Alina Janowska: Ukochany chciał zrobić z niej swoją niewolnicę!
Alina Janowska, czyli niezapomniana Irena Kamińska z „Wojny domowej” i ciocia Ula z „Podróży za jeden uśmiech”, była w młodości przepiękną dziewczyną. O jej względy zabiegało wielu adoratorów, ale wszystkich trzymała na dystans. Dopiero tuż po swych 20. urodzinach po raz pierwszy straciła głowę dla mężczyzny. Niestety, Włodek Galin chciał mieć ją tylko dla siebie. Zażądał nawet, by zrezygnowała z kariery, a ona... zgodziła się pojechać z nim nawet na koniec świata!
Niewiele brakowało, by Alina Janowska już u progu kariery zrezygnowała z aktorstwa. Była świeżo upieczoną absolwentką łódzkiej Szkoły Tańca Artystycznego i miała już na koncie debiut w "Zakazanych piosenkach" oraz pierwsze występy na scenie, gdy mężczyzna, którego kochała całym sercem, szantażem zmusił ją do przeprowadzki ze stolicy do Sopotu.
"Zrobił ze mnie... niewolnicę. Był cudowny, ale nieobliczalny, namiętny jako kochanek, ale nie znosił sprzeciwu" - opowiadała na kartach książki "Jam jest Alina czyli Janowska Story", wspominając Włodka Galina, który był jej pierwszą wielką miłością.
Alina Janowska poznała Włodka rok przed wybuchem powstania warszawskiego na jednej z potańcówek, które wieczorami organizowały w swoim mieszkaniu na ulicy Nowowiejskiej jej przyjaciółki - siostry Gielniewskie. Pewnego letniego wieczora 1943 roku 20-letnia Alina zwróciła uwagę na świetnie tańczącego młodzieńca. Spodobał się jej, ale nie miała w zwyczaju spoufalać się z chłopcami, więc traktowała go jak powietrze, co sprawiło, że wzbudziła jego zainteresowanie. Włodek Galin - bardzo przystojny, wysoki, wysportowany mężczyzna - był przyzwyczajony do tego, że dziewczęta szaleją na jego punkcie, więc uwiedzenie jawnie go unikającej Aliny potraktował jak... wyzwanie.
Następnego dnia Alina i kilka jej koleżanek stawiły się na przystani Kurkego. Po latach wspominała, że widok opalonego Włodka prężącego muskuły przed jachtem Wave Scraper, którego był budowniczym i kapitanem, zrobił na niej piorunujące wrażenie.
"Jacht z 25-metrowym żaglem to było coś, a pan Włodzimierz prezentował się równie okazale jak jego łódź" - opowiadała w wywiadzie.
Rejs w górę Wisły okazał się cudownym przeżyciem, a biwak w Skrzypkach miał być ukoronowaniem wspaniałego dnia i początkiem szalonej nocy. Niestety, w okolicy przystani grasowała szajka złodziei. Rabusie napadli wycieczkowiczów i ograbili ich dosłownie ze wszystkiego. Już mieli uciekać z łupem, gdy usłyszeli głośne: "Stać! Ręce do góry!".
"To Włodzio na czele kosynierów, których ściągnął z sąsiedniej wsi, przybył nam na ratunek. Został okrzyknięty bohaterem, a ja... zakochałam się w nim" - wyznała wiele lat później.
Przez kolejne miesiące Alina i Włodek byli nierozłączni. Przeżyli razem wiele pięknych chwil i wszystko wskazywało na to, że gdy tylko nadarzy się okazja, wezmą ślub. Wybuch powstania warszawskiego, do którego oboje poszli bez chwili zastanowienia, rozdzielił ich jednak na bardzo długo.
Alina Janowska po upadku powstania najpierw zaszyła się w domu swojej matki w podwarszawskich Tworkach, a po zakończeniu wojny pojechała do Łodzi, gdzie na scenie Teatru Kameralnego Domu Żołnierza zadebiutowała w spektaklu "Droga do ciebie". Była przekonana, że Włodek zginął i powoli zaczęła o nim zapominać, w czym pomagała jej praca w teatrze i w filmie, której poświęciła się bez reszty.
Pewnego dnia dostała list...
Takie postawienie sprawy sprawiło, że Alina Janowska... znów zakochała się we Włodzimierzu. Odrzuciła główną rolę, w której chciał ją obsadzić dyrektor jej teatru i pojechała na Wybrzeże, zahaczając po drodze o rodzinny dom w Tworkach, skąd wzięła ze sobą wszystkie swoje rzeczy.
Alina i Włodek ulokowali się w wynajętym mieszkaniu w Sopocie. Dopiero wtedy, gdy zamieszkali razem, Alina Janowska zorientowała się, że jej ukochany, choć bardzo opiekuńczy i niesłychanie uroczy, jest nieco za bardzo... władczy.
Praca konduktorki bardzo szybko zbrzydła Alinie. Tęskniła za sceną, za występami, a to, że ukochany traktował ją jak swoją własność, przelało czarę goryczy. Po kilku miesiącach spakowała się i na zawsze wyjechała z Sopotu.
Włodzimierz Galin w 1948 roku uciekł do Szwecji, później pływał po całym świecie jako majtek na jachcie hollywoodzkiego gwiazdora Errola Flynna, a z każdego portu, do którego zawijał, wysyłał Alinie pocztówki.
Wkrótce po rozstaniu w Włodkiem Alina Janowska najpierw na pewien czas związała się z Tadeuszem Plucińskim, potem wyszła za mąż za Andrzeja Boreckiego (miała z nim córkę Agatę), a po rozwodzie z nim poślubiła w 1963 roku Wojciecha Zabłockiego, który okazał się mężczyzną jej życia (doczekali się syna Michała i córki Katarzyny).
W połowie lat 60. aktorka wybrała się do Międzyzdrojów, gdzie miała wystąpić w parkowej muszli dla wczasowiczów i kuracjuszy, a przy okazji trochę odpocząć i, jak żartowała, nabrać wiatru w żagle. Stała na scenie, gdy zobaczyła... wpatrzonego w nią jak w obrazek Włodka.
Kilka lat później Alina dowiedziała się, że Włodzimierz Galin został przewodnikiem po Polsce szwedzkich wycieczek, a potem dostał posadę dyrektora największego domu handlowego w Krakowie. Po niespodziewanym spotkaniu w Międzyzdrojach już nigdy go nie spotkała... Włodek zmarł pod koniec lat 70. W ostatnim liście do Aliny Janowskiej poprosił, by pomogła mu załatwić zaświadczenie, że był w Armii Krajowej. Spełniła jego prośbę.
Zobacz też:
Ashley Olsen i Louis Eisner są już po ślubie. To miała być tajemnica
Paulina Krupińska zachwyciła internautów. "Olśniewająco wyglądasz"
Michał Żebrowski zdecyduje się na przeszczep włosów? "Trwa spór"