Emil Karewicz marzył, by ludzie przestali go kojarzyć jedynie z Brunnerem!
Zmarły w marcu ubiegłego roku Emil Karewicz, czyli Hermann Brunner ze „Stawki większej niż życie”, przez całe życie uważał, że jego rola w kultowym serialu o J-23 w ogóle nie jest godna uwagi i warta zapamiętania. - Zagrałem ją przypadkiem, była jedynie... epizodem – twierdził.
Rola Brunnera w spektaklu Teatru Telewizji "Stawka większa niż życie" miała być dla Emila Karewicza... jednorazowym wyzwaniem aktorskim.
- Był rok 1965. Pewnego dnia odebrałem telefon od Kuby Morgensterna, że ma dla mnie rolę gestapowca w Teatrze TV. Zgodziłem się, bo brałem wtedy wszystko i nie zastanawiałem się, co wyniknie z postaci Brunnera - wspominał na łamach książki "Moje trzy po trzy".
Emil Karewicz był przekonany, że wystąpi tylko w jednym odcinku "Stawki" i wszyscy o tym zapomną. Przedstawienie szło w telewizji na żywo i nie było mowy, że tydzień później znów będzie potrzebny na planie.
- Zagrałem w odcinku "Kryptonim Edyta". Znawcy tematu uważają, że w jednym z lepszych w całej serii - twierdził Emil Karewicz.
Zobacz też: Krzysztof Janczar nigdy nie zaakceptował swojej macochy
Dopiero tuż przed śmiercią aktor wyznał, że to on wpadł na pomysł, by wszystkich Niemców, którzy mieli partnerować Klossowi (Stanisław Mikulski) w następujących po "Kryptonimie Edyta" odcinkach przemianować na Brunnera! Potrzebował po prostu pieniędzy, a za udział w emitowanych na żywo przedstawieniach telewizyjnych dostawał całkiem spore honoraria.
- W tamtych czasach byłem dość częstym gościem w Teatrze Telewizji, a zwłaszcza w "Kobrze". Zanim dwa lata po premierze "Stawki większej niż życie" zaczęliśmy kręcić ją jako serial, zagrałem w trzech odcinkach "teatralnej" "Stawki" i siedmiu innych widowiskach - opowiadał w wywiadzie.
Emil Karewicz przekonał twórców "Stawki większej niż życie", by zrobili z Brunnera głównego antagonistę Klossa.
- Wymyśliłem mojego Hermanna nie jako postać krwiożerczą z założenia. Pomimo jego wrednego charakteru chciałem go w jakiś sposób uczłowieczyć. I widzowie to kupili... - stwierdził w swej biografii.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że Brunner występuje jedynie w pięciu odcinkach serialu (na osiemnaście, jakie powstały).
- A i tak jestem kojarzony głównie z tą postacią - skarżył się.
Zobacz też: Bronisław Pawlik: Największa wpadka w programie dla dzieci?
Emil Karewicz kategorycznie zaprzeczał pogłoskom, że wszędzie, gdzie się pojawił, wołano za nim: "Brunner, ty świnio!".
- Tak naprawdę słyszałem ten okrzyk tylko raz. Na ogół ludzie na ulicy uśmiechali się do mnie i traktowali z sympatią. Podobno widzowie utożsamiają aktora z graną przez niego postacią, ale mnie - na szczęście - z powodu Brunnera nigdy nie spotkały żadne nieprzyjemności. Przeciwnie, publiczność zawsze przyjmowała mnie entuzjastycznie - powiedział w jednym z ostatnich wywiadów.
Dzięki Brunnerowi Emil Karewicz zyskał ogromną popularność, ale też stracił kilka ciekawych ról, bo reżyserzy długo po premierze "Stawki" bali się obsadzać go w swych filmach i serialach.
- Brunner nie był moją popisową rolą i trochę mi przykro, że właśnie z niej zostanę zapamiętany. Wolałbym, aby widzowie pamiętali mnie z innych wcieleń, bo Brunner tak naprawdę był dla mnie tylko epizodem - wyznał.
Niestety, w świadomości większości Polaków do śmierci (odszedł 18 marca 2020 roku) pozostał Brunnerem.
Zobacz więcej:
Pogoda dla bogaczy: Docierają przerażające informacje zza kulis