Ładna i słodka blondynka? Miała dość! Jedna decyzja zmieniła jej życie
Weronika Książkiewicz bardzo długo starała się wydostać z szufladki z napisem "ładna, słodka blondynka", w której utknęła przed laty - jak twierdzi - na własną prośbę. Udało się jej i dziś nie przyjmuje już ról w komediach romantycznych. Zmieniła też swoje podejście do życia. Aktorstwo przestało być dla niej najważniejsze. "Liczy się rodzina i po prostu życie" - mówi.
Weronika Książkiewicz od marca 2024 roku jest żoną starszego od niej o dwie dekady izraelskiego przedsiębiorcy Heskela Nathaniela, o którym mówi, że jest jej "bratnią duszą".
Aktorka nie kryje, że zanim Heskel pojawił się w jej życiu, najważniejsza była dla niej kariera, którą jednak - co przyznała ostatnio - wcale nie była usatysfakcjonowana.
"Grałam cały czas podobne albo takie same postaci" - przypomniała w rozmowie z "Wysokimi Obcasami", dodając, że jeszcze niedawno miała wrażenie, iż jako aktorka od lat stoi w miejscu, a jedyne, na co może liczyć, to kolejna nijaka rola w kolejnej nijakiej komedii romantycznej.
Weronika, którą aktualnie możemy oglądać w nowej odsłonie serialu "Glina" oraz w drugiej części "Furiozy", doskonale pamięta moment, kiedy postanowiła zmienić swoje podejście do aktorstwa. Pewnego dnia uznała po prostu, że nie przyjmie już nigdy roli "słodkiej blondynki" i, aby zerwać z dotychczasowym wizerunkiem, ścięła włosy na krótko i przefarbowała je na ciemny brąz.
Zmiana image'u okazała się strzałem w dziesiątkę.
"Kiedy przestałam myśleć, że ktoś mnie wrzucił do szufladki, tylko zrozumiałam, że sama do niej weszłam i sama muszę z niej wyjść, pokazać, kim jestem naprawdę, pojawiły się nowe propozycje" - opowiadała w cytowanym już wywiadzie.
Nie jest tajemnicą, że o rolę Dzikiej w "Furiozie" Weronika Książkiewicz musiała rywalizować z kilkunastoma koleżankami po fachu. Początkowo nie chciano jej nawet zaprosić na zdjęcia próbne, bo uznano, że kompletnie nie pasuje do postaci, o wcielenie się w którą zabiega. To, że stanęła w końcu przed reżyserem, wywalczyły dla niej jej agentki.
"Wiedziałam, że mnie nie chcą. Same zdjęcia próbne zresztą zaczęły się niezbyt przyjemnie, bo reżyser się ze mną nawet specjalnie nie przywitał" - wspominała w "Wysokich Obcasach".
Wygranie castingu do "Furiozy" sprawił, że Weronika wreszcie uwierzyła w siebie.
"Tej wiary, że mogę próbować zupełnie różnych rzeczy, trochę mi brakowało" - wyznała Mai Staniszewskiej z "Gazety Wyborczej".
Weronika Książkiewicz żartuje, że gdyby nie zdecydowała się na radykalną zmianę wizerunku, być może nie przyciągnęłaby uwagi Heskela. Poznała go na początku 2020 roku i, jak mówi, od razu między nimi zaiskrzyło. Niestety musieli się na pewien czas rozstać - wprowadzony na świecie z wiadomych względów lockdown uniemożliwił im swobodne kursowanie między Polską a Izraelem.
Los skrzyżował ich ścieżki w momencie, gdy Weronika rozpoczynała - po zmianie fizycznej - transformację duchową.
"Parę lat temu postawiłam na rozwój wewnętrzny, rozwój duchowy i osobisty. Bardzo dużo poświęcam temu czasu i uwagi. Staram się poznawać nowe rejony siebie i nowe techniki, którymi mogę docierać do zakamarków swojej duszy" - powiedziała "Wysokim Obcasom".
"Zaczęłam medytować" - zdradziła.
Dziś aktorka cieszy się każdą chwilą swojego życia, które - co ważne - organizuje bardzo świadomie. Przyznaje, że wyłączyła wszelkie platformy streamingowe i nie ogląda już, jak kiedyś, wszystkiego, ostatnio po telefon sięga tylko, gdy chce do kogoś zadzwonić.
"Patrzenie w telefon, przeglądanie wiadomości czy sociali to jest kolejna rzecz, która wciąga i jesteśmy gdzieś tam, zupełnie nie wiemy, co się z nami dzieje przez ten czas. A żeby pięknie żyć, trzeba być ze sobą i ludźmi wokół" - stwierdziła w cytowanym już wywiadzie.
"Myślę, że coraz bardziej umiem nic nie robić i... czerpać z tego przyjemność" - dodała.