Przyjaciele Friends
Ocena
serialu
9
Super
Ocen: 1463
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Nie żyje Matthew Perry. Gwiazdor "Przyjaciół" miał 54 lata

Nie żyje Matthew Perry. Gwiazdor serialu "Przyjaciele", produkcji uwielbianej przez wielu widzów, zmarł w wieku 54 lat.

Matthew Perry nie żyje. Policja znalazła ciało aktora w jego domu

Jak donoszą zagraniczne media, ciało aktora znaleziono w jego domu w Los Angeles w wannie z hydromasażem. Służbom medycznym, które przybyły na miejsce, nie udało się uratować Perry'ego. Serwis Deadline informuje, że w sprawie śmierci amerykańskiego gwiazdora rozpoczęto śledztwo, a na miejscu zdarzenia nie znaleziono narkotyków. Nie było też śladów przestępstwa. Policja nie podaje przyczyn śmierci. 

Matthew Perry: Widzowie pokochali go za rolę Chandlera

Matthew Perry przyszedł na świat 19 sierpnia 1969 roku w Willimastown. W wieku 15 lat przeprowadził się do Los Angeles, by zamieszkać z ojcem i to właśnie w Mieście Aniołów zainteresował się aktorstwem. Zaczynał od występów w szkolnych przedstawieniach i bardzo szybko został dostrzeżony przez producentów.

Reklama

Po raz pierwszy pojawił się w telewizji w 1987 w serialu "Second Chance". Mimo kiepskich recenzji produkcji, początkujący aktor nie zraził się i wciąż zabiegał o role w kolejnych filmach i serialach. Opłaciło się - nie dość, że z łatwością dostawał kolejne role, to dość szybko trafił na tą, która odmieniła jego życie.

W 1993 roku poszedł na przesłuchania do serialu "Six of One", znanego później jako "Przyjaciele" i wygrał casting do roli Chandlera Binga. W jednego z szóstki przyjaciół wcielał się aż do 2004 roku, zyskując w międzyczasie światową sławę i ogromne grono fanów. "Przyjaciele" bowiem to serial, który do dziś jest niezwykle popularny nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na całym świecie.

Dzięki rosnącej rozpoznawalności, Perry otrzymywał kolejne role. Mogliśmy go oglądać m.in. w takich hitach, jak: "Polubić czy poślubić", "Troje do Tanga", czy "Jak ugryźć 10 milionów".

Zobacz też: Matthew Perry: Burzliwe życie miłosne skandalisty. Nigdy się nie ustatkował

Matthew Perry: Aktor zmagał się z uzależnieniem

O tym, z jakimi problemami zmaga się aktor, media rozpisywały się od kilku lat. Okazuje się jednak, że kłopoty Matthew Perry’ego zaczęły się jeszcze w latach 90. W 1997 roku, tuż po poważnym wypadku na skuterze śnieżnym, aktor uzależnił się od silnych leków przeciwbólowych, wydawanych na receptę. W kolejnych latach doszły jeszcze inne używki.

- Byłem uzależniony od alkoholu i opium. Bardzo dobrze radziłem sobie z ukrywaniem swojego problemu, ale w końcu ludzie i tak się dowiedzieli - wyznał. Perry przyznał w jednym z wywiadów, że na liście jego "specjałów" były: Vicodin (w 1997 aktor udał się na 28-dniowy program leczący z uzależnienia od leku), metadon, amfetamina i alkohol, co doprowadziło do licznych problemów zdrowotnych, w tym zapalenia trzustki. Aktor kilkukrotnie lądował w szpitalu, gdzie przechodził szereg zabiegów.

W 2015 roku ujawnił, że w najgorszym momencie swojego życia pił ponad litr wódki i łykał 55 pastylek Vicodinu dziennie a jego waga spadła do 58 kilogramów.

Matthew Perry: Jego autobiografia odbiła się szerokim echem w środowisku

W 2022 roku Matthew Perry wydał autobiografię zatytułowaną "Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz". W książce Perry pisał o swojej karierze i kulisach amerykańskiego show-biznesu, a niektóre z jego spostrzeżeń odbiły się szerokim echem w środowisku. Jak podawał serwis PAP w książce znalazły się wspomnienia aktora dotyczące Rivera Phoeniksa i Heatha Ledgera. Aktor pisał: "Mam wrażenie, że ci najbardziej wyjątkowi i utalentowani aktorzy odchodzą najwcześniej. Jak to możliwe, że River Phoenix i Heath Ledger umarli, a taki Keanu Reeves wciąż jest wśród nas?". Perry musiał się gorąco tłumaczyć.

Zobacz też:

Matthew Perry: Kolejne wyznania aktora szokują! Teraz musi się tłumaczyć

Znany aktor był bliski śmierci. Lekarze dawali mu 2 procent szans na przeżycie

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Matthew Perry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy