Na Wspólnej
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 12717
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Grażyna Wolszczak: Nie tylko ukochana Wiedźmina. Gwiazda świętuje 65. urodziny

Widzowie doskonale znają ją z serialu "Na Wspólnej" czy roli Yennefer. Jednak Grażyna Wolszczak ma na swoim koncie wiele aktorskich wcieleń. Nie wszyscy wiedzą, że aktorstwo wcale nie było jej pierwszym wyborem. Na szczęście życie potoczyło się inaczej i dzisiaj możemy podziwiać ją na ekranie.

Urodzona 7 grudnia 1958 roku Grażyna Wolszczak planowała związać swoją przyszłość z psychologią. Na wymarzone studia się nie dostała, więc za namową koleżanki zgłosiła się do studium aktorskiego wrocławskiego Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego. We Wrocławiu spędziła około pół roku, następne pół roku praktykowała w teatrze w Wałbrzychu. W 1978 roku dostała się na studia na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie.

Reklama

W filmie debiutowała w 1986 roku za sprawą "Maskarady" Janusza Kijowskiego. Zaczęła regularnie pojawiać się w epizodach, między innymi w "Rozmowach kontrolowanych" (1991) Sylwestra Chęcińskiego. Większą rolę otrzymała w "Grach ulicznych" (1996), Krzysztofa Krauzego, w których wcieliła się w partnerkę jednego z dziennikarzy, badających sprawę śmierci studenta, najprawdopodobniej zamordowanego przez SB.

Grażyna Wolszczak: Odrzuciła główną rolę w "Nad Niemnem"

Gdy na początku lata 1986 roku reżyser Zbigniew Kuźmiński kompletował obsadę serialu i filmu "Nad Niemnem", bardzo chciał, aby w Justynę Orzelską wcieliła się Grażyna Wolszczak. Spotkał się z nią i zaoferował główną rolę w ekranizacji powieści Elizy Orzeszkowej. Był pewny, że znana wtedy jedynie bywalcom poznańskiego Teatru Nowego 28-letnia aktorka ucieszy się z możliwości zadebiutowania przed kamerą w jego produkcji. Ta jednak propozycji nie przyjęła. 

"Reżyser, żeby spotkać się ze mną, przyjechał do Poznania, gdzie pracowałam w Teatrze Nowym. Powiedział, że zdjęcia do filmu będą trwały całe wakacje. Tymczasem teatr wyjeżdżał w lipcu na trzy tygodnie do Londynu i do Edynburga. Nawet przez chwilę się nie zastanawiałam, nie przyszło mi do głowy, żeby poprosić o zastępstwo" - wspominała w wywiadzie dla magazynu "To&Owo". 

W momencie otrzymanie oferty wcielenia się w Justynę Orzelską Grażyna Wolszczak nie miała jeszcze na swoim koncie żadnej roli filmowej czy serialowej. Wszystkie jej koleżanki dziwiły się, że odrzuciła szansę na naprawdę mocny debiut. Swojej decyzji sprzed lat aktorka nie żałuje. "Niczego nie żałuję, choć pewnie popełniłam wtedy błąd. To była superprodukcja! Film był w kinach, a potem powstał z niego serial" - powiedziała na łamach "To&Owo". "Iwona Pawlak, która zagrała główną rolę, wyjechała z filmem do Australii i tam została. Nie wiadomo więc, jak by się potoczyła moja kariera" - dodała.

Po latach okazało się, że z powieścią Elizy Orzeszkowej ma same nieprzyjemne wspomnienia. Była to jedna lektura, której nie przeczytała w liceum. Miała pecha, bo podczas egzaminu wstępnego na psychologię, o studiowaniu której marzyła, dostała pytanie właśnie na temat "Nad Niemnem". "Oczywiście, oblałam i musiałam pożegnać się z psychologią" - opowiadała w "Dzień dobry TVN".

Grażyna Wolszczak: Najpopularniejsze role

Z czasem przyszły kolejne role. Zagrała m.in. w filmach "Maskarada", "Żelazną ręką", "Dotknięci" i "Cyganka Dondula", gdzie partnerował jej Cezary Harasimowicz, oraz w serialu "07 zgłoś się". W 1996 roku zagrała dziennikarkę Marię w "Grach ulicznych" Krzysztofa Krauzego, w 1997 wystąpiła z Agatą Buzek w "Balladzie o czyścicielach szyb", kręconej we Włoszech, a w 1998 pojawiła się w serialu "Matki, żony i kochanki", jako Elżbieta. W 1999 roku grała w filmie "Wszyscy moi bliscy", a w 2000 w "Żółtym szaliku".

Pierwsza rozpoznawalna rola przyszła dopiero w 2001 roku. Wtedy Wolszczak wystąpiła u boku Michała Żebrowskiego w adaptacji opowiadań Andrzeja Sapkowskiego z cyklu o wiedźminie Geralcie. Wcieliła się w Yennefer, potężną czarodziejkę i kochankę tytułowego bohatera. Chociaż film, a później serial, nie sprostały oczekiwaniom widzów, aktorka stała się symbolem piękna. W produkcji zagrała kilka rozbieranych scen. "Po premierze 'Wiedźmina' czekałam, co usłyszę od mojego syna Filipa. Któregoś dnia wrócił do domu, oznajmiając, że na podwórku mówią, że jego mama to niezła laska. Chyba był zadowolony" - wspominała. 

W 2003 roku stacja TVN rozpoczęła emisję serialu "Na Wspólnej". Wolszczak wcieliła się w jedną z głównych postaci, Barbarę. Jak wspominała później, podczas castingu czytała także kwestie innej postaci - Izabeli. W tę postać ostatecznie wcieliła się Anna Korcz. Aktorzy żartowali zresztą, że tego typu seriale trwają wiele sezonów, większość z nich ma więc pracę do końca życia. W 2006 roku gwiazda zagrała swoją pierwszą główną rolę w karierze. "Ja wam pokażę" było nieoficjalnym sequelem "Nigdy w życiu" (2004), bardzo popularnej adaptacji książki Katarzyny Grocholi. 

Grażyna Wolszczak i Marek Sikora: Okrutny los przerwał ich szczęście

Wielką miłością aktorki był jej kolega po fachu Marek Sikora. Poznali się w 1984 roku, kiedy pracowali w Teatrze Nowym w Poznaniu. On był już wtedy znanym aktorem, bożyszczem dziewcząt, które zakochały się w słynnym Arielu z serialu "Szaleństwa Majki Skowron". Ona dopiero co skończyła warszawską PWST i wkraczała w karierę. Początkowo nie sądzili, że kiedykolwiek będą razem, zwłaszcza, że Sikora spotykał się wówczas z koleżanką Wolszczak, a ona zmagała się z licznymi... kompleksami. Uważała nawet, że Sikora jest dla niej o wiele za ładny. 

Zaczęło się od przyjaźni, ale dość szybko między parą wybuchło gorące uczucie. Po dwóch latach związku, w marcu 1986 roku, stanęli na ślubnym kobiercu i już wkrótce zaczęli budować wspólny dom. Trzy lata po ślubie na świat przyszedł ich syn - Filip. Dziecko tylko umocniło szczęście rodzinne. Aktorka doskonale wiedziała, że wiele pięknych kobiet zazdrości jej męża. Wyznała nawet, że wybaczyłaby mu zdradę.

Niestety, ich szczęście nie mogło trwać wiecznie. Seria fatalnych wydarzeń zaczęła się w momencie, gdy Sikora stracił pracę w telewizję. Aktor przez długi czas nie mógł zrozumieć, co było powodem zwolnienia. Przeżył ogromny zawód, który wykończył go nerwowo. Rodzina zaczęła borykać się z problemami finansowymi przez i musiała opuścić dom. 

Prawdziwa tragedia miała jednak dopiero nadejść. 22 lipca 1996 roku Sikora postanowił odwiedzić rodziców, którzy mieszkali koło Buska-Zdroju. Nikt nie przypuszczał, że będzie to jego ostatnia podróż. Artysta zmarł przedwcześnie w wyniku wylewu krwi do mózgu. Nie dożył swoich 37 urodzin. Śmierć Sikory była niewyobrażalnym ciosem dla jego najbliższych. Grażyna Wolszczak została sama z synem

Szybko zrozumiała, że dla Filipa musi znaleźć w sobie siłę i postarać się, by strata ojca była dla niego możliwie jak najmniej dotkliwa. "Po śmierci Marka zrozumiałam, że jeśli pogrążę się w rozpaczy, to trudno będzie potem wrócić do normalności. Całą energię skierowałam na stworzenie synowi normalnego życia, by jak najmniej odczuł stratę" - mówiła w rozmowie z magazynem "Świat&Ludzie".

Dzisiaj związana jest z Cezarym Harasimowiczem. Poznali się jeszcze na studiach, ale pokochali dopiero wiele lat później. Przyszła aktorka była wtedy po maturze, a scenarzysta uczył się w Studium Aktorskim przy Teatrze Polskim. Po raz pierwszy spotkali się na zajęciach prowadzonych przez Bogusława Lindę. Wtedy nic jeszcze nie wskazywało na to, że kiedyś będą szli razem przez życie. Po zajęciach ich drogi się rozeszły, aż do 1987 roku. Zagrali wtedy razem w filmie "Dondula" w reżyserii Pawła Trzaski i znowu poszli w różne strony.  

Grażyna Wolszczak i Cezary Harasimowicz: Miłość nie przyszła od razu

Po śmierci Marka Sikory aktorka długo była sama. W jednym z wywiadów przyznała, że była zmęczona i przytłoczona samotnością. Pewnego dnia napisała list do Boga z "zamówieniem na mężczyznę". "Marzył mi się seksowny monogamista" - mówiła ze śmiechem aktorka. Kilka miesięcy później znajomy fotograf pokazał jej swoje portfolio. Na jednym ze zdjęć rozpoznała znajomego sprzed lat. Cezary Harasimowicz pozował z uśmiechem odsłaniając ramię, na którym miał wytatuowane azteckie słońce. Zdziwiona tą nietypową ozdobą aktorka postanowiła zadzwonić do Cezarego. 

Niestety, trafiła na złą chwilę: "Prawie natychmiast zadzwoniłam do niego, żeby pożartować z tego wizerunku, ale źle trafiłam. Czarek ponurym głosem poinformował mnie, że właśnie się rozwodzi. Był przygnębiony. Wycofałam się pospiesznie, mimo wszystko życząc mu szczęścia".

Znowu się rozminęli. Jednak los bywa przewrotny i po pewnym czasie znowu złączył drogi artystów. Po trudnym rozwodzie Cezary Harasimowicz zamieszkał z matką. Pewnego dnia przyniosła ona do domu magazyn, na którego okładce pozowała Grażyna Wolszczak. Kierowany nagłym impulsem postanowił napisać do aktorki wiadomość SMS. Tym razem para dość szybko zapałała do siebie gorącym uczuciem i zamieszkała razem. To aktorka zaproponowała, by ukochany przeniósł się do niej.

Początki związku nie należały jednak do najłatwiejszych. Zakochani potrzebowali czasu alby się "dotrzeć". Starali się od razu wyznaczyć granice oraz zasady wspólnego funkcjonowania. Harasimowicz musiał również zjednać sobie syna aktorki. "Kiedy wnosiłem walizki, Filip powiedział: Nie spiesz się z rozpakowywaniem, mama i tak ci w końcu powie, że cię nie kocha" - wspominał. Na szczęście udało im się ułożyć pokojowe relacje, a aktorka przekonała do siebie córki partnera. Dzisiaj tworzą patchworkową rodzinę. 

Rozkwit miłości Wolszczak i Harasimowicza przypadł na czas, gdy aktorka zdecydowała się na powrót na ekrany. Mniej więcej w tym samym czasie ubiegała się o rolę w "Na Wspólnej". "Czarek trzymał za mnie kciuki podczas wieloetapowych castingów. O tym, że dostałam tę rolę, wiedział wcześniej ode mnie" - mówiła aktorka w rozmowie z magazynem "Tele świat". 

Chociaż na wspólne życie musieli trochę poczekać, to dzisiaj są jednym z najtrwalszych związków w polskim show-biznesie. Grażyna Wolszczak i Cezary Harasimowicz mogliby stanowić wzór zgodnego małżeństwa, ale nigdy nie zdecydowali się na zalegalizowanie związku. Media często rozpisują się o domniemanym ślubie pary, a nawet określają Cezarego Harasimowicza mianem "męża" aktorki. 

Grażyna Wolszczak niczym wino

Świętująca właśnie swoje 65. urodziny aktorka od lat uchodzi za jedną z najpiękniejszych Polek. Aktorka wciąż może pochwalić się świetną figurą i zachwycającą urodą. Zdecydowanie nie wygląda na swój wiek. Często jest pytana o sekret swojej doskonałej formy. "Dbam o to, co jem i ile. Ruszam się, żeby mieć kondycję i być w formie. Chodzę na różne zajęcia fizyczne, bo trochę trzeba się napracować. Samo nic nie przyjdzie" - wyznała jakiś czas temu w wywiadzie z "Faktem".

W ubiegłym roku w wywiadzie dla Wirtualnej Polski opowiedziała o swoim podejściu do starzenia oraz do... zabiegów medycyny estetycznej. Aktorka od lat przyznaje, że jest zwolenniczką korzystania z niektórych "upiększaczy". "Każdy powinien dobrze czuć się w swojej skórze. To prawda, starzenie to nieunikniony, naturalny proces. Niektórzy wyglądają przepięknie w siwych włosach i nie mają potrzeby ich farbować. Niektórym zmarszczki dodają charakteru. Ja lubię bawić się kolorami włosów i uważam, że lepiej starzeć się później niż wcześniej. Nie zamierzam udawać, że mam 20 czy 30 lat. Lubię swoje zmarszczki, ale w umiarkowanej liczbie" - przekonywała w rozmowie z WP.

"Co jest złego w korzystaniu z medycyny estetycznej, w zabiegach, które pobudzają własny kolagen i elastynę do pracy? Nikt nie zostawia bezzębnego uśmiechu, kiedy mu się np. złamie ząb. Wiadomo, że będzie chciał czym prędzej uzupełnić ubytek. To także estetyka, ale tę każdy akceptuje" - mówiła.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Grażyna Wolszczak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy