982 roku mając zaledwie 43 lata.
Björn Andrésen: Uroda aktora stała się jego przekleństwem
"Jestem nieszczęśliwą 42-letnią kobietą i nazywam się Romy Schneider" - mówiła rok przed śmiercią. Podobno chciała tym samym zdystansować się od roli, która była jej błogosławieństwem oraz przekleństwem. W 1955 roku, dwa lata po debiucie, aktorka zagrała cesarzową Sissi. Film doczekał się dwóch sequeli: "Sissi - młoda cesarzowa" oraz "Sissi - losy cesarzowej". Rola młodej Elżbiety otworzyła jej drzwi do kariery. Media na całym świecie oszalały na punkcie utalentowanej nastolatki. Została wschodzącą gwiazdą kina, a następnie symbolem seksu.
Popularność jej nie cieszyła. Szybko zdała sobie sprawę, że rola, która przyniosła jej sławę, będzie więzieniem. Fani chcieli by pozostała Sissi na zawsze. Seria cieszyła się tak wielką popularnością, że planowano nakręcić sześć kolejnych filmów. Przy czwartym Schneider powiedziała stanowcze: "dość". Trzeci i ostatni film miał swoją premierę w 1957 roku. I chociaż Romy zagrała później w ponad pięćdziesięciu produkcjach, to dla widzów na zawsze pozostała legendarną cesarzową. Kolejnymi rolami próbowała się od niej odciąć. "Nigdy nie miałam nic wspólnego z Sissi" - powtarzała wielokrotnie niczym mantrę. Dla jej wielbicieli nie miało to znaczenia. Aktorka nie poddawała się jednak i grała dalej.
Margot Kidder: Smutne życie dziewczyny Supermana
W wyjściu z cienia Sissi pomógł jej pierwszy ukochany aktorki. Alaina Delona poznała w 1958 roku na planie filmu "Christine". Powiedzieć, że nie zrobił na niej dobrego wrażenia, to nie powiedzieć nic. Uważała go za nijakiego oraz mdłego człowieka. Jednak kilka dni później była w nim szaleńczo zakochana. Rodzice aktorki uważali ich związek niemal za mezalians. Pochodzący z biednej rodziny Francuz o nie do końca dobrej reputacji, nie był według nich dobrym kandydatem dla księżniczki kina. Ale to właśnie 23-letni niewykształcony aktor namówił ją na wyjazd do Paryża. Dla ukochanego była w stanie zrobić wszystko.
Młodzi kochankowie stali się bohaterami plotkarskiej prasy. Para zaręczyła się, ale do ślubu nigdy nie doszło. Romy miała nadzieję, że we Francji uda jej się zrzucić łatkę Sissi. Role, które oferowano jej we Francji, były kolejnymi wariacjami na znany już temat. Dopiero znajomość z włoskim reżyserem Luchino Viscontim, którego poznała przez Delona na planie filmu "Rocco i jego bracia", okazała się dla niej przełomem. To Visconti, zafascynowany "niemiecką mieszanką bezwstydu i niewinności", namówił ją do odważnej roli w scenicznej adaptacji dramatu "Szkoda, że jest nierządnicą" o kazirodczym związku brata i siostry. Nigdy wcześniej nie grała w teatrze. Brata zagrał Alain Delon.
Magda Konopka: Mogła być dziewczyną Bonda, skończyła zapomniana
Podczas premiery w marcu 1961 roku Delon nazwał ją "królową Paryża". Visconti zaproponował jej później rolę w nowelce "Praca". Od tej pory na ekranie wcielała się w intrygujące, pełne tajemnic i seksapilu bohaterki. Zupełnie inne niż Sissi. Po występie w "Procesie" Orsona Wellesa na półce mogła postawić Złoty Glob, a w kieszeni miała bilet do Hollywood. Aktorka szybko umocniła swoją pozycję w aktorskiej pierwszej lidze. Sukcesy zawodowe odbiły się na jej życiu prywatnym.
Gdy Schneider grała u boku sław, Alain Delon pocieszał się kolejnymi miłostkami. Zakochana gwiazda wybaczała mu zdrady. Do czasu. Kiedy wróciła do Paryża, ukochany nie czekał na nią na lotnisku. Wysłał za to bukiet kwiatów oraz list z wyjaśnieniem: "Pojechałem do Meksyku z Nathalie". Aktorka Nathalie Barthelmy, z którą romansował od kilku miesięcy, była z Delonem w ciąży. Zrozpaczona Romy podcięła sobie żyły. Udało się ją jednak uratować. Zraniona gwiazda porzuciła Paryż i wróciła do Niemiec.
Tam znalazła pocieszenie w rękach aktorka i reżysera bulwarówek Harry'ego Meyena. W 1966 roku para przysięga sobie miłość, a kilka miesięcy później na świat przychodzi ich syn David. Już w trakcie ciąży aktorka czuje, że mąż się od niej oddala. Nawet narodziny syna nie są w stanie uratować ich małżeństwa.
Aktorka została "wrogiem PRL-u". Co się stało z Anną Prucnal?
