Świat według Kiepskich
Ocena
serialu
9
Bardzo dobry
Ocen: 9173
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Świat według Kiepskich": To koniec kultowego serialu. Nowa rola życiowa Renaty Pałys

Renata Pałys sama się zastanawia, dlaczego widzowie tak bardzo polubili graną przez nią Helenę Paździochową w "Świecie według Kiepskich". Za to doskonale wie, w czym tkwi absolutna wyjątkowość tego serialu i jego odmienny odbiór przez różne grupy społeczne. I nie zgadza się z tym, że nie trafił on do Księgi Rekordów Guinnessa jako najdłużej kręcony sitcom na świecie!

Emitowany obecnie na antenie Polsatu 35. sezon "Świata według Kiepskich" jest, niestety, zarazem ostatnim. Jak będzie wyglądał... świat bez Kiepskich?

- Pewnie tak samo jak przed Kiepskimi. Owszem, serial ten wniósł w nasze życie wiele uśmiechu, pozostawił mnóstwo powiedzeń, które dziś funkcjonują w powszechnym użyciu, nawiązując do różnych zabawnych sytuacji pokazanych na ekranie. Początkowo wydawało mi się, że bazujemy na humorze abstrakcyjnym, czas pokazał jednak, że nie jest on zawieszony w próżni, a twórcy serialu, obdarzeni genialnym zmysłem obserwacji, pokazują w gruncie rzeczy lustrzane odbicie tego, co nas otacza na co dzień. Kiedyś zaczepiła mnie pewna pani i z całkowitą powagą zapytała: "Jak żyć"? Byłam pod wrażeniem.

Reklama

Niektórzy zarzucali "Kiepskim" zbyt obcesową formę i wręcz żołnierski dowcip...

- Mieliśmy tu do czynienia z dwiema warstwami komediowej narracji - pierwszą, rzeczywiście dosadną, czasem niewybredną, i drugą, która niejako w tle niosła w sobie spory ładunek intelektualnej aluzji, odwołań do literatury, filmu, polityki, ale nie każdy potrafił to odczytać. Na tym też polegała wyjątkowość tego serialu i jego odmienny odbiór przez różne grupy społeczne.

Powstał on w 1999 roku i od tego czasu trwał na antenie Polsatu przez 22 lata...

- Co czyniło go najdłużej kręconym sitcomem na świecie! Produkcja nawet zgłosiła ten fakt do Księgi Rekordów Guinnessa, ale okazało się, że dłuższy staż mają "Simpsonowie" - choć jest to kreskówka, więc uważam, że zupełnie co innego. Ale rekordu nie uznali.

Nie wszyscy wiedzą, że w "Kiepskich..." pani nie tylko grała, ale i współtworzyła scenariusze...

- To się stało całkiem przypadkiem. Trochę dla żartu napisałam kiedyś jeden odcinek, spodobał się produkcji i od tego czasu zapraszano mnie do współpracy. Ale zdecydowanie wolałam grać - wcielanie się w postać Heleny Paździochowej dawało mi dużo radości i dobrej zabawy. Cieszę, się, że była to przygoda na lata.

Właściwie za co widzowie lubią Paździochową? 

- Mnie też to zastanawia, bo przecież nie jest to postać sympatyczna. Często aktorki boją się takich ról, bo cierpi na tym ich osobisty wizerunek. Ja nigdy nie miałam z tym problemu i nigdy się nie spotkałam z negatywnym odbiorem. Choć ludzie zdecydowanie utożsamiają mnie z Paździochową, często zwracają się do mnie: "pani Heleno", na szczęście są też tacy, którzy mówią jeszcze "pani Renato", więc nie jest źle...

A mogło się zdarzyć, że wcale nie byłaby pani Paździochową, tylko Halinką Kiepską!

- O nie, nigdy nie starałam się o tę rolę. Ale, jak to mówią, w każdej plotce jest ziarnko prawdy. Bo pierwotnie Ferdka Kiepskiego miał grać nie kto inny jak - niestety świętej pamięci dziś - Rysiek Kotys, czyli mój późniejszy serialowy mąż. Twórcy uznali jednak, już wtedy, że jest do tej roli zbyt wiekowy i powierzyli ją Andrzejowi Grabowskiemu. Ale Rysiek się tak spodobał, że wymyślili dla niego rolę Paździocha, a w ostatniej chwili, kiedy okazało się, że potrzebna mu żona, dokooptowali mnie. Byłam jedyną aktorką w obsadzie, która nie przeszła castingu. Propozycję, żebym to była ja, rzucił drugi reżyser Stanisław Drozdowski - i tak się znalazłam z w tym serialu. Początkowo Paździochowa była postacią dalekiego planu, wychodziłam np. na korytarz i wołałam: "Marian, do domu", i na tym kończyła się moja rola. Z czasem, ku mej radości, znacznie ją rozszerzono, było więc na czym tę postać budować.

