Agnieszka Fitkau-Perepeczko pomstuje na PRL-owską gospodarkę mieszkaniową
80-letnia Agnieszka Fitkau-Perepeczko, która od półtorej dekady złorzeczy na twórców „M jak miłość” za to, że w 2007 roku pozbyli się jej z serialu, na co dzień mieszka w Australii. Emerytowana aktorka od czasu do czasu przypomina o sobie dawnym fanom, publikując w mediach społecznościowych wspomnienia z okresu, gdy była żoną Marka Perepeczko, czyli niezapomnianego Janosika. Tym razem wzięła na tapet problemy lokalowe, z jakimi borykali się Polacy... pół wieku temu.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko doskonale pamięta czasy, gdy naszym krajem rządzili sekretarze Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Wychowała się przecież, wykształciła i spędziła młodość w socjalistycznej Polsce Ludowej...
Kiedy kończyła stołeczną szkołę teatralną i została żoną Marka Perepeczko, w Warszawie - w samym centrum miasta - rozpoczęto właśnie budowę Osiedla Za Żelazną Bramą. Mieszkanie w jednym z dziewiętnastu 16-kondygnacyjnych bloków tworzących "luksusowe" osiedle było marzeniem tysięcy mieszkańców, ale tzw. przydział dostać mogli tylko wybrańcy. W gronie szczęśliwców, którzy na początku lat 70. wprowadzili się Za Żelazną Bramę, było wielu popularnych artystów, a wśród nich szykujący się akurat do zagrania Janosika w serialu Jerzego Passenforfera Marek Perepeczko i jego zjawiskowo piękna żona Agnieszka.
W ostatnich latach rządów Władysława Gomułki i pierwszych latach władzy Edwarda Gierka w całej Polsce rocznie budowano i oddawano do użytku ok. 150 tysięcy mieszkań. Nic dziwnego, że zdobycie jednego z nich graniczyło z cudem. "Zwykli" obywatele o własnym M. mogli tylko pomarzyć... Co innego gwiazdy znane z małego i dużego ekranu, sceny czy estrady, które w gabinetach wpływowych prezesów Państwowych Przedsiębiorstw Gospodarki Mieszkaniowej witano wręcz z otwartymi ramionami.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko właśnie przypomniała sobie moment, gdy ona i jej mąż zostali "wyróżnieni" przydziałem na mieszkanie na Osiedlu Za Żelazną Bramą.
"Cieszyliśmy się jak dzieci, gdy dostaliśmy klucze do mieszkanka za Żelazną Bramą na ulicy Waliców" - wspomina wdowa po Janosiku.
Agnieszka wcale jednak nie była zachwycona lokalem, w którym miała zamieszkać.
Prezes oświadczył aktorce, że mieszkańcy osiedla mają wszystko w zasięgu ręki - sklepy, salon fryzjerski, a nawet punkt dorabiania kluczy.
"Mamy też obok salę kulturalno-oświatową, na której możecie wystąpić w ramach kultury dla osiedla" - Agnieszka Fitkau-Perepeczko zacytowała słowa, jakie usłyszała od prezesa.
Emerytowana gwiazda doskonale pamięta, jak Marek Perepeczko zareagował na słowa prezesa osiedla.
"Powiedział bez specjalnego zaangażowania... "Cudowne to nie jest, Panie Prezesie. To jest raczej ch*jowe". Mąż czasem używał określeń lapidarnych, ale w jego ustach brzmiało to jak muzyka" - opowiada Agnieszka Fitkau-Perepeczko.
Słowa Marka nie zrobiły na urzędniku żadnego wrażenia.
"No i ten widok z balkonu - kontynuował prezes, jakby nie zauważając uwagi męża... Wszystko na wyciągnięcie ręki, a państwo jak bogowie... na piętnastym piętrze! - dodał w euforii, pokazując parking, czyli pastwisko maluchów 126p, które z piętnastego wyglądały jakby jeszcze mniejsze..." - pisze 80-latka.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko w końcu pogodziła się z losem i wprowadziła do "klitki" za Żelazną Bramą, w której razem z ukochanym mężczyzną spędziła najpiękniejsze lata ich życia.
Agnieszka i Marek poznali się w 1961 roku w czasie składania podań o przyjęcie w poczet studentów warszawskiej szkoły teatralnej. Mieli wtedy po 19 lat, byli piękni, niezależni i bardzo ciekawi życia. Po krótkiej rozmowie w dziekanacie uczelni postanowili spotkać się ponownie, ale zapomnieli wyznaczyć miejsce i czas pierwszej randki, nie wymienili adresów, nie zapisali numerów telefonów. Nawet się sobie nie przedstawili! Pani Agnieszka dopiero w domu uświadomiła sobie, że nic nie wie o chłopaku, w którym... zakochała się od pierwszego wejrzenia.
Tymczasem Marek Perepeczko przekonał panie w dziekanacie, by pozwoliły mu przejrzeć zdjęcia wszystkich dziewcząt, które starały się wtedy o przyjęcie do szkoły. Odnalazł fotografię Agnieszki Fitkau, zapamiętał numer telefonu, jaki dziewczyna zapisała na podaniu i po prostu zadzwonił do niej.
"Powiedziałem jej później, że ten numer mi się przyśnił" - żartował w wywiadzie dla "Angory".
Agnieszka była pewna, że szczęście przyniósł jej malutki kamyk i postanowiła już nigdy się z nim nie rozstawać. Nawet podczas ślubu z Markiem talizman spoczywał na dnie jej torebki. Pobrali się w 1966 roku, natychmiast po ukończeniu studiów.
Jeszcze przed premierą "Janosika" Marek Perepeczko zagrał w wielu filmach. Pracował praktycznie bez przerwy. Jego piękna żona miała mniej szczęścia i coraz częściej myślała o zmianie zawodu. W końcu zdecydowała się odejść z Teatru Komedia, z którym związana była przez 10 lat i w którym również, podobnie jak w kinie i telewizji, nie w pełni wykorzystywano jej talent. Zamieniła scenę na... wybieg dla modelek.
Okazało się, że nowe zajęcie - oprócz satysfakcji - dało jej również możliwość zrealizowania największej pasji - podróżowania. Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku Agnieszka została wybrana przez Modę Polską do reprezentowania krajowych wyrobów z wełny na targach mody w Australii. Pełna entuzjazmu wyjechała na antypody i tak bardzo spodobało się jej życie poza nękaną wówczas kryzysem Polską, że postanowiła nie wracać do Warszawy. Była wiosna 1981 roku, gdy wysłała mężowi krótki list.
"Przyjeżdżaj. Znalazłam dla nas raj na ziemi" - napisała.
Nie przypuszczała, że przyjdzie jej czekać na ukochanego mężczyznę kilka lat.
"Zostałam nagle zupełnie sama. Wszystko dookoła było nowe: język, ludzie, nawet jazda samochodem lewą stroną drogi. Mogłam liczyć tylko na siebie. Byłam zadowolona, że jestem w Melbourne, ale wieczorami płakałam w poduszkę... Tak bardzo tęskniłam za moim Markiem" - opowiadała Bohdanowi Gadomskiemu z "Angory".
Niestety, w Polsce wprowadzony został akurat stan wojenny, więc Marek Perepeczko mógł jedynie marzyć o wyjeździe do Australii...
Przez cztery lata państwo Perepeczkowie żyli oddaleni od siebie o tysiące kilometrów. Wiedzieli, że miłość na odległość może się szybko wypalić, że korespondencyjne małżeństwa nie mają dużych szans na przetrwanie, więc z całych sił walczyli o to, by być razem. W czasie kiedy Marek starał się o pozwolenie na wyjazd, jego żona przygotowywała się na spotkanie z nim - kupiła, wyremontowała i urządziła w Melbourne duży dom z ogrodem, pracowała jako fotograf, a od czasu do czasu grała w australijskich serialach. Wreszcie - w 1985 roku - nadszedł upragniony przez oboje małżonków moment. Marek Perepeczko dołączył do żony.
Tym razem rozłąka trwała znacznie dłużej niż poprzednio. Agnieszka Perepeczko mieszkała w Australii, Marek Perepeczko w Warszawie i znów byli jedynie małżeństwem... korespondencyjnym.
Po powrocie do Polski aktor zamknął się we własnym domu, z nikim się nie spotykał, nie przyjmował żadnych propozycji teatralnych i filmowych. Żył jak pustelnik. W końcu jednak dał się namówić na objęcie funkcji dyrektora Teatru im. Mickiewicza w Częstochowie i rolę w "Sarze" Macieja Ślesickiego - reżysera, który - co aktor zawsze podkreślał w wywiadach - stworzył go na nowo. Potem przyszła rola komendanta w "13 posterunku" i ciężka praca w teatrze. Agnieszka powoli stawała się dla niego tylko cudownym wspomnieniem z przeszłości...
Nie wiadomo, jak zakończyłby się związek państwa Perepeczków, gdyby nie nagłe i zupełnie niespodziewane zaproszenie do Polski, jakie przesłał Agnieszce wydawca jednego z pism po lekturze jej książki "Babie lato, czyli bądź szczęśliwa całe życie". Agnieszka Perepeczko zaproszenie przyjęła i na początku lata 2001 roku zjawiła się w Warszawie po kilkunastoletniej nieobecności. Podobno na widok męża, który w niczym już nie przypominał muskularnego Janosika sprzed lat, zamarła. Marek utył bowiem tak bardzo, że żona - od lat zgłębiająca tajniki zdrowego żywienia - miała pełne ręce roboty, by - jak żartowała - odchudzić go przynajmniej do przyzwoitych rozmiarów.
To, że oboje byli w Polsce, wcale nie znaczyło, że bez przerwy byli... osobno. Mieli co prawda mieszkanie w Warszawie, ale przecież Marek Perepeczko pracował w Częstochowie i zdarzało się, że nie widywał żony przez parę dni.
Kiedy na początku 2003 roku Agnieszka dostała propozycję dołączenia do obsady serialu "M jak miłość", postanowiła zostać w kraju na dłużej. Mąż cieszył się, że wreszcie to ona może czuć się jak gwiazda, bo rola ekscentrycznej Simony u boku Teresy Lipowskiej i Witolda Pyrkosza dała jej ogromną popularność. Wszystko wskazywało na to, że po latach spędzonych z dala od siebie, jesienią życia będą się cieszyć razem...
Po śmierci Marka (aktor odszedł 17 listopada 2005 roku) Agnieszka wyznała, że nie wie, jak udało się jej i jej ukochanemu przetrwać razem 44 lata, 4 miesiące i 23 dni.
"Mimo rozstań, zawirowań, życiowych zakrętów, nigdy nie przestaliśmy się kochać" - napisała w mediach społecznościowych.
Zobacz też:
Joanna Opozda i Remigiusz Mróz razem? Pisarz komentuje! "Czas ujawnić prawdę"
Tak mieszka Katarzyna Pakosińska. Gwiazda pokazała swój dom! Przytulnie?
Anna Nicole Smith osierociła małą córkę. Nastolatka jest dziś kopią mamy