To ona była pierwszą spikerką TVP. Jej karierę zrujnowało... przejęzyczenie
Maria Rosa-Krzyżanowska była pierwszą osobą, która pojawiła się na wizji w dniu inauguracji działalności Telewizji Polskiej. „Dobry wieczór, mili telewidzowie. W dzisiejszym programie ujrzycie...” - tymi słowami 25 października 1952 roku powitała szczęśliwców posiadających telewizory marki „Leningrad”, którzy zasiedli przez odbiornikami, by posłuchać piosenek w wykonaniu Marii Nowosad i Jerzego Michotka oraz obejrzeć taneczne popisy Witolda Grucy. Niestety, spikerska kariera Rosy-Krzyżanowskiej trwała zaledwie miesiąc. Maria z hukiem wyleciała z telewizji, bo w programie na żywo popełniła błąd, który mógł wywołać międzynarodową awanturę.
O tym, że pochodząca z Łomży Maria Rosa-Krzyżanowska została spikerką, zadecydował jej... niski wzrost.
"Mam półtora metra wzrostu i dzięki temu dostałam pracę w telewizji" - wyznała w wywiadzie, wspominając początek swojej bardzo krótkiej przygody z TVP.
Okazało się, że studio było tak małe, że gdyby Maria miała choć 5 centymetrów wzrostu więcej, po prostu by się w nim nie zmieściła.
25 października 1952 roku, bo właśnie wtedy - punktualnie o godzinie 19. - rozpoczęła się emisja pierwszego programu w historii Telewizji Polskiej, w kraju były jedynie 24 telewizory marki "Leningrad" umożliwiające odbiór i dźwięku, i obrazu. Tyle wystarczyło, by już następnego dnia twarz Marii Rosy-Krzyżanowskiej pojawiła się we wszystkich gazetach w kraju. Spikerkę, choć na ekranie widziało ją naprawdę nieliczne grono szczęśliwców, okrzyknięto gwiazdą.
"Jestem zwykłą dziewczyną, która chce tylko dobrze wykonywać swoją pracę" - powiedziała "Expressowi Wieczornemu".
Maria do końca życia pamiętała swój debiut przed kamerą. W miniaturowym studiu mieszczącym się w warszawskim Instytucie Łączności przy ulicy Ratuszowej 11 było tak gorąco, że - aby nie zemdleć - trzymała nogi w miednicy z lodowatą wodą.
Choć Maria Rosa-Krzyżanowska miała szansę zrobić wielką telewizyjną karierę, zniknęła z wizji równie niespodziewanie, jak się na niej pojawiła.
Miesiąc po debiucie Maria dostała prowadziła emitowany na żywo program rozrywkowy, który miał być wielką fetą na cześć... przyjaźni polsko-radzieckiej.
"Mąż stał w kąciku, a ja, szczęśliwa, że dobrze mi poszło, jednym tchem wygłosiłam zapowiedź końcową. W studiu zapanowała cisza. Mąż, blady jak ściana, ukrył twarz w dłoniach. Podeszłam do niego, a on: "Coś ty powiedziała...". Wtedy dotarło do mnie, że zamiast zapowiedzieć zakończenie miesiąca przyjaźni polsko-radzieckiej, zapowiedziałam zakończenie przyjaźni polsko-radzieckiej" - opowiadała, goszcząc w studiu radiowej Jedynki.
Słowa, które tamtego dnia padły na wizji - "Na zakończenie przyjaźni polsko-radzieckiej nadaliśmy program rozrywkowy" - wywołały dyplomatyczną burzę. Towarzysze z ambasady ZSRR domagali się ponoć, by telewizja natychmiast zwolniła i ukarała "wichrzycielkę". Maria została wezwana do szefa i dostała od niego wilczy bilet.
"Nigdy już nie dostałam z telewizji żadnego zlecenia" - wyznała przed śmiercią.
Miejsce Marii Rosy-Krzyżanowskiej zajęła w spikerskiej "dziupli", zajęła aktorka Barbara Marszel, ale i ona nie utrzymała się na posadzie zbyt długo. Era wybitnych spikerów rozpoczęła się dopiero, gdy do pracy w telewizji przyjęto Eugeniusza Pacha i Jana Suzina, a wkrótce po nich Edytę Wojtczak.
Po rozstaniu z telewizją Maria Rosa-Krzyżanowska wróciła do pracy w radiu, z którym związana była do emerytury. "Misia", bo tak nazywali ją przyjaciele, okazała się znakomitą reporterką. Zrealizowała m.in. wstrząsający reportaż o losach matki Wojciecha Siemiona, Apolonii Siemion, oraz słynną audycję "Ogłoszenia matrymonialne", w którym razem z Krystyną Melion zdemaskowały kilku oszustów żerujących na łatwowierności szukających miłości kobiet.
Pierwsza gwiazda polskiej telewizji zmarła niedługo po zakończeniu kariery dziennikarskiej. Odeszła 21 listopada 1996 roku.
Zobacz też:
Grażyna Padée: Praca pogodynki w TVP nie była szczytem jej marzeń. Co teraz robi?
Bogumiła Wander odeszła z TVP z własnej woli. Tak twierdziła, a jak było naprawdę?