Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10732
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Elżbieta Góralczyk zmarła w zapomnieniu. Mija 15 lat od śmierci aktorki

Udział w kultowym serialu dał jej chwilowe poczucie szczęścia. Nie zaznała spokoju w małżeństwie. Po rozwodzie odsunęła się od niej jedyna córka. Elżbieta Góralczyk zmarła po ciężkiej chorobie 16 stycznia 2018 roku. Przed śmiercią wiele wycierpiała.     

Roześmiane oczy i burza blond włosów - taką zapamiętali ją widzowie kultowej "Wojny domowej". Serial miał być dla niej przepustką do lepszego świata. "W życiu nie bardzo, ale przynajmniej w filmie mogłam być dzieckiem" - powiedziała w jednym z wywiadów. Losy ulubienicy widzów potoczyły się tragicznie. Zmarła w zapomnieniu, odtrącona przez jedyną córkę. 

Elżbieta Góralczyk nie miała łatwego dzieciństwa

Elżbieta Góralczyk przyszła na świat 8 kwietnia 1950 roku. Po latach wspominała, że urodziła się pod niewłaściwą gwiazdą. Miała ciężkie dzieciństwo i od początku musiała walczyć o swoje. "Często wybuchały konflikty, bo na wódkę zawsze znalazło się parę złotych, ale na buty dla dzieci już nie. Uciekłam od rodziców. Sama musiałam się martwić o siebie i młodszego braciszka. Interesować się czy mu ciepło, czy jadł" - przyznała w szczerym wywiadzie udzielonym w "Fakcie". Uzależniony od alkoholu ojciec znęcał się psychicznie nad nastoletnią gwiazdą. Każde zarobione przez nią pieniądze wydawał na alkohol.

Reklama

Do telewizji trafiła przez przypadek. Miała 14 lat, gdy oglądając telewizję natrafiła na ogłoszenie o przesłuchaniu do serialu. Na ogłoszony na początku 1965 roku casting do ról Anuli i Pawła zgłosiła się rekordowa liczba kandydatek i kandydatów. "Młodzież kochała swych bohaterów, bo byli tacy sami jak oni, mieli te same kłopoty z rodzicami w domu, te same problemy w szkole i życiu. Pierwszy raz w historii polskiego filmu zdarzył się tak gigantyczny casting. Liczba chętnych przerosła moje najśmielsze oczekiwania - opowiadał Jerzy Gruza w wywiadzie.

Dla Elżbiety Góralczyk było to pierwsze przesłuchanie w życiu. Ubrała się skromnie w szkolny fartuszek z białym kołnierzykiem. Po trzech miesiącach wzięła udział w ostatnich eliminacjach i zdjęciach próbnych z gwiazdami serialu - Andrzejem Szczepkowskim i Aliną Janowską. Urocza nastolatka pokonała bardziej doświadczone aktorki. Twórców "Wojny domowej" ujęła skromnością i naturalnością. Nie wszystkich cieszyła ta decyzja. Góralczyk dostawała listy  niewybredne listy od dziewczyn, które nie przeszły castingu. "Rzeczywiście miałam na sobie trochę tłuszczyku, biust mi urósł... Nie lubiłam swojego wyglądu" - wyznała po latach.

"Wojna domowa": Elżbieta Góralczyk traktowała serialową rodzinę jak własną

Na planie "Wojny domowej" Góralczyk nareszcie mogła poczuć się jak dziecko. Ekipa serialu była dla niej niczym rodzina. "Grałam dziewczynę dla której ciotka i wujek zrobiliby wszystko. Wyobrażałam sobie, że dzieje się to naprawdę. Że oni są moimi rodzicami, a te pomieszczenia w hali zdjęciowej są moim drugim domem" - mówiła w rozmowie z "Faktem". 

Jerzy Gruza, scenarzysta i reżyser serialu, poprosił Alinę Janowską, by otoczyła opieką serialową Anulę oraz Pawła. Aktorka bardzo dobrze sprawdziła się w roli opiekuna. Pomagała młodziutkim aktorom w nauce roli, zabierała do siebie do domu. "Mając za sobą pedagogikę baletową, pedagogikę interpretacji piosenki i w ogóle skłonności pedagogiczne, zrobiłam to z wielką przyjemnością. Lubię uczyć. Zapraszałam ich do siebie, do domu i rozmawialiśmy o wszystkim, o życiu, o składni etc. Miało to charakter prywatnych rozmów przy użyciu filmowego tekstu, ale dało dobre rezultaty" - mówiła w rozmowie z magazynem "Tele Tydzień".

Jej szczęście nie trwało jednak długo. Niestety, pomimo tego, że serial odniósł spektakularny sukces, na 15-letnią aktorkę nie spadała lawina nowych propozycji, a gaża, jaką dostała za udział, została przepita przez ojca. Po jego śmierci aktorka wzięła na siebie obowiązek utrzymania rodziny. Zaczęła pracować jako modelka, by wspomóc finansowo matkę i brata. Wystąpiła jeszcze w filmie "Nos", gdzie wcieliła się w służącą oraz w serialu "Życie na gorąco". Później telefon zamilkł.

Chociaż "Wojna domowa" została ciepło przyjęta przez widzów, to przez decyzję szefa Komitetu Kinematografii PRL, nie powstały kolejne odcinki. Podobno największym wrogiem "Wojny domowej" był sam Władysław Gomułka, ówczesny I Sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, któremu bardzo nie podobało się, że młodzi Polacy są pokazani w serialu jako lekkoduchy za nic mające narodowe święta, lekceważące wiodącą rolę partii i wzbraniające się przed przynależnością do socjalistycznych młodzieżówek.

Elżbieta Góralczyk nie zaznała szczęścia w małżeństwie

Elżbieta Góralczyk zachwyciła się światem filmowym i nie chciała się z nim rozstawać. Po maturze poszła do szkoły charakteryzatorskiej. Przez kilka lat pracowała w zawodzie w Telewizji Polskiej. Za namową przyjaciela przyjechała do Wiednia. Miała zostać na kilka tygodni, została na zawsze. Na kilka dni przed powrotem do Polski poznała swojego przyszłego męża. Ceniony adwokat zwrócił jej uwagę, ponieważ... nie narzucał jej się. 

Góralczyk na krótko wróciła do kraju. "On po dwóch miesiącach przyjechał mnie odwiedzić. Przez cały jego pobyt z kimś się spotykaliśmy, kogoś odwiedzaliśmy. Był zafascynowany takim życiem. Matka mojego męża wyznawała zupełnie inną filozofię. Kiedyś usłyszałam od niej: "Gość jest jak ryba. Po trzech dniach śmierdzi". Zacisnęłam zęby, a już wtedy powinnam była odejść - wspominała później w "Fakcie".

Nie odeszła. Wróciła do Wiednia. Wyszła za mąż, a w kwietniu 1975 roku urodziła córkę, Dominikę. Mąż traktował Góralczyk niczym niewolnicę. "W czasach, kiedy nikt już sobie nie wyobrażał życia bez pralki, ja - żona bogatego prawnika - prałam pieluchy na tarze. Byłam wtedy świeżo po operacji, bo dziesięć dni po porodzie usunięto mi woreczek żółciowy" - mówiła w jednym z ostatnich wywiadów. Mąż odizolował ją od rodziny i przyjaciół, podcinał skrzydła. Trwała w nieudanym małżeństwie ze względu na dobro córki. 

Mąż niszczył ją również psychicznie. "Żyłam w izolacji. Bez przyjaciół, bez znajomych. Kiedy ktoś przychodził, krzyczał, że otwieram obcym drzwi. Nie miałam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Wytrzymałam 20 lat. W końcu popadłam w depresję" - opowiadała w wywiadzie z "Faktem".

W końcu Góralczyk zażądała rozwodu i postanowiła wrócić do Polski. Mąż urządził jej jednak piekło przy rozstaniu, a córka nie chciała wyjechać z matką. Powiedziała, że czuje się Austriaczką i zostaje przy ojcu. Obwiniała ją za rozpad rodziny i z czasem całkowicie się od niej odsunęła. "Nie mam jej tego za złe. O nic nie obwiniam. Studiowała dwa fakultety. To kosztuje, a ja jej tego nie mogłabym zapewnić. Ojciec, owszem" - wspominała Góralczyk. Ostatecznie została w Wiedniu, by być bliżej Dominiki.

Elżbieta Góralczyk: Choroba spadła na nią niespodziewanie

Kolejny cios przyszedł niespodziewanie. Krótko po rozwodzie zaczęła się gorzej czuć. Pewnego dnia zauważyła, że ma żółte dłonie oraz źrenice. Lekarka była przerażona jej wynikami. Góralczyk została odwieziona do szpitala prosto z gabinetu lekarskiego. Okazało się, że choruje na HUS, czyli zespół hemolityczno-mocznicowy. Przy życiu utrzymywały ją bolesne dializy i operacje. Nawet podczas choroby córka nie zainteresowała się matką. Jednak Góralczyk nie miała o to do niej pretensji. 

"Kocham ją. Nie powiem o niej złego słowa i nikomu na to nie pozwolę" - mówiła mimo przykrości, które ją spotkały. Była dumna z Dominiki, która rozwijała swoją karierę muzyczną pod pseudonimem "Anik Kadinski". W 2003 roku w austriackich eliminacjach do festiwalu Eurowizji zajęła drugie miejsce. Elżbieta Góralczyk zmarła przedwcześnie 16 stycznia 2008 roku. Została pochowana na cmentarzu Sievering w Wiedniu. Miała niespełna 58 lat. Wiadomość o jej śmierci dotarła do Polski dopiero dwa miesiące później.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Elżbieta Góralczyk | "Wojna domowa"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy