Małgorzata Tomaszewska i Aleksander Sikora: Romantyczna rocznica!

Ekranową parą są od trzech lat, choć znają się odrobinę dłużej. Na swój pierwszy wspólny program przylecieli... helikopterem. Z miejsca zrobili wrażenie! Ona zachwyciła naturalnością, on został okrzyknięty "polskim Ryanem Goslingiem". Ona się tremowała, on miał za małe mokasyny, które obtarły go do krwi. Małgorzata Tomaszewska i Aleksander Sikora świętują dziś trzecią rocznicę jako oficjalna para "Pytania na śniadanie".

To był maj... 2019 rok. Przed studiem "Pytania na śniadanie" wylądował helikopter, z którego wysiedli Małgorzata Tomaszewska i Aleksander Sikora - nowy tandem prowadzących poranny program TVP2. To miało być wielkie wejście i tak właśnie zostało zapamiętane. A jak ten dzień wspominają bohaterowie tych wydarzeń?

Reklama

Małgorzata Tomaszewska i Aleksander Sikora: Krok w kierunku marzeń

"Olek załatwił w barterze przelot helikopterem do TVP, by spektakularnie rozpocząć naszą wspólną podróż z 'Pytaniem na śniadanie'" - wspomina Małgosia. "Kręci mi się w głowie na wysokości, wiec przezwyciężyłam swój lęk w imię szalonej wizji mojego telewizyjnego partnera. Dałam się namówić i dzięki Olkowi będę to zawsze wspominać".

"1 maja 2019 roku to jedna w najważniejszych dat w moim życiowym kalendarzu" - podkreśla Aleksander. "Ten debiut wziąłem sobie do serca. Do tego stopnia, że jak usłyszałem dźwięk melodii, która zdobi czołówkę programu, myślałem, że stracę przytomność z adrenaliny".

"Gdy dziś patrzę na to, jak wyglądaliśmy, to chce mi się śmiać "- mówi Małgosia. "Ja w tych kwiatkach, z dość ciemnym makijażem i tlenionych włosach, Olek w tej białej marynarce i koszuli a la polskie wesele 1995".

"Nasza stylistka zawsze powtarza: 'W dobrych butach daleko zajdziesz'" - zauważa Aleksander.  "Słowa te nie sprawdziły się jednak podczas naszego pierwszego wydania, ponieważ nowe, błyszczące mokasyny, przygotowane na okoliczność debiutu...obtarły mnie do krwi. I dobrze, bo rola prowadzących 'Pytaniu na śniadanie' po prostu weszła nam już w rzeczoną krew, a nawet DNA".

Co wydarzyło się przez te trzy lata, jak Małgosia i Olek wspominają ten okres? Oboje podkreślają, że był to dla nich czas rozwoju i ważnych zmian. "Przez te minione trzy lata umocniliśmy więzi. Zrobiliśmy prywatnie i zawodowo milowy krok w kierunku marzeń" - podkreśla Aleksander. "Ta rocznica naprawdę wiele dla nas znaczy. Jesteśmy z tych romantycznych" - dodaje z uśmiechem Małgosia.

"Pytanie na śniadanie" to program emitowany na żywo. Nic dziwnego, że udziałem Małgorzata i Aleksander musieli zmierzyć się z wieloma sytuacjami, które ich zaskoczyły. Małgosi szczególnie utkwiły w pamięci te związane ze zwierzętami w studio.

Małgorzata Tomaszewska: Nieprzewidywalne rozmowy ze... zwierzętami

"Kocham, kiedy są u nas zwierzęta - mówi. "To nieprzewidywalne rozmowy. Pamiętam, jak całkiem niedawno w studiu mieliśmy krokodyla, który zeskoczył z kanapy i byłam przekonana, ze ugryzie mnie w nogę... w rezultacie tylko my najedliśmy się trochę strachu, a ja podczas całej akcji wydałam z siebie dźwięki, o jakie bym się nigdy nie podejrzewała".

Licznych anegdot dostarczają też kulinaria i wszystko, co z nimi związane.

"W przerwach zwykle jemy posiłki" - zdradza Małgosia. "Kiedyś nie zdążyłam dokończyć sernika, o którym mówiliśmy w poprzedniej rozmowie i zostawiłam go za kanapą prowadzących. Na ziemi, tak, żeby nie było go widać w kamerach. W kolejnej przerwie poszłam dokończyć sernik, a talerzyk okazał się pusty... Tego dnia w programie gościły panie z trzema psami. Jeden z nich należał do pięściarki Ewy Brodnickiej i to prawdopodobnie on zjadł moje ciasto".

Aleksandrowi w pamięci szczególnie utkwiła wpadka z jajkami: "To był pierwszy rok zmagań w roli prowadzącego. (...)  Podczas krótkiego wejścia antenowego, kucharz, w tej roli tego dnia Tomek Królikowski, poprosił mnie o pomoc w przygotowaniu prostego posiłku. Do moich zadań należało rozbicie trzech jaj do salaterki. Nic trudnego. Można powiedzieć, że to banalna czynność. Jednak nie w programie, który ogląda kilkaset tysięcy widzów. Nie wiedząc czemu, uderzyłem jajkiem o rant jednej miski, do drugiej zaś wbiłem całą jego zawartość razem ze skorupkami. Od tego momentu nazywany jestem naczelnym jajcarzem 'Pytania na śniadanie"'.

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama