Tadeusz Pluciński: Romansowania nauczył się od ojca!

Tadeusz Pluciński, czyli minister Jaszuński z „Kariery Nikodema Dyzmy” i kapitan Roberts ze „Stawki większej niż życie”, latami cieszył się sławą największego playboya wśród aktorów. Jego urokowi nie potrafiła oprzeć się żadna kobieta, a na liście pań, którym złamał serca, były m.in. Kalina Jędrusik, Alina Janowska i... Hanka Bielicka. Aktor dopiero tuż przed śmiercią wyznał, że romansowania nauczył się od ojca!

Tadeusz Pluciński zawsze bardzo ciepło mówił w wywiadach o mamie, którą aż do śmierci (odszedł 23 kwietnia 2019 roku) nazywał najważniejszą kobietą w swoim życiu. Aktor nie krył, że jego matka - Eugenia - sporo wycierpiała, bo miała wielkie nieszczęście mieć bardzo... niewiernego męża. Przymykała jednak oko na liczne zdrady "swojego" Władka, bo romanse, w jakie notorycznie się wdawał, najczęściej kończyły się po pierwszej wizycie w łóżku kobiety, na którą "polował".

Ojciec aktora tylko raz zniknął z domu na dłużej z powodu pewnej bardzo atrakcyjnej pani doktor.

Reklama

- Tygodniami obserwował ją z okna swojego gabinetu w Wydziale Kultury i Oświaty i w końcu zauroczył się tak bardzo, że przez jakiś czas nie mógł bez tej pani żyć - opowiadał niezapomniany Jaszuński z "Kariery Nikodema Dyzmy".

Wysłany na przeszpiegi

Tadeusz doskonale wiedział, że jego tato to "pies na baby", ale nie miał mu tego za złe, a nawet imponowało mu, że jest przez panie wręcz rozchwytywany. Oczywiście, nie podobało się to Eugenii Plucińskiej. Rodzice nigdy jednak nie kłócili się przy dzieciach, bo wychodzili z założenia, że są dorośli i powinni załatwiać swoje sprawy bez wciągania w nie syna i córki. Pewnego dnia matka poprosiła jednak dwunastoletniego wtedy Tadzika, by... szpiegował tatę w jego drodze z pracy do domu.

Tego akurat dnia Władysław Pluciński wrócił prosto do domu...

Tadeusz Pluciński miał ogromny żal do ojca, że krzywdzi mamę, zdradzając ją na prawo i lewo. Z drugiej strony - szanował go za to, że nigdy nie podniósł na żonę głosu, a kiedy na nią patrzył, widać było, że bardzo ją kocha.

Aktor, który w czasach PRL-u uchodził za niepoprawnego kobieciarza, flirciarza i bawidamka, żartował, że skłonność do romansowania odziedziczył po ojcu. Władysław Pluciński w końcu odszedł od żony, ale - choć ożenił się po raz drugi - do końca życia przyjaźnił się z Eugenią i nie rozumiał, jak jego syn może drzeć koty ze swymi byłymi partnerkami.

Tadeusz Pluciński też odszedł od żony, a właściwie od czterech żon, nie mówiąc o tym, ilu kobietom złamał serce.

- Ojciec miał dwa razy mniej żon niż ja, ale za to o wiele więcej kochanek. Był kobieciarz z niego, oj był... To on jest na wieki wieków amant, nie ja. Zawsze mi powtarzał: "Tadek, pamiętaj, wszystkie kobiety są piękne". Nauczył mnie kilku rzeczy: nie siedzę, gdy kobieta stoi, nie wyciągam pierwszy ręki na powitanie. Nigdy nic nie robiłem wbrew kobiecie - stwierdził w swej książce.

Zobacz też:

Fred Savage: Był dziecięcą gwiazdą "Cudownych lat". Co słychać u serialowego Kevina po latach?

"Samochodzik i templariusze": Mija 50 lat od premiery! Co działo się za kulisami?

Mikołaj Roznerski "uśmiercony" w serialu TVP. Widzowie nie kryją wzburzenia

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Tadeusz Pluciński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy