Tadeusz Pluciński: Największy amant PRL? Miał cztery żony i setki kochanek
"Życie to wielka przygoda. Można pogrążyć się w smutku lub pięknie je sobie ubarwić. Wybrałem to drugie" - powiedział w jednym z wywiadów. Ubarwiał swoje życie znakomitymi kreacjami aktorskimi oraz licznymi romansami. Tadeusz Pluciński był jednym z największych amantów PRL-u. Rozkochiwał w sobie zarówno wielbicielki, jak i gwiazdy filmowe.
Tadeusz Pluciński uznawany był za jednego z najwybitniejszych polskich aktorów komediowych. Zasłynął z doskonałych kreacji filmowych, serialowych i teatralnych. Na swoim koncie miał 60 ról filmowych. Równie barwne, co życie zawodowe, okazało się życie prywatne gwiazdora. Aktor mawiał, że jego największą słabością są kobiety i rzeczywiście nie koloryzował. Miał cztery żony i setki kochanek. "To panie prosiły mnie o rękę. Mówiłem: A proszę cię bardzo" - twierdzi aktor w jednym z wywiadów. Te same słowa powtarzał, gdy znużone jego niewiernością sugerowały rozstanie.
Urodził się 29 września 1926 roku. Jego ojciec był Polakiem, mama Austriaczką. W wywiadach zawsze bardzo ciepło mówił o mamie, którą aż do śmierci nazywał najważniejszą kobietą w swoim życiu. "Była ciepła, piękna, mądra, tolerancyjna. Jednak nie udało jej się uratować związku. Tata uroczy, pełen fantazji, nie pił, nie palił, ale kochał kobiety i miał temperament" - mówił po latach. Aktor nie krył, że jego matka sporo wycierpiała, bo miała wielkie nieszczęście mieć bardzo... niewiernego męża. Przymykała jednak oko na liczne zdrady "swojego" Władka, bo romanse, w jakie notorycznie się wdawał, najczęściej kończyły się po pierwszej wizycie w łóżku kobiety, na którą "polował".
Tadeusz doskonale wiedział, że jego tato to "pies na baby", ale nie miał mu tego za złe, a nawet imponowało mu, że jest przez panie wręcz rozchwytywany. Oczywiście, nie podobało się to Eugenii Plucińskiej. Rodzice nigdy jednak nie kłócili się przy dzieciach, bo wychodzili z założenia, że są dorośli i powinni załatwiać swoje sprawy bez wciągania w nie syna i córki. Tadeusz Pluciński miał ogromny żal do ojca, że krzywdzi mamę, zdradzając ją na prawo i lewo. Z drugiej strony - szanował go za to, że nigdy nie podniósł na żonę głosu, a kiedy na nią patrzył, widać było, że bardzo ją kocha.
Aktor odziedziczył po ojcu miłość do płci pięknej. W środowisku artystycznym wszyscy wiedzieli, że jest niepoprawnym kobieciarzem. "Na wieki wieków amant" - mówili o nim znajomi. Ten zwrot tak mu się spodobał, że nazwał tak swoją autobiografię. "Miał dwa razy mniej żon niż ja, ale za to o wiele więcej kochanek. Był kobieciarz z niego, oj był... To on jest na wieki wieków amant, nie ja. Zawsze mi powtarzał: 'Tadek, pamiętaj, wszystkie kobiety są piękne'. Nauczył mnie kilku rzeczy: nie siedzę, gdy kobieta stoi, nie wyciągam pierwszy ręki na powitanie. Nigdy nic nie robiłem wbrew kobiecie" - napisał w swojej autobiografii.
Tadeusz Pluciński zwykle obsadzany był w rolach amantów i taki też był w życiu prywatnym. Jak opowiadał w wywiadach, cnotę stracił już jako 13-latek z mamą kolegi. Pierwszą miłość poznał na studiach i jego wybranką okazała się Alina Janowska. Drogi aktorskiej pary rozeszły się jednak, gdy Janowska wyjechała do Warszawy. Aktor często w wywiadach opowiadał, że cztery razy żenił się z miłości i z miłości - ale już do innych, się rozwodził. Pluciński nie stronił od towarzystwa pięknych kobiet, nawet kiedy przysięgał miłość swoim wybrankom w urzędzie. Jego pierwszą żoną została starsza o siedem lat Bożena Brun Barańska, mezzosopranistka. Ich małżeństwo przetrwało cztery lata. Nie mieli dzieci.
Następnie Pluciński poślubił aktorkę Ilonę Stawińską i po raz kolejny małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Para rozstała się po trzech latach. Po rozwodzie z Plucińskim Ilona Stawińska wyszła za mąż za Czesława Wołłejkę, a niezwykły zbieg okoliczności sprawi, że stanie się później... "przyszywaną" teściową Plucińskiego. Trzecią żoną aktora została znana tancerka - Krystyna Mazurówna. Niestety rozwiedli się po trzech latach, ponieważ aktor nie chciał emigrować do Paryża. Niedługo potem Pluciński spróbował ułożyć sobie życie z Jolantą Wołłejką i zdaje się, że to ona była kobietą jego życia. To właśnie z nią doczekał się dwóch synów - Piotra i Pawła. I choć to małżeństwo, podobnie jak inne, nie przetrwało, aktor z byłą żoną przyjaźnił się do końca życia.
Legendarny aktor mówił, że po prostu lubi być żonaty. Jego małżonki często były przekonane, że się dla nich zmieni. Odchodziły się, bo Pluciński nie potrafił żyć w monogamii. Tadeusz Pluciński jednak zawsze z ogromnym szacunkiem mówił o kobietach, z którymi był związany. Nigdy o żadnej ze swych partnerek nie powiedział złego słowa. "Lubiłem być żonaty, ale lubiłem też wolność. Zaobrączkowany czułem się jak w klatce. Dopiero po rozwodzie mogłem się z moimi żonami naprawdę zaprzyjaźnić. W moich rozwodach nigdy nie istniał problem podziału mebli czy też dywanów. Może dlatego miały one tak łagodny przebieg. Myślę, że najważniejsze jest mieć odwagę powiedzieć partnerowi, że niebawem nadejdzie chwila, w której z nienawiścią rzucimy się na siebie. Gdy to się stanie, zapomnimy, że wcześniej połączyło nas coś cudownego" - tak aktor tłumaczy swoje śluby i rozwody.
Jedną z jego wielu kochanek była też seksbomba PRL - Kalina Jędrusik, która była wówczas żoną Stanisława Dygata. Agnieszka Osiecka tak o nich pisała: "Kalina się strasznie w Tadziu zakochała. I on się w niej strasznie zakochał. Powiedziała mu, żeby poszedł do Dygata i powiedział: 'Kocham pańską żonę, może mnie pan wyzwać na pojedynek'. I on poszedł. A Dygat zaczął z nim rozmawiać tak uroczo, że całe uczucie amanta przeszło na Dygata. Zaczął wyprowadzać jego psy na spacer, stał się jego niewolnikiem".
Romans Tadeusza i Kaliny trwał... pięć lat. Pluciński był pierwszym mężczyzną, z którym zdradziła Dygata. Pisarz doskonale znał kochanka żony, cenił go jako aktora. Ich romans, jak i wszystkie późniejsze romanse Kaliny, nie robił na nim żadnego wrażenia. Tymczasem romansem z Kaliną Jędrusik Pluciński chwalił się do końca życia. Był dumny, że kobieta, której pożądały tysiące mężczyzn, właśnie w jego ramionach czuła się szczęśliwa. Nie potrafił zrezygnować z Kaliny, choć ta nie traktowała go zbyt dobrze. Zdarzało się jej nawet spoliczkować kochanka na oczach znajomych. Kiedy Tadeusz w końcu zostawił Kalinę, Stanisław Dygat przestał podawać mu rękę, bo uważał, że skrzywdził jego ukochaną, zrywając z nią.
Tadeusz Pluciński niemal do końca korzystał z życia. Nigdy nie tracił poczucia humoru. Ostatnie lata spędził w Skolimowie. "Nie wpadam w psychiczne dołki, że się zestarzałem, i już do końca będzie nostalgia i depresja. Walczę ze złymi nastrojami i cieszę się każdym dniem. Nie czuję się samotny. Nadal prowadzę aktywne życie towarzyskie, odwiedzają mnie przyjaciele, synowie, wnuki. Lubię, gdy zbiera się cała nasza banda" - mówił w jednym z wywiadów. Żartował, że po śmierci bramy raju będą przed nim zamknięte. "Może to i dobrze, bo mam lęk wysokości. Ale piekło jest fajne. Spotkam tam dawnych kolegów. I koleżanki".