Jakub Sasak: Dwie silne przestrzenie Bogdana, czyli o budowaniu postaci [wywiad]
Przed premierą najnowszego serialu Netfliksa "Dziewczyna i kosmonauta" mieliśmy okazję porozmawiać z odtwórcą roli Bogdana. W jego młodszą wersję, której losy śledzimy w 2022 roku, wciela się Jakub Sasak. Co aktor zdradził nam o jego wątku, rozterkach swojego bohatera czy jego relacjach z Niko i Martą? Przeczytajcie!
Katarzyna Ulman, Interia: Bogdan z początku wydaje się postacią niemal perfekcyjną. Jednak mało kiedy wrzuca na luz, wydaje się nawet, że chowa się przed światem. Dopiero dzięki Marcie wychodzi z tej swojej skorupy i zaczyna żyć. Jak budowałeś tę postać?
- Wyszedłem od tego, że Bogdan ma w sobie dwie silne przestrzenie. Jedna, która jest związana z permanentnym skupieniem na wykonywanej pracy wojskowego pilota. To praca, w której moment dekoncentracji może kosztować najwyższą cenę - życie. Dodatkowo wychowywał się w toksycznym domu, w otoczeniu przemocowego ojca - który zresztą jest też jego przełożonym. Mama z kolei jest alkoholiczką. Nie miałem poczucia, że to dom w którym mógł dostać jakiekolwiek narzędzia do obsługi własnych emocji.
- Stąd ten pierwszy poziom pozornego wycofania, niedostępności. Z drugiej strony wszystko zaczyna się dla niego zmieniać, kiedy spotyka Martę, osobę z którą w jego poczuciu mógłby spełnić swoje marzenie i zbudować dom, lepszy od tego, w którym przyszło mu dorastać. Nie boi się przed nią obnażyć. Marta przebija jego pancerz nawet w momencie, kiedy jednocześnie staje się przeszkodą na drodze do zrealizowania innego marzenia - lotu w kosmos. Ten konflikt wydał mi się interesującym punktem zaczepienia w procesie budowania tej roli.
Akcja "Dziewczyny i kosmonauty" rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Bogdana z 2022 roku grasz ty, Bogdana z 2052 - Andrzej Chyra. Czy konsultowałeś się z nim na temat tej postaci, jej stworzenia podczas prac nad serialem?
- O Bogdanie myślałem całościowo. Na czas prób, rozmów z reżyserem i własnej pracy nad rolą, starałem się zapomnieć, że to nie ja będę portretował Bogdana w 2052 roku. Zależało mi na tym, by mieć wgląd w koncepcje reżysera na tę postać w całości, wiedziałem w jaki sposób, wspólnie z Andrzejem Chyrą, będą chcieli poprowadzić Bogdana a.d 2052, jak będą rozłożone akcenty. Zatem, mimo, że nie mieliśmy okazji spotkać się z panem Andrzejem, miałem poczucie pewnej kontroli.
Świat "Dziewczyny i kosmonauty" to nasza teraźniejszość i całkiem bliska przyszłość. Jak realizowano zdjęcia?
- Najpierw nagraliśmy sceny z 2022 roku, później było kilka dni przerwy dla całej ekipy i wchodziła ekipa A.D. 2052, przynajmniej jeśli chodzi o sceny z udziałem Bogdana, Marty (Vanessa Alexander/Magdalena Cielecka) i Niko (Jędrzej Hycnar). Nie brałem udziału w kręceniu scen z ekipą "z przyszłości", ale byłem w kontakcie z Bartkiem. Realizacyjnie wszystko robiło wrażenie. Nieograne, nieoczywiste lokacje. Monumentalne i często chłodne, dające wrażenie zaplanowanej surowości. Robiące wrażenie, ale szalenie trudne do ujarzmienia technicznego. To udało się dzięki pracy dziesiątek ludzi, w wielu pionach, na czele z autorem zdjęć Jeremim Prokopowiczem.
Zobacz też: Vanessa Aleksander: Co trzeba wiedzieć o wschodzącej gwieździe polskiego kina? Odpowiadamy
Choć "Dziewczyna i kosmonauta" to modern romance, a główny wątek dotyczy miłości, to jednak jedną z centralnych relacji jest również przyjaźń między Niko i Bogdanem.
- Tak. Myślę, że relacja Bogdana i Niko zaczęła się już w dzieciństwie. To dwóch gości, którzy poza tym, że poświęcili całe życie by wykonywać zawód pilota, to równie mocno kochają rywalizację. Kręcą ich w życiu podobne rzeczy, ale w inny sposób próbują je osiągnąć - jeden przez odwagę, determinację i przebojowość, a drugi przebojowość zastąpił metodycznym kroczeniem w wyznaczonym kierunku.
A jak to jest z tym trójkątem miłosnym? Co odczuwasz w związku z rozterkami Bogdana?
- Nie zazdroszczę mu. Nie dostał żadnego zapewnienia od Marty, że jego decyzja cokolwiek zmienia w kwestii ich relacji. Dlatego wydaje mi się, że Marta nie była w tej sytuacji jedynym co popchnęło go w takim kierunku. Pomimo, że prawdopodobnie była to jedna z trudniejszych decyzji w jego życiu, dokonując jej załatwił sobie niejako dwa tematy: z jednej strony, uwolnił się od bycia niewolnikiem marzeń swojego ojca, z drugiej poczuł radość samostanowienia i w pewnej perspektywie możliwość zbudowania trochę lepszego domu niż ten którego doświadczył.
Jest jeszcze jedna relacja, o którą chciałam zapytać. Ojciec Bogdana, w którego wciela się Grzegorz Damięcki, to trudny charakter, a ich relacja jest dość toksyczna.
- Ojciec Bogdana to postać silnego ojca, ale nie ojca-kata. Podoba mi się to, że produkcja pozostawia tego bohatera na poziomie pewnego domysłu. Nie odpowiadamy na pytanie, czy ojciec bił Bogdana, kiedy ten był dzieckiem. Jednocześnie na poziomie scenariusza było dla mnie wyczuwalne, że w tym domu nie jest dobrze; tam jest coś bardzo złego, bardzo toksycznego. To relacja ojca i syna, w której ojciec jest bardzo wymagający. To człowiek, który nigdy nie jest szczęśliwy, który nigdy nie chwali, ale to nie ten typ rodzica, który nie chwali, ale trzyma rysunki dziecka w szufladzie. On po prostu nigdy go nie pochwali. Po prostu. To dorastanie w atmosferze permanentnego deficytu miłości i uczenie się schematu, że na miłość trzeba zasłużyć. Kiepska sytuacja.
Wspomniałeś wcześniej o dodawaniu rzeczy do scenariusza. Czy przy realizacji "Dziewczyny i kosmonauty" było miejsce na improwizację?
- Mieliśmy miejsce na improwizację, ale nie pełną. Zdarzało się, że mieliśmy już daną scenę nagraną, to znaczy Bartek był usatysfakcjonowany. Mimo tego podchodził i mówił, że ten dubel jest dla nas, jeśli chcemy czegoś jeszcze spróbować, czegoś poszukać, może nieco zmienić albo właśnie zaimprowizować . To szalenie komfortowa sytuacja, na którą składa się wiele czynników. Przede wszystkim dobra organizacja czasu pracy na planie, ale również przygotowanie ekipy realizatorów do zdjęć już na etapie przed-produkcji. Prawdę mówiąc, zazdroszczę sobie każdej godziny spędzonej na planie tego serialu.
Zobacz też: Jędrzej Hycnar: Skradnie serca widzów nowego serialu
Brzmi jak ekipa marzenie. Czy po premierze można liczyć na jakieś fajne materiały zza kulis na Instagramie?
- Atmosfera była przednia. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt wielu kompromitujących nagrań (śmiech). Specyfika pracy na planie jest taka, że najbliżej jesteś w stanie poznać ludzi z twojego "departamentu", bo wykonujecie ten sam rodzaj zadań. Tutaj miałem poczucie, że zżyliśmy się ze sobą wszyscy, bez podgrup związanych z funkcją w produkcji. Dobrzy, inteligentni, wrażliwi i zdolni ludzie, interesujący materiał, duży producent, co przekłada się na komfort i warunki pracy, więc można było po prostu działać. A co dalej z tego wyjdzie? To już nie jest w naszych rękach, ale trzymam kciuki, że widzowie dadzą szansę tej rakiecie i spędzą tych niespełna 6 godzin w naszej galaktyce.
Zobacz też:
"Sex Education": Emma Mackey odchodzi z serialu po czwartym sezonie
"Cień i kość 2": Szokująca rodzinna tajemnica wstrząśnie światem [zwiastun]
"Wikingowie: Walhalla": Zza kulis... trzeciego sezonu! Premiera w 2024 roku
Uwielbiam i nie znoszę Netfliksa. Czym zachwyca i czym denerwuje usługa?