Andrzej Chyra: Sukces, który zniszczył przyjaźnie. Co powiedział w wywiadzie?
Andrzej Chyra, znany jako doktor Jacek Woliński z "Sortowni" i profesor Jan Zawadzki z "Krakowskich potworów", miał 35 lat, gdy zagrał główną rolę w przejmującym filmie "Dług". Dzięki tej roli, ponad dekadę po ukończeniu szkoły teatralnej, został uznany za jednego z najlepszych polskich aktorów swojego pokolenia. Niestety, sukces ten zniszczył kilka jego przyjaźni. "Paru znajomych uznało, że moje ego poszybowało wysoko do góry i że mi odbija" – wyznał w najnowszym wywiadzie.
Andrzej Chyra czekał wiele lat na rolę, która wyrwałaby go z aktorskiej "poczekalni" i umieściła w gronie największych gwiazd polskiego kina. Po ukończeniu warszawskiej PWST przez dekadę występował w epizodycznych rolach, próbując zwrócić na siebie uwagę reżyserów. Występował w takich produkcjach jak "Bar Atlantic", "Miodowe lata" czy "Boża podszewka", jednak jego nazwisko często nie pojawiało się nawet w napisach końcowych.
Przełom nastąpił w 1999 roku, gdy Krzysztof Krauze powierzył mu rolę Gerarda Nowaka w filmie "Dług". Za tę kreację Chyra otrzymał Orła i nagrodę za najlepszą rolę męską na Festiwalu Filmowym w Gdyni.
"Tak naprawdę zacząłem karierę, mając 35 lat, więc nie zakrztusiłem się sukcesem od razu. Wcześniej coś robiłem, ale nie były to intensywne zajęcia" - wspominał w rozmowie z "Życiem na gorąco".
Andrzej Chyra nie ukrywa, że zanim został odkryty przez Krzysztofa Krauze, miał dużo wolnego czasu i prowadził bogate życie towarzyskie.
"Natomiast jak pojawiło się więcej pracy, to siłą rzeczy miałem mniej czasu. Wielu moich znajomych uznało, że mi odbiło, bo niekoniecznie jestem taki dostępny dla nich jak wcześniej" - powiedział w rozmowie z "Życiem na gorąco".
Aktor przyznaje, że po sukcesie "Długu" jego życie uległo zmianie.
"Oczywiście, w dalszym ciągu bawiłem się życiem, bo aktorstwo też jest dla mnie formą zabawy. Bardzo poważnej zabawy" - wyznał.
Odtwórca roli Bogdana Rosy w serialu "Dziewczyna i kosmonauta" przyznaje, że zawsze czuł się outsiderem.
"Całe liceum dojeżdżałem z Polkowic do Lubina, potem wracałem do domu i w swoim mieście nie miałem kolegów. W Polkowicach właściwie całe moje życie rozgrywało się między mną a moją ścianą w pokoju" - opowiada.
Bycie, jak sam to określa, "człowiekiem osobnym" sprawiło, że Andrzej Chyra wpadł w romans z alkoholem, który na pewien czas przejął władzę nad jego umysłem.
"Kiedy cokolwiek się spożywa w za dużych ilościach, tracimy ostrość widzenia. Nie jesteśmy w stanie w pełni obserwować życia, ponieważ umysł jest pijany. Odzyskałem władzę nad swoim rozumem" - powiedział w książce "Zawód: aktor", opowiadając o swojej walce.
W najnowszym wywiadzie aktor potwierdził, że ojcostwo pomogło mu wyrwać się z uzależnienia.
"Prawdą jest, że nie chciałem, żeby syn mnie z tym kojarzył. Poza tym siadała moja kondycja. Dziś alkohol to dla mnie nie problem" - wyznał na łamach "Życia na gorąco", dodając, że ojcostwo podziałało na niego jak eliksir młodości.
Zobacz też:
Był o krok od zmarnowania sobie kariery. To on go wtedy uratował
Amant nad amantami. Polski aktor romansował na potęgę, ale zawsze wracał do żony
Jego ojciec się uparł. Mało kto w Polsce ma aż tyle imion. I to po kim!