W 1968 roku kontaktuje się z nią Delon, który zaproponował jej rolę we wspólnym projekcie. Po latach aktorka przyznała, że Francuz był miłością jej życia. Dlatego bez zastanowienia zostawia syna z mężem i rusza na plan filmu "Basen". Fani mieli nadzieję, że wspólna praca na nowo rozpali w nich stare uczucie. Zamiast romansu połączyła ich przyjaźń, która trwała do końca życia aktorki. Za to film na nowo rozbudził w widzach fascynację gwiazdą.
Romy Schneider jest naturalnie piękna, zachwyca nawet bez makijażu i jest tego świadoma. Pewność siebie dodaje jej seksapilu.
Mimo obrączki na placu, aktorka nie stroniła od romansów. Z mężem oprócz dziecka nic jej już nie łączyło. W 1975 roku rozwodzi się z Meyenem i szybko wchodzi w kolejny związek małżeński, który również nie przyniósł jej szczęścia. Swojego kolejnego męża, Daniela Biasiniego, również poznała na planie. Wkrótce na świat przyszła ich córeczka. Szybko okazuje się jednak, że Biasini to bezczelny karierowicz, któremu chodzi jedynie o pławienie się w luksusach swej słynnej małżonki. Drugie małżeństwo przetrwało sześć lat. "Delon ją bił, Meyen upokarzał, Biasini bezlitośnie okradał" - w telegraficznym skrócie w biograficznej książce "Miłości Romy Schneider" Johannes Thiele podsumował jej życie uczuciowe.
Piotr Wawrzyńczak: Jego karierę przerwał śmiertelny wypadek!
Utalentowana, inteligentna, przyciągająca spojrzenia gwiazda kina nie zaznała szczęścia w miłości. W 1974 roku zagrała w filmie Andrzeja Żuławskiego "Najważniejsze to kochać". Za rolę upadłej aktorki otrzymuje pierwszego w karierze Cezara - najważniejszą francuską nagrodę filmową. Polski reżyser stwierdził, że za niepowodzenia w miłości aktorka mogła podziękować matce. Magdy Schneider była despotyczną matką, której zależało jedynie na tym, by córka odniosła sukces. Nie przejmowała się ceną, którą musiała zapłacić nastoletnia Romy.
Ekranowa Sissi bez powodzenia szukała później prawdziwej miłości. Za każdym razem kończyła ze złamanym sercem, które próbowała leczyć alkoholem i używkami. Nawracającą depresję starała się tłumić ogromną ilością leków.
Joan Collins: Burzliwe życie gwiazdy "Dynastii"
W 1981 roku spadł na nią kolejny cios. Lekarze zdiagnozowali u niej nowotwór. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić. Krótko potem jej 14-letni syn David, podczas próby przejścia przez ogrodzenie domu "przyszywanych" dziadków - rodziców Biasiniego - nieszczęśliwie nabił się na sterczące, metalowe pręty. Mimo szybkiej pomocy medycznej, chłopca nie udało się uratować.
Zrozpaczona Schneider z każdym dniem pogrążała się w coraz głębszej depresji. Nie widziała już dla siebie ratunku. 29 maja 1982 roku znaleziono ją martwą w jej paryskim apartamencie. Oficjalną przyczyną śmierci był atak serca. Do tej pory nie cichną jednak plotki, że gwiazda popełniła samobójstwo, popijając leki nasenne dużą ilością alkoholu.
Paryski koroner, który zajmował się śmiercią Schneider, odmówił jednak przeprowadzenia autopsji. Na miejscu tragedii szybko zjawił się Delon, który pomógł w zorganizowaniu uroczystości pogrzebowych. Aktor wyznał, że nigdy nie przestał jej kochać. Na sercu nosi zdjęcie Romy. Na pogrzebie się jednak nie pojawił. Twierdził, że nie chciał wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania.
Brittany Murphy: Po śmierci aktorki na jaw wciąż wychodzą nowe fakty
W 2018 roku podczas 68. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie premierę miał film "Trzy dni w Quiberon", ukazujący trzydniowy pobyt Romy Schneider w tytułowym kurorcie, w trakcie którego aktorka udzieliła obszernego wywiadu magazynowi "Stern". Po premierze wybuchł skandal.
Córka aktorki, Sarah Biasini, oburzona była sposobem, w jaki została przedstawiona jej matka na ekranie. Twierdziła, że film zawiera nieprawdziwe i kłamliwe informacje. W filmie Emily Atef, Schneider udaje się do Quiberon, by poradzić sobie z uzależnieniem od alkoholu, którym próbowała zagłuszyć ból po stracie syna. Aktorka ukazana jest w nim jako alkoholiczka, która nie potrafi poradzić sobie ze swoimi demonami.
Biasini, która w 1981 roku miała 4 lata, broniła matki mówiąc, że udała się do Quiberon w celach wypoczynkowych. Aktorka miała tam jeździć co roku w celu zrzucenia kilku kilogramów. Podkreślała również, że jej matka nie była alkoholiczką. Według Sarah film powstał po to, by twórcy mogli wzbogacić się na tragedii, która spotkała jej rodzinę.