Adrienne Shelly: Jej tragiczna śmierć była szokiem

Aktorka, reżyserka, scenarzystka, matka. Adrienne Shelly spełniała się na wielu płaszczyznach. Mimo traumy, którą przeżyła w dzieciństwie, udało jej się zdobyć sławę i uznanie środowiska artystycznego. Równie dobrze wiodło jej się w życiu prywatnym. Miała dobrego męża i małą córeczkę, którą kochała ponad wszystko. Jej śmierć była ogromnym zaskoczeniem. W jaki sposób umarła jedna z najbardziej obiecujących postaci amerykańskiego show-biznesu?

Adrienne Shelly była kobietą wielu talentów

Urodziła się w Nowym Jorku jako Adrienne Levine. Od najmłodszych lat marzyła o karierze aktorskiej i jej rodzice robili, co mogli, by wesprzeć ją w realizowaniu pasji. Adrienne została przez nich zapisana do centrum szkoleniowego, w którym poznała podstawy sztuk scenicznych. Jednak na swój profesjonalny debiut, Levine musiała jeszcze poczekać. Po raz pierwszy wystąpiła na scenie w musicalowej adaptacji znanego komiksu "Little Orphan Annie".

Z biegiem czasu Adrienne nabrała pewności, że podbój świata show-biznesu był jej powołaniem i postanowiła rozpocząć studia filmowe w Bostonie. Po roku jednak porzuciła naukę i wróciła do rodzinnego miasta, wciąż marząc o wielkiej sławie. 

Na przełom w karierze nie musiała długo czekać. Wkrótce wystąpiła w filmach "Niezwykła prawda" i "Zaufanie", dzięki którym zdobyła upragnioną rozpoznawalność. Zwracano uwagę na jej charakterystyczną urodę i drobną posturę, które zachwycały widzów. Aktorka mogła odnotowywać same sukcesy w swoim życiu zawodowym. Producenci chętnie angażowali ją w produkcje pełnometrażowe i telewizyjne. Na wielkim ekranie pojawiła się między innymi w filmach "Trzymaj mnie mocno", "Zakładniczka" i "Droga śmierci". Można było ją oglądać także w serialach "Wydział zabójstw Baltimore", "Zdarzyło się jutro" i "Więzienie Oz". Poza tym, chętnie występowała w produkcjach teatralnych.

Później zaczęła spełniać się zawodowo, stając po drugiej stronie kamery. Reżyseria i pisanie scenariuszy dały znanej wszystkim aktorce szansę na zaprezentowanie zupełnie nowej twarzy.

W dzieciństwie przeżyła koszmar

Reklama

Dzieciństwo Adrienne Levine nie było łatwe. Gdy miała zaledwie dwanaście lat, musiała zmierzyć się z prawdziwą tragedią. Jej ojciec, Sheldon, zmarł, przez co jej matka zmuszona była samotnie utrzymywać trójkę dzieci.

Chcąc oddać hołd swojemu zmarłemu przedwcześnie ojcu, Adrienne przez większość czasu posługiwała się nazwiskiem, które było zdrobnieniem imienia Sheldon - Shelly.

Zobacz też: Nie żyje Michael Tylo. Gwiazdor "Mody na sukces" miał 72 lata

Jej śmierć była szokiem

Adrienne spełniała się na wielu płaszczyznach. Była wspaniałą aktorką, cenioną reżyserką i dobrą matką. W chwili, gdy życie zaczęło układać się po jej myśli i mogło się wydawać, że ma przed sobą świetlaną przyszłość, media poinformowały o jej tragicznej śmierci. Ciało gwiazdy odkrył jej mąż, który był zaniepokojony faktem, że aktorka nie kontaktowała się z nim przez cały dzień.

Adrienne Shelly została znaleziona martwa w łazience. Pomimo tego, że w wannie znaleziono odcisk buta, którego nie potrafiono zidentyfikować, a z portfela aktorki zniknęły pieniądze, policja uznała, że gwiazda targnęła się na swoje życie.

Wersja wydarzeń, która biegłym wydawała się najbardziej prawdopodobna, posiadała wiele luk, które dostrzegali bliscy zmarłej gwiazdy. Zwracali oni uwagę na fakt, ze Adrienne Shelly spełniała się zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym. Była szczęśliwą żoną i matką dwuletniej córeczki. Jej mąż postanowił walczyć o to, by prawda o śmierci Adrienne została odkryta.

Jego protesty poskutkowały i wkrótce dokonano bardziej dokładnej analizy miejsca, w którym znaleziono martwą Shelly. Odkryto, że odcisk buta w łazience odpowiadał tym, które pozostawił jeden z robotników pracujących przy konserwacji budynku.

Po krótkim czasie policjanci dotarli do dziewiętnastoletniego Diega Pillca, który ostatecznie przyznał się do morderstwa, choć podał dwie wersje wydarzeń. Według pierwszej z nich Adrienne miała zwrócić robotnikom uwagę w związku z hałasem, który powodowali. Niezadowolony z takiego obrotu spraw Ekwadorczyk rzucił młotkiem w jej kierunku. Po chwili zaczął się obawiać, że Shelly złoży na niego skargę, a to spowoduje, że będzie zmuszony wrócić do swojego rodzinnego kraju.

Nastolatek poszedł za nią do biura. Kiedy znaleźli się przy drzwiach, złapał ją, a Shelly go spoliczkowała. Wtedy wściekły Diego miał odpowiedzieć silnym ciosem w twarz. Aktorka straciła przytomność. Wierząc, że ją zabił, Pillco postanowił upozorować samobójstwo poprzez powieszenie.

Podczas rozprawy, która odbyła się dwa lata po tragicznej śmierci aktorki, Pillco zeznał, że sprawy potoczyły się zupełnie inaczej. Dziewiętnastolatek planował okraść aktorkę. Wszedł do jej biura i zaczął przeczesywać jej rzeczy w poszukiwaniu gotówki. Kiedy Shelly nakryła go na kradzieży, zagroziła, że zadzwoni po policję. Wtedy Diego miał do niej doskoczyć i owinąć jej szyję prześcieradłem.

W końcu Diego Pillco został skazany na 25 lat pozbawienia wolności.

Zobacz też: Rock Hudson: Gwiazdor Hollywood latami ukrywał sekret

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy