"Szadź": Zło jest coraz bardziej wysublimowane [wywiad z Anną Cieślak]
Anna Cieślak jest artystką wszechstronną. Od lat gra w telewizji, w kinie i na deskach teatru. Użyczała głosu uwielbianym bohaterkom animacji, a fani gier komputerowych znają ją doskonale z produkcji takich jak "The Last of Us" czy "Wiedźmin: Dziki Gon". O trzecim sezonie "Szadzi" (premierowy odcinek jest już dostępny na player.pl), zmaganiach Moniki z Wolnickim (Maciej Stuhr) i wyrwaniu się spod jego wpływu, nowych wyzwaniach oraz tajnikach pracy w dubbingu możecie przeczytać w poniższym wywiadzie.
Katarzyna Ulman, Interia: Co najbardziej zaintrygowało panią w postaci Moniki Wolnickiej?
Anna Cieślak: Bezsilność - czyli stan, który jest najtrudniejszym stanem dla człowieka. Niemożliwość znalezienia drogi wyjścia z opresyjnej sytuacji, co było przedstawione już w pierwszym sezonie "Szadzi". Podobne emocje pojawiły się również w serii drugiej, w której Monika jest już bardzo świadoma przyczyn sytuacji, w której się znajduje. W trzeciej części moja bohaterka chce zmienić siebie, chce dać sobie i swoim dzieciom szansę na normalne życie, nie męczyć się dłużej. To jest teraz jej celem.
Czy Monika stanie się bardziej aktywna w swoim życiu i wyrwie się spod wpływu męża? Co może ją do tego zmotywować?
- Myślę, że niewątpliwą siłą postaci, którą gram, jest bycie matką. Bardzo często ludzie toną w natłoku problemów, bo nie potrafią zmienić siebie i swojego podejścia do życia. Kiedy pojawiają się dzieci, ich bezpieczeństwo i przyszłość staje się priorytetem. włącza się pierwotny instynkt rodzicielski, czyli potrzeba chronienia swojego potomstwa. Chociaż sama nie jestem matką, wierzę, że jest coś takiego jak matczyna intuicja, która powoduje, że zaczynasz myśleć, co możesz zrobić dla dobra swoich dzieci. I to wygrywa (sądzę, że mogę użyć tego sformułowania) z syndromem sztokholmskim Moniki.
Czy w trzecim sezonie Monika znajdzie w kimś oparcie, czy dalej będzie ze wszystkimi problemami zmagać się samodzielnie?
- Nie będzie jej łatwo, bo Monika cały czas kocha swojego męża, choć wie, że to jest relacja patologiczna. Próbuje jednak zmienić swoje życie dla dobra dzieci, zapewnić im stabilizację psychiczną. Stara się stworzyć inną relację, aby czuły się bezpiecznie. W trzecim sezonie zobaczymy też jak silnie oddziałują geny, jak potężna jest manipulacja ze strony syna Moniki, który zaczyna podążać drogą ojca. Teraz dla niej najważniejsze jest to, że ma przy sobie młodego człowieka z tym samym DNA, który zaczyna uprawiać, jeszcze nieumiejętnie, ale jednak taką samą manipulację. Rozwijając swoją tożsamość, dojrzewając, próbuje kontynuować to, co zapoczątkował ojciec, czyli osłabienie matki.
Czyli więcej komplikacji niż do tej pory.
- Użyłabym sformułowania: "Małe dzieci, mały kłopot. Duże dzieci, duży kłopot".
W najnowszej, trzeciej odsłonie "Szadzi" do obsady dołączy kilka nowych osób. Czy któraś z nich wpłynie na losy Moniki?
- Jest nowa postać, która będzie miała duży wpływ na Monikę i będzie chciała swoimi emocjami spowodować, by poczuła się lepiej. Pytanie, czy Monika jest już osobą na tyle samodzielną i wyleczoną po relacji patologicznej, żeby móc komuś znowu zaufać.
Na planie pani głównym partnerem jest Maciej Stuhr, który w tym sezonie stanie również za kamerą. Jak układała się współpraca z Maciejem Stuhrem-reżyserem?
- Z Maćkiem na planie to jest moje trzecie spotkanie na przestrzeni piętnastu lat, więc jest to jakiś kawał czasu, gdzie wspólnie mogliśmy obok siebie dojrzewać aktorsko. Nie wiem, jak z Maćka strony, ale ja sądzę, że wypracowaliśmy wzajemne zaufanie, a to jest podstawą do tego, aby dać się poprowadzić. Jeżeli pyta pani mnie, jak pracowało mi się z Maćkiem jako reżyserem to powiem - bardzo dobrze. Użyłabym nawet słowa zachwycająco, ponieważ świetnie było patrzeć jak prowadzi młodych ludzi na planie. Maciek ma ogromne zdolności pedagogiczne, co już udowodnił wielokrotnie. Bardzo podoba mi się, jak robi dyplomy studentom w Akademii Teatralnej, każdy ma swoje dwie minuty, które potem może użyć jako demo w filmie. Zrobił z nimi spektakl teatralny "Inni ludzie" na podstawie książki Doroty Masłowskiej, który odniósł ogromny sukces.
- Kocha pracować z ludźmi, przejmuje się losami aktorów na scenie, bierze za to odpowiedzialność. Czym innym jest jednak prowadzenie świadomego aktora, bo wystarczy dać uwagę i on to lepiej lub gorzej to zrealizuje, natomiast bardzo trudno jest poprowadzić dzieci tak, żeby były naturalne przed kamerą. Maciek to potrafi i to było moje odkrycie, choć nie zaskoczenie, bo wiem, że mu zależy na drugim człowieku. Pomimo tego, że pozornie wydaje się introwertykiem, to tak naprawdę ma w sobie ogromnie dużo empatii i skupia się na tym, jak otworzyć partnera w pracy aktorskiej, a w reżyserii podpowiadając pomysł, jak zrealizować daną scenę, czyli np. jakie zadanie dać niedoświadczonemu aktorowi, żeby uruchomić jego naturalność. Byłam świadkiem sytuacji, gdzie się to stawało, więc bardzo mu kibicuję na drodze reżyserskiej, ponieważ uważam, że ma ku temu ogromne predyspozycje.
Co najbardziej zaskoczy widza w trzecim sezonie "Szadzi"?
- Myślę, że zjawisko bezwzględności. Jeśli wydawało nam się, że bohater serialu w pierwszej i drugiej części jest bezwzględny i bezkarny, to tutaj jest jeszcze gorzej - jest jeszcze bardziej kreatywny w tym ZŁU, które konsekwentnie wypuszcza w świat krzywdząc, raniąc i zabijając w poczuciu racji, że rozlicza się z jakimiś historiami. Bezwzględność głównego bohatera jest bardziej okrutna niż poprzednich sezonach; może nawet użyłabym słowa bardziej wyrafinowana. To ZŁO z czasem jest coraz bardziej wysublimowane.
Jest na co czekać.
- Jestem bardzo ciekawa, jak to będzie wyglądało. Teraz mówiłam o Maćku, ale myślę, że świetną i bardzo trudną rolę będzie miała też Karolina Gorczyca. Odkrywamy również możliwości mojego serialowego syna jako aktora, który będzie miał w trzecim sezonie dużo do pokazania na ekranie. Oczywiście jest komisarz Polkowska, czyli Ola Popławska. W tej serii zagra także Magda Popławska i będzie miała bardzo ważną rolę w serialu.
Może pani zdradzić, czy na ekranie siostry Popławskie będą po przeciwnych stronach, czy jednak ich bohaterki będą sojuszniczkami?
- Nie wiem, jak Magda zagra tę postać, bo nie widziałam jeszcze odcinków. Znam tylko scenariusz, który przeczytałam. Komisarz Polkowska jest już doświadczonym graczem, coraz silniejszym żołnierzem, który broni pewnych wartości. To przez co przeszła, powoduje, że z jednej strony, jest coraz bardziej odporna, a z drugiej - jeszcze bardziej wrażliwa. A i Bartek Gelner, jako policjant śledczy Tomasz Mrówiec, będzie miał bardzo dużo do pokazania. Nie ukrywam, że z ciekawością czekam na to, żeby zobaczyć, jak z tymi postaciami, o których czytałam na papierze poradzą sobie moi koledzy, bo mają co grać!
Korzystając z okazji chciałam zapytać panią o początek pani przygody z dubbingiem. Użyczała pani głosu wielu bohaterkom filmów animowanych m.in. Annie w obu częściach "Krainy lodu", czy Ellie z "The Last of Us" i Ciri z "Wiedźmina", które należą do jednych z moich ulubionych postaci z gier komputerowych.
- Moja przygoda z dubbingiem zaczęła się od miłości do radia. Już na warsztatach - to były Mistrzowskie Warsztaty Radiowe w Szkole Teatralnej w Krakowie - miałam okazję poznać serce Polskiego Radia czyli Romanę Borkowską, która była reżyserem i realizatorem; doświadczoną osobą budującą wspaniałe spotkania, rozmowy, słuchowiska radiowe. To ona zaszczepiła we mnie miłość do mikrofonu, ponieważ sama miała jej ogromnie dużo. Z taką pasją o tym opowiadała, że pomyślałam sobie: "to jest ciekawe, chcę się z tym zmierzyć". Potem, kiedy przyjechałam do Warszawy, zostałam zaproszona na spotkanie, w którym miałam okazję pracować z Januszem Kukułą, dyrektorem Teatru Polskiego Radia, który również kocha aktorów i wierzy w historie, które opowiada. Dla mnie jest jednym z ostatnich bastionów pięknego słowa przed mikrofonem, takiej szlachetności wyrazu. No i te spotkania z aktorami, których już nie widujemy w serialach, a są to moi profesorowie, moi mistrzowie, moje autorytety... Ich właśnie spotkałam w radiu i to tam mogłam od nich od nich się uczyć, "kraść" ich doświadczenie. O większości z nich zapomniano z racji wieku, a z racji doświadczenia dalej funkcjonują i to świetnie. Te spotkania zbudowały we mnie miłość do pracy z mikrofonem, tam nie liczy się jak wyglądasz, jakie zdjęcia opublikujesz w internecie... Liczy się twoja prawda, twoje emocje tu i teraz oraz zaufanie do reżysera, który cię prowadzi.
Jak wygląda praca aktora, który próbuje odwzorować ducha i serce komputerowej postaci?
- Jeśli chodzi o dubbing, to jest to trochę inny rodzaj pracy. W Teatrze Polskiego Radia nagrywamy słuchowisko, mamy więcej czasu na to, żeby stworzyć postać tak, jak w normalnym teatrze, jest czas na zbudowanie tożsamości. Natomiast dubbing w filmie animowanym czy grze komputerowej to zupełnie inny rodzaj pracy. Dubbingowanie postaci, zwłaszcza postaci animowanej (na przykład polskiej Anny z "Krainy lodu") to ogromna lekcja, dla mnie przede wszystkim, pokory. Ta postać już jest i już żyje. Ja muszę w nią uwierzyć i się z nią zespolić; muszę dołączyć do tej historii jako dźwięk. Większość pracy nad tą postacią została już wykonana, a ja muszę oddać to, do czego mnie zaproszono najlepiej jak potrafię. Bardzo ważne jest jaką relację ma się z reżyserem dubbingu, żeby nauczyć się wchodzić w "kłapy", czyli kiedy postać otwiera buzię i być organicznie razem. Wtedy następuje takie połączenie, które na koniec daje prawdę postaci, ja czuję, że jestem Anną, Anna "czuje, że jest mną".
- Jeżeli chodzi o grę komputerową.... Kiedyś było tak, że jak gra wchodziła na rynek w Stanach Zjednoczonych (zresztą tak samo też było z filmem) to dopiero trzy miesiące później była w Polsce. Teraz czasy się zmieniły i premiera jest tego samego dnia na całym świecie. W tym momencie, kiedy ja nagrywam głos postaci, gra jeszcze się tworzy i nadal trwają nad nią prace. Są różne wersje, więc ja wchodząc do studia muszę nagrać osiem lub dziesięć wersji tego samego zdania, wierząc, że twórcy wybiorą tę odpowiednią do historii. Ta praca jest jak robienie na drutach małych oczek i nieprzepuszczanie żadnego. Po kilka razy nagrywamy to samo zdanie w różnych emocjach, przestrzeniach; jak jestem blisko; jak szepczę; jak jestem daleko; jak krzyczę; jak żądam; jak płaczę; jak jestem bezsilna. Muszę być elastyczna i tych opcji podać parę, podczas gdy na ekranie widzę aktorów podpiętych do motion capture, czyli ubranych w kombinezon, na którym znajduje się na samej twarzy 27 diod, które odbierają receptory i przekazują mimikę człowieka, z której później tworzą komputerową siatkę i narzucają na postać. Widzę więc ubranego w kostium aktora wykonującego bardzo dziwne rzeczy na sali gimnastycznej, który ma bardzo dużo kropek na całym ciele, i robi to wszystko na zielonej ścianie. Nie ma to nic wspólnego z historią, którą później widać w grze. Sama sobie nie zdaję sprawy w jakim wydarzeniu biorę udział - to dopiero widzę po czasie, jak już są gotowe fragmenty. Warto też powiedzieć o tym, że grafika i historia mają ogromne znaczenie we współczesnych grach komputerowych. Kiedyś szedł ludzik, który zabijał i tracił życie, a teraz można spędzić bardzo długi czas na wypatrywaniu niuansów i szczegółów w scenografii gier komputerowych. To jest przepięknie zrobione, efekt jest piorunujący i porażający.
Podejrzewam, że nagrywanie onomatopei i wszystkich dźwięków, jakie wydaje postać, kiedy biega, skacze, ginie - to niezły ubaw.
- Zdecydowanie, jednak po godzinie nagrywania tak różnych dźwięków, zastanawiam się, kim jestem. To jest niezła karuzela dla mózgu. Dubbingowanie gier komputerowych jest jedną z najtrudniejszych rzeczy z jaką miałam styczność dlatego, że mózg w jednym momencie pracuje na kilku przestrzeniach. Po pierwsze widzę aktorów, którzy coś robią ale to nie jest świat, tak jak w animacji, gdzie widzę gotową historię i wchodzę w nią. Tu widzę aktorów, jak wspominałam, podpiętych do motion capture i muszę wyobrazić sobie, co grają. W tym samym czasie słyszę angielską wersję i polskiego reżysera, który mnie prowadzi. Mam sekundówkę, już nawet nie minutówkę, tylko sekundę, w której muszę się zmieścić, ponieważ wszystko jest precyzyjnie zaplanowane. Muszę być profesjonalna, odtwórcza i kreatywna jednocześnie. Po pięciu godzinach pracy w studio wychodzę i naprawdę rzeczywistość mi się wykrzywia (śmiech). Dubbing to szalenie trudne zadanie, ale porywające. Uwielbiam to.
Pierwszy raz użyczyła pani głosu Ellie, bohaterce "The Last of Us", w 2013 roku. Druga część ukazała się na rynku siedem lat później. Jak skonstruowała pani tę postać po takim upływie czasu?
- Ellie jest mi bardzo bliska. Mam wrażenie, że w tej przerwie czasowej dojrzewałam razem z nią, byłam zupełnie gdzie indziej, na innym etapie świadomości, pod wpływem różnych życiowych doświadczeń. W tej przerwie wiele się zdarzyło, wiele przeżyłam, to spowodowało, że zmienił się mój głos, wrażliwość i moja świadomość. W drugiej część "The Last of Us" Ellie jest silna i słaba jednocześnie; jest zaprzeczeniem samej siebie.
A jak to miało miejsce z Ciri?
- Kwestie Ciri nagrywałam w tym samym studiu dźwiękowym, więc realizatorzy już mnie znali i wiedzieli, jak mnie poprowadzić. Musiałam zespolić się z postacią, z wersją językową, reżyserem oraz moją wrażliwością, którą chciałam oddać tej postaci. Ciri jest postacią podróżującą pomiędzy światami, taką trochę metafizyczną. I we mnie jest ta dwoistość czyli wrażliwość i siła naprzemiennie. Nigdy nie wiem co weźmie górę - moje emocje i moja wrażliwość, czy moja racjonalność i siła.
Jakie są pani przyszłe plany zawodowe? Obecnie trwają zdjęcia do serialu "Mój agent", który jest naszą wersją serialu "Call My Agent"?
- Dokładnie tak, to jest właśnie ta historia, tylko w polskich realiach. Siłą tego serialu jest pokazanie aktora jako człowieka, a nie bożyszcza. Zobaczenie Magdy Cieleckiej w roli Magdy Cieleckiej, Grażyny Szapołowskiej jako Grażyny Szapołowskiej, czy Krystyny Jandy w roli Krystyny Jandy będzie bardzo ciekawe. To jest taki efekt domina, ponieważ są w tym serialu gwiazdy, agenci i ich asystenci. Gwiazdy mają prawo do swoich emocji, bo od wszystkiego innego mają agentów, którzy załatwiają ich sprawy, ale w związku z tym sami nie mają prywatnego życia. Są jeszcze asystenci "stojący" za plecami agentów i dbający o to, aby jednak zachować zdrową higienę pracy. Cieszę się, ponieważ realizujemy serial, w którym przypominamy widzom kto jest w Polsce prawdziwą gwiazdą (śmiech).
Pierwszy odcinek trzeciego sezonu zadebiutował w Playerze 2 września. Kolejne odcinki co tydzień.
Zobacz też:
"Szadź 3": Aleksandra Popławska: "Historie, które wolimy oglądać tylko na ekranie"