Stworzyliście z Ryszardem Kotysem niezapomniany duet małżeński...

- W dodatku z tak długim stażem, jakiego mogłoby nam pozazdrościć niejedno małżeństwo w realu. Była to para specyficzna - walczyli ze sobą, kłócili się na każdym kroku, a jednocześnie wspierali, zawiązywali sojusze, spiskowali, kręcili - zawsze kiedy trzeba było stawiać czoła światu, wobec którego trwali w ciągłej, solidarnej kontrze. Uwielbialiśmy to grać.

Jakie były Wasze prywatne relacje?

- Dokładnie odwrotne niż w serialu - bardzo się z Ryśkiem lubiliśmy, byliśmy nierozłączni nie tylko przed kamerą, ale i w garderobie, w pokoju aktorskim. Rozumieliśmy się bez słów. Mam dla Ryśka ogromny szacunek, wiele mu zawdzięczam jako aktorka i człowiek. Wielokrotnie korzystałam z jego cennych rad, odwdzięczałam mu się jak umiałam troską i opieką na planie, dbaliśmy zresztą o siebie nawzajem - jak na stare, dobre (za kulisami) małżeństwo przystało. Niektórzy myśleli nawet, że naprawdę jestem żoną Rysia Kotysa, bo takie głosy też do mnie docierały. Bywało, że byli zdezorientowani - kiedyś załatwiałam sprawę w banku, obsługiwał mnie pan dyrektor, który orzekł, że muszę przyjść z mężem. "Tylko z tym prawdziwym"... - dodał niepewnie. Okazało się, że sam jest wielkim fanem "Świata według Kiepskich".

Jak reagował na to pani ślubny mąż? Nie był zazdrosny o serialowego?

- Mój mąż (Krzysztof Pałys - przyp. red.) jest aktorem, dobrze wie, z czym się wiąże ta praca. Jesteśmy małżeństwem z 40-letnim stażem, mamy do siebie dużo zaufania. Poznaliśmy się we Wrocławskim Teatrze Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego. On też oglądał mnie w "Kiepskich" i widząc, co wyczynia tam Paździochowa, powtarzał złośliwie: "Dobrze cię tam znają", i bardzo współczuł Paździochowi!

Paździocha nie ma, Ryszard Kotys odszedł półtora roku temu - z pewnością było to dla pani przykre przeżycie?

- Dla mnie i dla nas wszystkich - po 22 latach wspólnej pracy byliśmy dla siebie bliscy jak rodzina. Tym bardziej, że nie kręciliśmy tego non stop. Spotykaliśmy się dwa razy w roku, w sesji zimowej, potem letniej, co pozwalało nam patrzeć na siebie z przyjaźnią, nigdy nie zmęczyć się sobą i tęsknić za każdym następnym spotkaniem. Tę ostatnią transzę, która obecnie jest w emisji, kręciliśmy jeszcze za życia Ryśka. Z Ryśkiem i bez Ryśka zarazem, bo zbyt źle się już czuł, by być na planie, ale mówiło się, że jest - w innym pokoju, za ścianą - a jego głos dobiegał z off-u. W trakcie realizacji tej transzy Rysiek zmarł. Później jeszcze dokręcono odcinek specjalny, ze zrealizowanym komputerowo udziałem obu nieodżałowanych kolegów - Ryśka i Darka Gnatowskiego, który odszedł kilka miesięcy wcześniej. Obie rodziny wyraziły zgodę na wykorzystanie ich wizerunku. Nie oglądałam tego odcinka i na razie nie zamierzam, zbyt świeże to jeszcze wszystko, zbyt boli...

Co dalej pani będzie robić, skoro skończyli się Kiepscy?

- Trafiłam do serialu "Policjanci i policjantki", gdzie mam rolę nie dużą, nie małą, taką w sam raz,  poza tym jest on realizowany we Wrocławiu, gdzie mieszkam, i to jest dla mnie plus. Gram jeszcze w krakowskim Teatrze Komedia, który - wbrew nazwie - ma siedzibę w Warszawie i z którym sporo podróżujemy - byliśmy ostatnio w Brukseli, Pradze, Wiedniu, Rzymie. Lubię to, ale myślę o powolnym wycofywaniu się z aktywnego grania.  Zrezygnowałam też z innych zajętości, m.in. z reżyserii spektakli dla dzieci, czym zajmowałam się przez parę ostatnich lat. To wyhamowywanie ma związek z wydarzeniem, które w sposób cudowny zmieniło mój świat. Bo tak już w życiu jest, że sprawy smutne mieszają się z radosnymi, a mnie spotkało coś, o czym marzyłam od wielu lat - zostałam babcią!

Serdeczne gratulacje! Wnuczka, czy wnuczek?

- Wnuczka! Marysią obdarowali nas syn i synowa. To niesamowite jak bardzo kocha się od pierwszych chwil takie maleństwo, tylko za to, że jest! Postanowiliśmy z mężem, że będziemy dziadostwem na cały etat. To znaczy jak synowa wróci do pracy, zajmiemy się małą od A do Z, stąd moje przygotowania "terenu" do tego wyczekanego, ale też i odpowiedzialnego zadania. 

Zatem zmniejsza pani aktywność zawodową i pewnie też podróżniczą - bo jest pani z zamiłowania obieżyświatem...

- To prawda, kocham podróże, te bliskie i dalekie. Z moim mężem penetrujemy okolice Wrocławia,  Dolny Śląsk i Kotlinę Kłodzką, która oferuje wiele atrakcji. Wyjeżdżamy zwykle w powszednie dni, żeby nie było tłoku, zabieramy rowery, spacerujemy, zwiedzamy. Co roku jeździmy też w Zachodniopomorskie, nad jezioro Płociczno. To miejsce, gdzie zawsze spędzałam wakacje z rodzicami, potem z już z własną rodziną. Wszyscy mamy sentyment do niego. To miejsce jest przepiękne i takie „nasze”.  Ale nie ukrywam, że lubię egzotykę, której pierwszy raz posmakowałam parę lat temu. Mój przyjaciel Tomek Bonek, autor książek podróżniczych, namówił mnie wtedy na wyprawę do Azji. Pojechałam i ... złapałam bakcyla. Od tego czasu zdążyłam już odwiedzić Kambodżę,  Laos, byłam w Indonezji - na Borneo, Komodo, Sulawezi, Flores, Bali i w wielu innych, ciekawych zakątkach Dalekiego Wschodu. Potem zmieniliśmy kierunek i polecieliśmy do Brazylii, Argentyny i Chile, miedzy innymi na Wyspę Wielkanocną. W Rio noclegi na samej Copacabanie, w Chile rozruchy w Santiago de Chile, ale też niezapomniane widoki, wrażenia i wspomnienia, które pozostają na zawsze. W tym roku zdążyłam już zaliczyć Meksyk, a w listopadzie ruszamy znów - miała to być Sri Lanka, ale w związku z panującą tam sytuacją zdecydujemy się pewnie na inny kraj. Zdaję sobie sprawę, że będę musiała zrobić sobie chwilową przerwę od tych podróży, ale pocieszam się myślą, że kiedy Marysia podrośnie, wyruszę znów wraz z nią - niech rośnie obywatelka świata! 

Jak pani  udaje się zachowywać tak dobrą kondycję?

- Robię, co mogę. Co rano wylewam na siłowni hektolitry potu, staram się zdrowo odżywiać (z naciskiem na "staram się"), nie liczyć lat. Walka ze starością jest z góry skazana na niepowodzenie. Na szczęście mam tak dużo zajęć i obowiązków, że nie starcza czasu, by o tym myśleć i zamartwiać się. Cieszę się każdym dniem i żyję do przodu - i ta ciekawość jutra jest moją główną siłą napędową.

Rozmawiała: Jolanta Majewska

Zobacz też:

"Złotopolscy": Anna Przybylska była niedysponowana na planie serialu?

Dorota Kwiatkowska: Seksbomba polskiego kina. Dzięki tej roli przeszła do historii

"Gliniarze": Oliwia Bieniuk dołącza do obsady serialu Polsatu

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Świat według Kiepskich | Renata Pałys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy