Zofia Wichłacz: Polska gwiazda w międzynarodowej produkcji! Robi zawrotną karierę
Dla Zofii Wichłacz rola w serialu "DNA" to kolejna międzynarodowa produkcja w filmografii. Jak wyglądała praca na planie? Co jest najtrudniejsze we współpracy w międzynarodowym zespole? O tym jak nieco o samej produkcji i bohaterce Wichłacz dowiecie się z poniższej rozmowy.
Czy jesteś fanką kryminałów?
Zofia Wichłacz: - Tak. Lubię dobrze napisany kryminał, który trzyma w napięciu i angażuje widza w rozwiązanie zagadki. Duńczycy są znani z dobrych kryminałów.
Grana przez ciebie postać, Julita, to zrozpaczona matka, która za wszelką cenę decyduje się odnaleźć córkę. Jak odnalazłaś się w tej roli? Skąd czerpałaś inspirację do jej grania?
- W każdej roli staram się odnaleźć osobiste wątki czy "spoiwa" tak by zbliżyć się do granej przeze mnie postaci. Poszukuję ich w scenariuszu i buduję motywację bohatera. Z Julitą nie było trudno, bo choć nie jestem matką, łatwo było mi wyobrazić sobie stan, w którym dziecko jest dla nas całym światem, a jego utrata wiązałaby się z niewyobrażalną stratą. Taka jest sytuacja Julity, dlatego desperacko walczy o swoje dziecko.
"DNA" to serial duńsko-francuski, jak trafiłaś do obsady?
- To było kilka dobrych lat temu, ale jeśli dobrze pamiętam Torleif Hoppe, twórca serialu, szukał polskiej aktorki do obsady a ja akurat zdobyłam tytuł Shooting Stars. Widział chyba też mój pierwszy film- Miasto 44. To chyba ułatwiło nam kontakt. Torleif zwrócił się już do mnie bezpośrednio z ofertą współpracy.
"DNA" to nie pierwsza zagraniczna produkcja, w której zagrałaś. Co jest najciekawsze, a co najtrudniejsze w pracy w międzynarodowym zespole?
- Wspaniale jest podróżować i pracować z ludźmi z odmiennych kultur. Poznawać ich zwyczaje, przyglądać się różnym narodowościom. Uwielbiam w wolnych chwilach od planu, zwiedzać miejsca, w których akurat kręcimy. Zatracam się w nieznanych mi miastach, spaceruje godzinami, to mnie odpręża. Jeśli chodzi o trudności- nie patrzę na to w ten sposób. Miałam naprawdę udane doświadczenia pracy za granicą i odbywały się one w atmosferze szacunku, wzajemnej inspiracji i wymiany kulturowej. Było mi łatwo nawiązać kontakt i dobre relacje z ekipami z innych krajów.
Jedną z głównych ról w serialu gra nominowana do Oscara i Złotego Globu ikona kina Charlotte Rampling? Czy miałaś okazję lepiej ją poznać? Jaka jest?
- Charlotte jest bardzo zabawna, otwarta, szanująca wszystkich na planie, ma niesamowitą klasę. Nie jest żadną "gwiazdą". Wspólne dni i spotkania na planie były bardzo wartościowe.
Akcja serialu rozgrywa się nie tylko w Danii i Francji, ale również w Polsce, a wątek ten związany jest z prowadzonym przez zakonnice ośrodkiem dla samotnych kobiet w ciąży i sierocińcem. Czy nie uważasz, że przedstawianie kościoła w takim świetle było ryzykowne?
- Pamiętajmy też, że serial opowiada pewną historię. Akurat tutaj jest ona fikcyjna, ale wiemy, że podobne rzeczy z dziećmi i udziałem kościoła działy się nie tak dawno chociażby w Irlandii. Sztuka i kultura nie są od wymazywania niewygodnych historii.
Zobacz też:
Znany polski aktor przytył 17 kg! "Nie potrafiłem rozpoznać się w lustrze"
"M jak miłość": Odcinek 1730. Julia oskarży Andrzeja o napaść! Wszystko zaplanuje