Jan Suzin: Na Woronicza uważano go za... dziwoląga!

Lada moment minie dokładnie 10 lat od dnia, gdy dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Jana Suzina. Pierwszy w historii TVP spiker z konkursu przez cztery dekady cieszył się ogromną sympatią widzów... Niestety, poza wizją był – jak wynika z relacji ludzi, którzy go znali – nietowarzyskim mrukiem. „Nikogo nie lubił” - twierdzi Katarzyna Dowbor.

Kiedy w 1955 roku Jan Suzin rozpoczął pracę lektora w raczkującej dopiero TVP, nie przypuszczał, że ze swej spikerskiej "dziupli" wyjdzie dopiero 40 lat później i przejdzie do historii jako jedna z najbardziej lubianych przez widzów gwiazd telewizji. Niewiele osób wie, że prywatnie w niczym nie przypominał sympatycznego pana "z okienka", a wręcz był jego przeciwieństwem.

"Zimny, oschły i niesympatyczny dziwoląg" - tak na łamach książki "Prezenterki" Aleksandry Szarłat wspominała go Katarzyna Dowbor.

Nie czuł się związany z kolegami z pracy

To, że Jan Suzin nie bratał się z koleżankami i kolegami z pracy, potwierdziła niedawno wdowa po nim - aktorka Alicja Pawlicka.

Reklama

- Separował się od telewizyjnego środowiska... Nie dawał się wciągać w żadne historie. Czasami tylko pogadał sobie z technikami. Ale nie czuł się związany z kolegami. Nie było zażyłości. Zawsze był taki... osobny - powiedziała w wywiadzie, wspominając męża.

Dopiero w ubiegłym roku Alicja Pawlicka zdecydowała się opublikować książkę, którą Jan Suzin pisał przez ostatnie lata swojego życia. Z "Nieźle się zapowiadało" jednoznacznie wynika, że spiker... nienawidził telewizji.

- Telewizja to monstrum trzymające nas żylastymi łapskami za gardło. Chciałbym Państwa przestrzec. I to nie tyle przed jakimś konkretnym programem, ale przed całą telewizją. Przed jej szkodliwym na człowieka działaniem - napisał.

Odciął się od znajomych z TVP

Jan Suzin z niecierpliwością czekał na moment, kiedy będzie mógł przejść na emeryturę. Miał 66 lat, gdy pewnego listopadowego wieczora 1996 roku po prostu wyszedł ze studia z postanowieniem, że nigdy już nie stanie przed kamerą. Nie chciał nawet pożegnać się z widzami.

- Na zakończenie dyżuru powiedziałem jak zwykle "życzę państwu dobrej nocy" i wyszedłem ze studia. Odszedłem bez zbędnych ceregieli i nie musiałem się nikomu z tego tłumaczyć - powiedział kilka lat później w rozmowie z "Niedzielą".

Po przejściu na emeryturę Jan Suzin odciął się od telewizji i wszystkich znajomych z nią związanych.

- Straciłam z nim kontakt. Odciął się od nas wszystkich. Raczej nie miał w pracy zbyt wielu przyjaciół - zdradziła "Angorze" po jego śmierci Bogumiła Wander.

- Mam wrażenie, że nie lubił nikogo. Typ człowieka, który nigdy ci ręki nie podał. Gdyby ci się noga powinęła, przeszedłby koło ciebie, nawet nie spojrzawszy - powiedziała z kolei Katarzyna Dowbor, wspominając w rozmowie z Aleksandrą Szarłat swoje pierwsze lata w TVP.

Miły był tylko na wizji...

Nieco więcej o Janie Suzinie Katarzyna Dowbor zdecydowała się opowiedzieć na łamach własnej książki "Mężczyźni mojego życia". Dziennikarka wyznała, że jej starszy kolega był miły tylko na wizji, a kiedy wychodził ze studia, zmieniał się w niesympatycznego gbura.

Faktem jest, że Jan Suzin nie miał najlepszego zdania o młodych prezenterkach, które na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku pojawiły się na Woronicza. Większość z nich uważał za amatorki i mawiał, że do telewizji przyjmowane są - to jego słowa - "osóbki bez osobowości".

- Mnie traktował jak gówniarę i często wprawiał w zakłopotanie - napisała Katarzyna Dowbor w swej książce.

O tym, że po odejściu z telewizji Jan Suzin całkowicie zrezygnował z kontaktów z dawnymi współpracownikami, najdobitniej świadczy wypowiedź, którą Bogumiła Wander udzieliła autorce "Prezenterek" w 2010 roku.

- Jan Suzin? Nie wiem nawet, czy żyje - powiedziała.

Zniknął z powodu choroby!

Jan Suzin kategorycznie odmawiał pojawiania się na jubileuszach TVP, nie uczestniczył w galach Wiktorów i Telekamer, nie przyjechał nawet na otwarcie Muzeum Telewizji, na które zaproszono go w charakterze gościa honorowego...

Dopiero po jego śmierci okazało się, że długo i ciężko chorował. Jego żona zrezygnowała z pracy w teatrze, by się nim zajmować.

- Zaczęło się to w 2003 roku. Szpitale, lekarze, szpitale, lekarze... Świetnie się maskował. Długo był jeszcze wyprostowany, dobrze się trzymał, chodził uśmiechnięty. A potem jakby się zapadł w sobie. Nie chciał już do szpitali, był w domu - mówi Alicja Pawlicka. 

Jan Suzin zmarł 22 kwietnia 2012 roku - szesnaście lat po przejściu na emeryturę i wycofaniu się z życia publicznego.

Zobacz też:

Pola Raksa dała kosza Olbrychskiemu. Aktor kochał się w niej do szaleństwa!

Kaja Paschalska ostrzega przed udostępnianiem fake newsów!

Największa skandalistka "Big Brothera". Jola Rutowicz powraca odmieniona!

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jan Suzin | TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy