Mówili, że przepadnie. Co teraz robi były gwiazdor kultowego serialu TVP?
Gdy w połowie 2018 roku Kacper Kuszewski ogłosił, że rozstaje się z serialem "M jak miłość" i Markiem Mostowiakiem, w którego wcielał się przez 18 lat, nikt nie wierzył, że utrzyma się na fali. Aktor udowodnił jednak, że świat nie kończy się na serialu. Dziś jego terminarz pęka w szwach, a znajomi umawiają się z nim na kawę z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. "Jeśli jakiegoś spotkania wcześniej nie zaplanuję, to ono się nie wydarzy" - twierdzi prowadzący program "Żona dla Polaka".
Kacper Kuszewski był jeszcze studentem wydziału aktorskiego warszawskiej Akademii Teatralnej, gdy dostał rolę Marka Mostowiaka w "M jak miłość". Udział w serialu, który z miejsca podbił serca Polaków, dał 24-letniemu wówczas aktorowi popularność, o jakiej jego koleżanki i koledzy z uczelni mogli tylko marzyć.
Przez 18 lat Kacper właściwie nie schodził z planu "Emki" i nie miał czasu na angażowanie się w inne produkcje serialowe i filmowe - w latach 2000-20018 przyjął jeszcze tylko epizodyczną rolę w jednym z odcinków "Hotelu 52" i wystąpił w trzech filmach.
"Na szczęście mam teatr" - stwierdził w wywiadzie dla "Vivy!".
Niewiele osób pamięta, że aktor w okresie, gdy był gwiazdą "M jak miłość", nagrał solową płytę i był wokalistą zespołu Leszcze.
Wiadomość, że Kacper Kuszewski odchodzi z "M jak miłość", wywołała lawinę komentarzy na temat... przyszłości aktora. Fani serialu wieszczyli, że po prostu przepadnie. Tymczasem dostał posadę jurora w programie "Twoja twarz brzmi znajomo".
"Myślę, że wiele fajnych rzeczy zawodowych przede mną, ale to, czy dobrze zrobiłem, rezygnując z roli Marka, będę mógł ocenić dopiero za dwa, trzy lata" - powiedział "Życiu na gorąco".
"Okazało się, że istnieje życie po 'M jak miłość'. I to całkiem fajne życie" - wyznał z kolei w rozmowie z "Twoim Imperium".
Dziś Kacper jest jednym z najbardziej zajętych polskich artystów. W najnowszym wywiadzie poskarżył się, że nie ma czasu na nic poza pracą.
"Moje życie zawsze było intensywne, ale ostatnio dzieje się tyle, że chwilami odczuwam ogromną potrzebę odpoczynku" - stwierdził na łamach "Na żywo".
Kacper nie kryje, że nie wyobraża sobie życia bez terminarza.
"Szczegółowy i precyzyjny plan pracy to w moim przypadku absolutna konieczność. Przy moim ADHD łatwo mógłbym się pogubić (...). Każdy dzień muszę mieć zaplanowany co do godziny i na wiele miesięcy naprzód. Dotyczy to także dni wolnych od pracy" - zdradził dziennikarce "Na żywo".
"Czasem czuję się więźniem własnego kalendarza i marzę o tym, żeby móc spontanicznie zdecydować, co robię jutro" - dodał.
Aktualnie aktor prowadzi dwa telewizyjne formaty - teleturniej muzyczny "Tak to leciało!" i reality show "Żona dla Polaka", gra w "Przyjaciółkach" i występuje w kilku spektaklach teatralnych.
"Moi znajomi się śmieją, że umawiam się z nimi na kawę z kilkunastotygodniowym wyprzedzeniem. Ale ja naprawdę mam milion rzeczy na głowie i jeśli jakiegoś spotkania wcześniej nie zaplanuję, to ono się nie wydarzy" - powiedział w nowym wywiadzie.
Kacper Kuszewski tylko od czasu do czasu - znacznie rzadziej, niż by chciał - ma wolny weekend i wtedy pozwala sobie na odrobinę szaleństwa: spontaniczny wyjazd za miasto albo city break gdzieś w Europie.
"W maju poleciałem na półtora dnia do Wenecji, bo akurat dało się to wcisnąć w grafik. W czerwcu udało mi się wyskoczyć na trekking w Apeniny... A potem wróciłem do dyscypliny mojego kalendarza" - wyznał na łamach "Na żywo".
Aktor przyznaje, że dopiero kiedy rok temu zdiagnozowano u niego ADHD, zrozumiał, dlaczego ma pewne problemy.
"Uczę się ograniczać bodźce, jak tylko uda mi się wygospodarować wolny dzień. Spędzić pół dnia w fotelu z książką, pójść na spokojny spacer, pogapić się w niebo, ugotować obiad... Dla osoby z ADHD to wyzwanie" - stwierdził w cytowanym już wywiadzie.
Dziś, pytany, czy nie żałuje, że odszedł z "M jak miłość", wymiguje się od odpowiedzi. Mówi, że nie ma czasu na rozpamiętywanie swoich decyzji sprzed lat.
Czy Kacper Kuszewski pojawi się na nagraniu jubileuszowego koncertu z okazji 25-lecia "Emki"? Przekonamy się o tym już 3 grudnia.