Anna Ilczuk wyleciała z teatru, bo postawiła się dyrektorowi

Anna Ilczuk, która przez prawie dekadę wcielała się w Jolasię w "Świecie według Kiepskich", twierdzi, że czasami trzeba się zbuntować, żeby móc spojrzeć w lustro i nie wstydzić się tego, kogo się w nim widzi. Kilka lat temu wyrzucono ją nawet z teatru, bo odważyła się zaprotestować przeciwko dyrektorowi, który - według niej - skompromitował własny zespół ściągając z afisza siedem spektakli!

Teatr był jej drugim domem

Anna Ilczuk przez trzynaście lat była jedną z największych gwiazd wrocławskiego Teatru Polskiego. Mówiła, że teatr to jej drugi dom i że oddaje mu całe swoje serce. Tak było do czasu, aż w 2016 roku dyrektorem z politycznego nadania został Cezary Morawski, czyli niezapomniany Krzysztof Zduński z "M jak miłość".

- Mieliśmy jechać na festiwal do Budapesztu, potem na tournée po Kanadzie, a w perspektywie może i USA. Nowy dyrektor błyskawicznie przestawił zwrotnicę i Teatr Polski odjechał w zupełnie innym kierunku. Nie muszę dodawać, że w niedobrym. Straciliśmy twarz. Odwołane wyjazdy, spektakle - opowiadała w jednym z wywiadów.

Reklama

Anna Ilczuk: Jak zmieniła się Jolasia z "Kiepskich"?

Anna Ilczuk: Wypowiedziała wojnę dyrektorowi teatru. Zwolnił ją po donosie... portiera!

Jesienią 2017 roku Anna Ilczuk opublikowała na Facebooku kilka postów, w których poinformowała fanów wrocławskiej sceny, że Cezary Morawski ściągnął z afisza siedem spektakli, nie chce też podpisywać z aktorami kontraktów na wyjazdy zagraniczne...

- Skompromitował teatr, region, kulturę polską - napisała.

W odpowiedzi aktorka dostała wypowiedzenie z pracy w trybie natychmiastowym. Jako powód podano... palenie papierosów poza miejscami do tego przeznaczonymi.

- Nie spodobało się, że palę papierosy w teatrze. Wiem, że to podły nałóg, w dodatku paliłam tam, gdzie palić nie wolno, ale przecież od kilkudziesięciu lat była to nieformalna palarnia. Poszedł raport do dyrekcji. Sporządził go portier. Paliło tam wtedy 20 osób, a wyrzucono cztery najbardziej zaangażowane w protest przeciwko dyrektorowi - skarżyła się później "Gazecie Wyborczej", dodając, że inne aktorki - palące, ale popierające Cezarego Morawskiego - nie zostały zwolnione.

Anna Ilczuk odwołała się od decyzji swego dyrektora. Zadeklarowała nawet, że zapłaci mandat za palenie papierosów w teatrze, ale... nie doczekała się żadnej reakcji, żadnej odpowiedzi.

"Świat według Kiepskich": Renata Pałys komentuje koniec serialu

Anna Ilczuk: Słono zapłaciła za swój bunt, ale nie żałuje tego, co zrobiła

Pracę stracił także ukochany aktorki, który w liście otwartym opublikowanym na portalu e-Teatr wytknął dyrektorowi nieudolność w zarządzaniu teatrem. W jego przypadku także jako powód zwolnienia podano papierosy!

- Zapłaciliśmy za bunt. Wiedzieliśmy, jakie mogą być konsekwencje buntu, i liczyliśmy się z nimi. To nie był bunt dla samego buntu ani jakaś fałszywa celebrycka ostentacja. Zbuntowaliśmy się przeciwko niszczeniu naszego teatru - powiedziała Anna Ilczuk.

Dziś aktorka należy do zespołu stołecznego Teatru Powszechnego, ale tęskni za wrocławską sceną. Cieszy się, że Cezary Morawski został w końcu odwołany ze stanowiska. Uważa, że dobrze zrobiła, buntując się przeciwko niemu i jego metodom zarządzania teatrem.

- Czy ja jestem buntowniczką? Jestem człowiekiem, który się nie zgadza... Buntowniczką może być każdy, nawet spokojna gospodyni domowa, każdy, kto ma taki charakter - mówi.

Annę Ilczuk wkrótce będziemy mieli okazję oglądać w nowym serialu Netflixa "Pewnego razu na krajowej jedynce". Aktorka jest też jedną z kandydatek do głównej roli w filmie opowiadającym historię Violetty Villas, do którego zdjęcia próbne ruszyły kilka dni temu.

Marzena Kipiel-Sztuka jest pod opieką psychiatry. Co się stało?

  

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Anna Ilczuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy