Olga Frycz odbiła męża koleżance po fachu. Dziś żałuje tego romansu?
Olga Frycz i Jacek Borcuch poznali się w 2009 roku na planie docenionego i nagrodzonego przez krytyków filmu "Wszystko, co kocham". O ich romansie huczała cała Warszawa. Niedawno aktorka wróciła wspomnieniami do relacji sprzed lat. Nie ukrywa, że dziś nie wplątałaby się w taką sytuację. "To jest dla mnie rzecz haniebna" - przyznała.
Olga Frycz i Jacek Borcuch poznali się na planie filmu "Wszystko, co kocham". Od tego czasu między aktorką a starszym o szesnaście lat reżyserem zaiskrzyło. Ich związek wzbudzał mieszane uczucia, bo artysta związany był z inną aktorką - Iloną Ostrowską. Mimo rozstania, jak donosiły media, polski reżyser nie chciał się rozwodzić. Aktorka nie potrafiła pogodzić się z faktem, że jej ukochany mąż znalazł szczęście u boku innej kobiety. Podobno do końca miała nadzieję, że wróci do rodziny.
"Ilona ma nadzieję, że Jacek, który zawsze był artystą chodzącym własnymi drogami, w końcu się opamięta i wróci na łono rodziny. (...) Jest uparta i nie poddaje się, bo wierzy, że Olga Frycz to chwilowa słabość jej męża, który tak naprawdę kocha tylko ją" -opowiadał informator "Faktu".
2012 roku małżeństwo Ilony Ostrowskiej i Jacka Borcucha oficjalnie się rozpadło. Rozstanie pary po siedmiu latach małżeństwa przebiegło w atmosferze skandalu, a o jego przyczynach plotkowała cała Polska. Reżyser i jego nowa ukochana nie obnosili się ze swoja miłością. Przez dłuższy czas nawet ukrywali, że są razem.
Jego związek z gwiazdą mazurskiej sagi "Nad rozlewiskiem" przetrwał jednak zaledwie 5 lat. Zakończył go podobno... kolejny romans. "Jacek Borcuch nie ma żalu, że Olga Frycz wyniosła walizki z jego mieszkania. Wszak od kilku tygodni jego serce bije szybciej dla pięknej blondynki, przez którą zakończył się jego związek z gwiazdą 'M jak miłość'" - donosił "Fakt".
Dziś Olga Frycz żyje z dala od planów filmowych i spełnia się jako mama na pełen etat. Do tej pory unikała komentowania swojego życia prywatnego. Jednak w rozmowie z Żurnalistą zrobiła wyjątek. Aktorka wróciła wspomnieniami do związku ze starszym reżyserem. Chociaż nie wymieniła go z imienia, to opisała swoją relację ze starszym mężczyzną, który porzucił dla niej żonę. Frycz przyznała ze skruchą, że początkowo nie zdawała sobie sprawy z rodzinnej sytuacji ukochanego, gdy już ją poznała była zakochana do szaleństwa. Przyznała również, że dzisiaj nie weszłaby w taki związek.
"Bardzo mi się dostało, ja miałam wtedy 23 lata, no i byłam skandalistką (...). To jest dla mnie rzecz haniebna, już teraz wiem, że nigdy więcej bym się w taką sytuację nie wplątała, natomiast wytłumaczeniem była miłość. Mnie się dostało najbardziej, bo zawsze dostaje się młodym dziewczynom. Ja byłam złem wcielonym" - mówiła Olga Frycz.
Aktorka dodała, że z perspektywy czasu wie, że ten związek był błędem. "Sytuacja była bardzo nieprzyjemna i to jest taka rzecz, która leży mi na sercu i czuję, że to nie było dobre zachowanie. Z perspektywy czasu wiem o tym, że nie powinnam wchodzić w tę relację".