Od prawie 30 lat gra w serialu TVP. Myśli o odejściu i emeryturze?
"Gdybym mogła cofnąć czas, nic bym w swoim życiu nie zmieniła, za co jestem bardzo wdzięczna losowi" - mówiła w jednym z wywiadów Barbara Bursztynowicz. Aktorka od prawie trzech dekad gra Elżbietę w serialu "Klan". Ta rola przyniosła jej ogromną sympatię widzów, ale ona sama najlepiej czuje się na deskach teatrów.
- Barbara Bursztynowicz świętuje swoje 70. urodziny.
- Aktorka kilka lat temu wyznała, że bardzo długo broniła się przed... popularnością.
- Widzowie pokochali ją za rolę Elżbiety z "Klanu".
- Miała 27 lat, gdy została mamą. Była u progu kariery, ale chciała cały swój czas poświęcać córce.
- "Miłość, która trwa całe życie, to ogromny przywilej" - mówiła. Od ponad 40 lat jest żoną Jacka Bursztynowicza.
Barbara Bursztynowicz talent do aktorstwa odkryła w sobie jako mała dziewczynka, gdy udało jej się przekonać dzieciaki z podwórka, że... nie żyje. "Byłam taka pokorna, zgodna. Za dobrze wychowana, żeby się buntować. Dzieci strzelały do mnie z patyków, ja zabita padałam na ulicę. Któregoś dnia udałam, że umarłam naprawdę. Tak sugestywnie to zagrałam, że dzieci uwierzyły. Przestraszyły się, przepraszały, obiecywały, że już nie będą mi dokuczać. Wtedy zrozumiałam, że mam ogromną moc. Że to moje udawanie jest wiarygodne" - wspominała w jednym z wywiadów.
Po maturze wybór szkoły teatralnej wydawał się być jedynym słusznym. W roku 1977 ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. W tym samym roku zadebiutowała na dużym ekranie w filmie "Sam na sam" w reżyserii Andrzeja Kostenko. Szybko oczarowała publiczność i sprawiła, że o jej angaż w swoich produkcjach zabiegało wielu twórców polskiej kinematografii. Jednak ona lepiej czuła się na deskach teatrów. "Mój niechętny stosunek do świata filmu w dużej mierze wynikał z moich pierwszych, rozczarowujących mnie doświadczeń" - mówiła w rozmowie z portalem Plejada.pl.
Aktorka kilka lat temu wyznała, że bardzo długo broniła się przed... popularnością. Jej mentorka, wybitna aktorka Aleksandra Śląska, radziła jej wręcz, by unikała produkcji, które mają szansę stać się przebojami. "Miała ogromny wpływ na moje zawodowe wybory. Kiedy mówiła, że mam czegoś nie robić, to nie robiłam" - wspomina i dodaje, że za namową Aleksandry Śląskiej odmówiła nawet zagrania dużej roli w jednym z najbardziej znanych filmów... Stanisława Barei.
"Pani Aleksandra uważała, że ta rola nie zbuduje mnie artystycznie. Gdybym ją przyjęła, pewnie wcześniej zaistniałabym publicznie" - twierdziła aktorka. Bursztynowicz nigdy nie wybaczyła sobie, że na początku kariery odmówiła samemu Stanisławowi Barei i nie zgodziła się zagrać dużej roli w jednym z jego filmów.
Największą rozpoznawalność przyniosła aktorce rola w serialu "Klan", w którym od 1997 roku wciela się w postać Elżbiety Chojnickiej. To mąż (aktor Jacek Bursztynowicz) namówił ją, by zagrała Elżbietę. Nie przypuszczał, że "Klan" zrewolucjonizuje życie całej rodziny, a z jego żony uczyni gwiazdę. "Udział w telenoweli to była wielka niewiadoma. Zaryzykowałam i dziś muszę powiedzieć, że nie żałuję, bo ta praca daje mi wiele radości. Szkoda tylko, że straciłam swoją prywatność, ale cóż - taki jest los aktorek grających główne role w serialach" - mówiła w 20. rocznicę premiery "Klanu".
Barbara Bursztynowicz nie kryje, że zdarzało się, iż prosiła scenarzystów o zmiany w jej wątku, które uatrakcyjniłyby postać Elżbiety. "Początkowo drażniły mnie jej niektóre cechy, nawyki. Na przykład to, że paliła papierosy, co zresztą dało się dość szybko wyeliminować. 'Wyleczyłam' ją też, rzecz jasna za zgodą twórców, z nadmiernej nerwowości i niechlujstwa, co też nie pasowało mi do wyobrażenia o aptekarce. Pamiętamy bowiem, że Elżbieta była spadkobierczynią aptekarskich tradycji Lubiczów i prowadziła taką placówkę w rodzinnym domu" - wspominała aktorka.
Serialowa Elżbieta przyznała również, że nieobce były jej myśli o zakończeniu swojej przygody z "Klanem". "Był czas, kiedy czułam, że stoję w miejscu. Wpadłam w rutynę, która jest zgubna dla aktora. Miałam poczucie, że zostałam zaszufladkowana i nikt nie zechce mnie już obsadzić w innej odsłonie. [...] Co jakiś czas wyczerpują się pomysły na postać Elżbiety i jej rola zostaje sprowadzona do siedzenia w kuchni [...] Ale dla mnie to są trudne momenty, czuję się niepotrzebna, wypowiadając jedynie niewiele wnoszące do fabuły zdania w stylu: 'Co słychać?', 'Smakuje ci?' czy 'Ja otworzę'" - mówiła w rozmowie z Plejadą.
Ostatecznie nie zdecydowała się na odejście. Nie żałuje również, że jest częścią "Klanu". W tej samej rozmowie przyznała również, że chociaż już dawno mogłaby przejść na emeryturę, to nie ma zamiaru tego robić: "Nie, nie marzę o emeryturze. Musiałabym sobie znaleźć inne zajęcie".
Aktorka może pochwalić się także długim stażem w swoim małżeństwie. Prywatnie od ponad 40 lat jest żoną Jacka Bursztynowicza, również aktora. W wywiadach mówiła: "Miłość, która trwa całe życie, to ogromny przywilej". Barbara Bursztynowicz i jej mąż są jedną z najszczęśliwszych par polskiego show-biznesu.
Kiedy Barbara Bursztynowicz dostała się do warszawskiej szkoły teatralnej, Jacek Bursztynowicz był już na trzecim roku studiów. Młodziutka Basia od razu zwróciła na niego uwagę, bo wyróżniał się wśród innych kolegów. Jednak serce Barbary, równie szybko co przy Jacku, biło w towarzystwie innego kolegi ze studiów - Mirosława Konarowskiego.
Jacek, który pokochał Barbarę od pierwszego wejrzenia, był zrozpaczony, gdy zauważył, że jego wybranka nie może oprzeć się urokowi Mirka, który był wtedy bożyszczem wszystkich studentek, a jednak wybrał Basię! Był w niej szaleńczo zakochany i świata poza nią nie widział. Barbara, choć oficjalnie była dziewczyną Jacka, wcale nie odrzucała zalotów Mirosława. "Ona po prostu się wahała i wszyscy to widzieli" - wspomina jedna z ówczesnych znajomych Barbary Bursztynowicz.
Jacek był bardzo cierpliwy i postanowił... przeczekać zauroczenie swojej dziewczyny innym mężczyzną. Zdarzało się, że spóźniała się na randkę dwie godziny, ale on czekał. Pod koniec studiów, grupa studentów wyjechała do Leningradu w ramach międzyuczelnianej wymiany. Mirosław Konarowski bardzo się z tego cieszył - wreszcie dostał prawdziwą szansę na ostateczne zdobycie Basi, bo Jacek zostawał w Warszawie, a oni mieli być w jednej grupie. Wiele spodziewał się po podróży do Leningradu. I nie mylił się!
Niestety, tuż przed powrotem do Polski Barbara zachorowała na nerki. Wróciła do Warszawy w ciężkim stanie. Jacek czekał na nią, odebrał z dworca. Kiedy leżała w szpitalu nawet na chwilę nie odszedł od jej łóżka. Chyba właśnie wtedy Basia zrozumiała, że jest mężczyzną na dobre i na złe, przyjacielem, który nigdy nie zawiedzie. Gdy niespodziewanie Jacek poprosił ją o rękę, nie wahała się z odpowiedzią. Wybrała prawdziwą miłość. Po powrocie ze szpitala Barbara wprowadziła się do Jacka, a niedługo potem pobrali się.
Barbara Bursztynowicz miała 27 lat, gdy została mamą. Była u progu kariery, ale chciała cały swój czas poświęcać Małgosi. Gdy pewnego dnia dostała z teatru informację, że musi zjawić się próbie, bo skończył się jej trzymiesięczny urlop macierzyński, zaczęła płakać. "Szłam do teatru i całą drogę ryczałam. Bardzo trudno mi się było z córką rozstawiać" - wspominała w wywiadzie i dodała, że nawet stojąc na scenie, nie przestawała myśleć o swoim dziecku.
Córka aktorki w dzieciństwie bardziej lgnęła do ojca. "Zawsze była córeczką tatusia - mówiła gwiazda "Klanu". "Kiedy stała się nastolatką, troszkę się ode mnie odsunęła, bo byłam tym 'gorszym', więcej wymagającym rodzicem".
Małgorzata Bursztynowicz, dziś już 42-letnia kobieta, w jednym z wywiadów potwierdziła, że mama próbowała nią dyrygować, miała pretensje, że późno wracała do domu, że bałaganiła. Największy żal miała do mamy o to, że uparła się, żeby została... malarką i nie pozwoliła jej pójść do zawodówki krawieckiej, co było jej wielkim marzeniem. Chciała projektować i szyć ubrania, a mama nie zgodziła się na szkołę inną niż liceum.
"Był czas, gdy rzeczywiście chciałam wpływać na jej decyzje, wtrącałam się. Dziś wiem, że to był błąd" - przyznała Barbara Bursztynowicz. Małgosia była na trzecim roku studiów, gdy wyprowadziła się z domu. "Żeby unikać konfliktowych sytuacji, złości i wzajemnego poirytowania" - twierdzi dziś, wspominając tamte czasy.
Barbara Bursztynowicz dziś stara się patrzeć na świat Małgosi oczami... Małgosi. Ciągle jednak zdarza się jej łapać na tym, że chciałaby ingerować w życie jedynaczki. Na szczęście córka już dawno przestała być dzieckiem i rozumie, że mama czasem musi się wtrącić, bo wtedy po prostu czuje się potrzebna. "Wybaczyłyśmy sobie wszystko, co było złego między nami, nie ma już tarć, są wspólne kolacje, zakupy, podróże" - zapewnia aktorka.