Zygmunt Kałużyński: Znany reżyser odbił mu żonę! On donosił na niego
Legendarny krytyk filmowy – Zygmunt Kałużyński, który przed laty uważany był za zwierzę telewizyjne, a swoim ekscentrycznym zachowaniem zasłużył na miano jednej z najbardziej oryginalnych gwiazd TVP – był w młodości do szaleństwa zakochany w pięknej aktorce Eleonorze Griswold. Choć udało się mu przekonać ją, by wyszła za niego, niezbyt długo cieszył się jej miłością. Amerykanka marząca o zostaniu wielką gwiazdą zostawiła dla znanego reżysera, Aleksandra Forda.
Zygmunt Kałużyński miał opinię krytyka o niezwykle ciętym języku i mężczyzny o niezwykle pojemnym sercu. Ci, którzy go znali, żartowali, że jest dramatycznie kochliwy, ale fatalnie lokuje swe uczucia. Faktem jest, że od kobiet, które kochał, dostał mnóstwo ciosów. Najbardziej zraniła go Eleonora Griswold. Była miłością jego życia i jedyną osobą, dla której postradał rozum.
Dziennikarz był już po rozwodzie z Julią Hartwig, gdy latem 1955 roku poznał podczas odbywającego się w Warszawie Festiwalu Młodzieży i Studentów młodszą od niego o dwie dekady Eleonorę.
Kałużyński zakochał się w Eleonorze Griswold od pierwszego wejrzenia. Dowiedział się, że dziewczyna może uniknąć kary tylko wówczas, jeśli wyjdzie za mąż za Polaka, więc bez chwili wahania oświadczył się jej i został przyjęty.
Zygmunt był już wtedy bardzo wpływowym dziennikarzem, z jego zdaniem liczyli się naprawdę wszyscy filmowcy, więc bez trudu załatwił młodziutkiej żonie pracę. To głosem Eleonory mówi grana przez Teresę Tuszyńską bohaterka filmu "Do widzenia, do jutra". Krytyk świata nie widział poza ukochaną i był o nią piekielnie zazdrosny.
Eleonora Griswold marzyła o karierze filmowej i jeździła na wszystkie przesłuchania, o jakich wiedziała. Pewnego dnia wybrała się do Łodzi na casting do filmu "Pierwszy dzień wolności", który planował nakręcić Aleksander Ford. Roli co prawda nie dostała, a do Warszawy wróciła do szaleństwa zakochana w o trzydzieści lat starszym od niej reżyserze. Ford również stracił dla niej głowę...
Przez kilka miesięcy oboje prowadzili podwójne życie, spotykając się potajemnie, ale gdy Eleonora zaszła w ciążę, postanowili zakończyć swe poprzednie związki i razem założyć rodzinę. Ona odeszła dla niego od Zygmunta, on zostawił dla niej żonę i dorastającego syna.
Zygmunt Kałużyński bardzo przeżył rozstanie z żoną. Aleksander Ford opowiadał później, że krytyk zakradał się nocami pod jego dom okryty jedynie prześcieradłem i udawał ducha. Kiedy natomiast na świat przyszła pierwsza córka reżysera i Eleonory, Kałużyński złożył w sądzie wniosek o uznanie go ojcem dziewczynki i przyznanie mu praw rodzicielskich.
Zygmunt Kałużyński proces przegrał, ale przez kolejne cztery lata odmawiał Eleonorze rozwodu. Gdy w końcu zgodził się uwolnić ją od siebie, zapowiedział, że nie spocznie, dopóki nie zniszczy jej nowego męża. Po latach wyszło na jaw, że regularnie donosił na rywala komunistycznym Służbom Bezpieczeństwa.
Gdy Ford podjął decyzję o opuszczeniu Polski na zawsze, plotkowano, że to z powodu Kałużyńskiego. Faktem jest, że dziennikarz na żadnym filmie reżysera nie zostawił suchej nitki, dosłownie miażdżył je w swoich recenzjach.
Aleksander Ford i Eleonora wyemigrowali z Polski z powodu wojny, jaką w marcu 1968 roku komunistyczni włodarze PRL-u wypowiedzieli Polakom pochodzenia żydowskiego. Ford, który urodził się w Kijowie jako Mosze Lifszyc, był jednym z ponad trzydziestu tysięcy Żydów zmuszonych wtedy przez antysemitów do opuszczenia kraju. Wyrzucono go z partii, zablokowano produkcję filmów, nad którymi pracował, znajomi przestali mu się kłaniać... To Eleonora namówiła go na wyjazd. Mieszkali w Niemczech, Austrii, Izraelu i Danii. Aleksander Ford wciąż kręcił filmy, ale te przechodziły praktycznie bez echa, co doprowadziło reżysera do depresji. Próbował nawet odebrać sobie życie. Żona zażądała od niego separacji. Nie zgodził się, więc zabrała dzieci (dwie córki i syna) i uciekła do Ameryki.
Na początku kwietnia 1980 roku Aleksandra Forda znaleziono wiszącego na żyrandolu w pokoju w hotelu w Naples na Florydzie.
Zygmunt Kałużyński przeżył reżysera o 24 lata. Nigdy nie wybaczył mu tego, że zniszczył jego małżeństwo. Wszyscy wiedzieli, że krytyk przypłacił rozstanie z żoną załamaniem nerwowym, a nawet na pewien czas trafił do ośrodka psychiatrycznego w Tworkach. Chwalił się nimi do końca życia, żartując, że cierpi na pomieszanie zmysłów i usprawiedliwiając w ten sposób to, że czasem zachowuje się jak wariat.
Z Eleonorą po jej wyjeździe z Polski nie spotkał się ani razu. Zmarł 30 września 2004 roku w wieku 85 lat.
(w przygotowaniu materiału korzystano z autobiografii Zygmunta Kałużyńskiego "Alfabet na cztery ręce")
Zobacz też:
Maciej Kozłowski walczył do samego końca. Wierzył, że pokona chorobę
Najtrwalsze małżeństwo w show-biznesie? Są razem od ponad 31 lat