Laura Samojłowicz przerywa milczenie. Nabrała odwagi, by "ujawnić prawdę"

Gwiazda serialu " M jak miłość Laura Samojłowicz w rozmowie z Beatą Tadlą wróciła do wydarzeń, które doprowadziły do zawieszenia przez nią kariery aktorskiej i wyjazdu z Polski. Winę za nakręcenie spirali hejtu zrzuca na działające na zasadzie "kopiuj wklej" media. "Prasa, oni mnie zaszczuli" - mówi Samojłowicz.

W 2010 roku Laura Samojłowicz dostała główną rolę w serialu "Hotelu 52". Produkcja przez trzy sezony była hitem Polsatu, jednak występ aktorski w serialu zakończył się skandalem.

Według prasowych doniesień afera wybuchła po tym, jak Laura Samojłowicz oskarżyła reżysera, Radosława Piwowarskiego, o pracę pod wpływem alkoholu. W związku z tym konieczne było przeprowadzenie badania alkomatem, które udowodniło, że były to tylko pomówienia.

Reklama

Po tym, jak udowodniono, że oskarżenia Laury Samojłowicz pod adresem reżysera "Hotelu 52", były nieprawdziwe, Piwowarski nałożył na aktorkę karę w wysokości 40 tysięcy złotych. Przez moment wydawało się, że to właśnie będzie koniec afery na planie serialu. Stało się jednak zupełnie inaczej i to właśnie Piwowarski zapłacił najwyższą cenę. Producent serialu postanowił go zwolnić.

Podczas wizyty w programie "Onet Rano" Laura Samojłowicz opowiedziała Beacie Tadli własną wersję wydarzeń. 

"Nie zapłaciłam żadnej kary. To pana reżysera zwolniono z pracy, a ja dostałam propozycję podwyżki i zagrania w kolejnym sezonie serialu 'Hotel 52'" - sprostowała aktorka, przyznając, że "panu, który dmuchał w alkomat, 'wywaliłabym z liścia'".

Laura Samojłowicz: Oczerniono mnie w prasie

Winę za rozkręcenie afery zrzuciła na na "kobietę od PR-u" produkcji.

Samojłowicz przypomniała prywatne spotkanie z odpowiedzialną za promocję serialu kobietą, która zaproponowała aktorce: "Słuchaj, ty będziesz chodziła teraz do prasy, którą ci wskażę i będziesz opowiadała o swoim życiu prywatnym, będziesz promowała nasz serial" - Samojłowicz przytoczyła otrzymaną propozycję. Kiedy nie chciała się zgodzić na opowiadanie mediom o swoim życiu, usłyszała: "Tak? To zobaczysz".

Dzień później przeczytała w plotkarskich portalach o trudnym charakterze i kłopotach, które sprawia na planie serialu.

"Bardzo mnie oczerniono w prasie, zaczęto pisać nieprawdziwe informacje na mój temat, które bardzo mnie bolały wtedy" - przyznała Samojłowicz, dodając, że prasowe rewelacje były wyssane z palca. "Nigdy nie spóźniłam się na plan, zawsze jestem przed czasem. (...) Zawsze byłam przygotowana, dawałam z siebie (...) wszystko, co miałam (...) Zawsze mówiłam dziękuję, dzień dobry i byłam bardzo serdeczna" - opowiedziała.

Laura Samojłowicz: Najwyższy czas przeciwstawić się złu

Samojłowicz przyznała, że nie wiedziała, jak poradzić sobie wtedy z nagonką. "Nie miałam wtedy prawnika, miałam tylko agenta, który prowadził kalendarz i jeszcze mnie oszukiwał na kasę" - ujawniła.

Po latach nabrała odwagi, by "z szacunku do siebie ujawnić prawdę".

"Najwyższy czas przeciwstawić się złu, przemocy słownej i fizycznej (...). Myślę, że przyszedł taki moment, w którym nie boję się mówić, chociaż nie jest to łatwe (...) Milczałam przez lata, bo nie było to powszechne, żeby ludzie się bronili... Wziąć prawnika, zająć się moimi sprawami, dać konkretny wywiad. Ja byłam przerażona" - opowiedziała.

I przypomniała, że na planach produkcji, przy których pracowała, zdarzało jej się słyszeć takie teksty: "Rozbierzemy cię jak Figurę do filmu" albo "Mogłabyś schudnąć parę kilo, bo ciężko się na ciebie patrzy".

"Uważam, że przeżyłam najgorsze, chociaż nigdy nie mów nigdy. To może jest taki moment, by wyczyścić pole w swoim życiu, bo nie pójdę dalej" - 

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Laura Samojłowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy