Kazimierz Mazur: Mija rok od śmierci aktora. Został pożegnany w obrządku słowiańskim

Kazimierz Mazur zmarł po ciężkiej chorobie 6 września 2022 roku. Aktora żegnali fani, rodzina oraz przyjaciele. Część nie kryła zdziwienia, gdy ulubieniec widzów został pochowany w... obrządku słowiańskim. Co więcej, Kazimierz Mazur przez ćwierć wieku miał własny kościół.

Kazimierz Mazur: Rozwój kariery i najpopularniejsze role

Kazimierz Mazur od początku swojej kariery cieszył się dużą sympatią widzów. Aktor urodził się we Wrocławiu, ale to z Warszawą związał swoją przyszłość. To tam w 1974 roku ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Jeszcze podczas nauki pracował w Teatrze Ateneum, a po studiach związał się na kilka lat z Teatrem Ziemi Mazowieckiej, a następnie zajął się występami na estradzie. W 1981 r. ponownie na rok zatrudnił się na etacie w warszawskim Teatrze Komedia.

Popularność przyniosła mu rola Tomaszka Niechcica w filmie i serialu "Noce i dnie". Chociaż zyskał rozpoznawalność, to na ekranie zazwyczaj wcielał się w postacie drugoplanowe. On sam nie miał z tym problemów. 

Reklama

"Rola Tomasza Niechcica nie rzutowała na moją karierę. Zagrałem w serialach 'Dyrektorzy', 'Daleko od noszy' itd. Sporo się tego zebrało, ale nie były to duże, znaczące role w moim życiu. Mnie ciągnęło do estrady, muzyki, dlatego się tym zająłem" - mówił w rozmowie z "Super Expressem".

Sympatycznego aktora można było zobaczyć w wielu popularnych i cenionych filmach m.in. w "Różyczce", "Rozmowach kontrolowanych" czy "Zemście". Występował również w serialach: "Blondynka", "Na sygnale", "Na dobre i na złe" i "Plebania". W ostatnich latach zapadła widzom w pamięć, dzięki roli Tomasza Wiśniewskiego w serialu "Barwy Szczęścia".

Kazimierz Mazur: "Została mi tylko ta sama fryzura"

Swój talent wykorzystywał również podczas nagrywania słuchowisk Teatru Polskiego Radia. W sumie wystąpił w ponad 80. Chętnie pracował również jako reżyser. Swoje spektakle zrealizował m.in. w Lubuskim Teatrze im. L. Kruczkowskiego w Zielonej Górze, w Teatrze Maska w Rzeszowie, w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym im. J. Słowackiego w Koszalinie, w Teatrze Dzieci Zagłębia im. J. Dormana w Będzinie i Teatrze im. C. K. Norwida w Jeleniej Górze.

Po latach z nostalgią patrzył na swój dorobek artystyczny, zwłaszcza rolę Niechcica, która przypominała mu, że czas upływa nieubłaganie. "Jak się ma 25 lat, to człowiek się cieszy, że w takim filmie zagrał. Koleżanki mówią: W pytę, znakomicie, rewelo, ale jak się jest teraz rok młodszym od Starego Miasta, to niestety człowiek widzi tę pędzącą życiową karuzelę, przynajmniej w moim życiu jest ona ogromna. W tak zwanej stop-klatce widzę, że wewnątrz silniki świetnie pracują dalej, ale czas jest inny. Została mi tylko ta sama fryzura" - mówił z uśmiechem w "Super Expressie". 

Kazimierz Mazur i Katarzyna Gärtner: "Tyle lat się trzymamy i nie widać końca"

Pierwszą żoną Kazimierza Mazura była impresario Beata Bogdańska-Mazur. Ich synem jest Kazimierz Mazur, również aktor. Drugą żoną artysty była kompozytorka Katarzyna Gärtner, którą poznał, gdy był jeszcze studentem. Kiedy spotkali się po raz pierwszy, ona miała już na swoim koncie mnóstwo przebojów, a cała Polska śpiewała akurat "Małgośkę", którą skomponowała dla Maryli Rodowicz. Kazik próbował ją poderwać, ale bez skutku. Związali się dopiero, gdy mieli już za sobą nieudane małżeństwa. 

"Ja mu się spodobałam, a ja nie zwróciłam na niego uwagi, bo jest młodszy ode mnie. Nasze małżeństwa przeminęły i dopiero jak byliśmy wolni, to tak się stało. Tyle lat się trzymamy i nie widać końca" - mówiła Katarzyna Gärtner dwa lata temu w "Dzień Dobry TVN".

W 2001 roku Katarzyna Gärtner dostała propozycję napisania musicalu "Big Popiel" dla stołecznego Teatru Rampa. Mieszkała już wtedy w Komaszycach pod Kielcami i niezwykle rzadko bywała w Warszawie. Zaprosiła dyrektora teatru do siebie, ale on nie mógł przyjechać, więc wysłał... Kazimierza Mazura, który miał zagrać w widowisku główną rolę króla Popiela. 

Aktor był tak oczarowany kompozytorką, że zapomniał, po co do niej przyjechał i niczego o "Big Popielu" się nie dowiedział. Parę dni później musiał pojechać do Katarzyny jeszcze raz. Pojechał i został na zawsze. "Kasia spojrzała mi głęboko w oczy i zaproponowała, żebyśmy zamieszkali razem. Gdy się wprowadziłem, zapytała, czy się z nią ożenię. To się ożeniłem!" - wyznał po latach.

Kazimierz Mazur i Katarzyna Gärtner: Stracili cały dorobek życia

Dla ukochanej aktor wyprowadził się z Warszawy i zamieszkał z nią w Komaszycach pod Kielcami. Kompozytorka osiedliła się tam kilkanaście lat wcześniej tuż po tym, jak wygrała walkę z białaczką. To lekarze zalecili jej, by przeprowadziła się z wielkiego miasta na łono natury.

"Byłam przerażona tą perspektywą. W Szwajcarii homary i langusty, a tu marchewka, kasza, czarny chleb i zioła. Nie wiem, czy wytrwałabym w tym postanowieniu, gdyby nie moja mama. Powiedziała mi, że mam żyć tak, jak kazał dr Behrenstein. Bardzo mnie wspierała w tym początkowym okresie. (...) Po roku zapomniałam o chorobie. I tak otworzyłam nowy rozdział swojego życia" - wspominała artystka w rozmowie z "Przeglądem".

Kazimierz i Katarzyna cały swój wolny od pracy czas poświęcali na budowę nowego domu. Wprowadzili się do niego w czerwcu 2012 roku. Pół roku później - w nocy z 28 na 29 stycznia 2012 roku zostali bez dachu nad głową. Ich dom spłonął. "Już spaliśmy. Mąż krzyknął: "Pali się!", złapał mnie na ręce i wyniósł w koszuli na zewnątrz. Mieliśmy pięć minut na ucieczkę i ratowanie życia" - mówiła Katarzyna Gärtner, gdy pożar strawił cały ich dobytek.

Małżonkowie stracili cały dorobek życia. "Zniknęły nuty, całe projekty spektakli, oper, przedstawień, spłonęło nowoczesne studio nagrań, reżyserka, sala prób, instrumenty, komputery. Nie zostało nic" - wspominała Gärtner.

Krótko po pożarze spadła na nich kolejna tragedia - kompozytorka doznała udaru. Przez kilka miesięcy nie mogła chodzić, była sparaliżowana. Kazimierz nie opuszczał jej nawet na chwilę. W odbudowie domu pomagał mu syn Kazik i siostrzeniec Katarzyny, Bartek. Dziesięć miesięcy po udarze, kompozytorka przeszła kolejny, dwa lata później trzeci. Od dawna już nie jest w pełni sprawna, ale to nie przeszkadza jej komponować. 

Kazimierz Mazur: Aktor założył własny kościół

Katarzyna Gärtner zawsze mówiła o mężu z ogromną miłością. Śmiała się, kiedy aktor opowiadał w wywiadach, że to ona rządzi w domu i w pracy: "Życie we dwójkę jest innym, lepszym życiem. Tu nikt nie rządzi. Dopełniamy się i jako artyści, i jako ludzie".

Ich małżeńskie szczęście przerwała śmierć aktora. 6 września 2022 roku aktor odszedł po ciężkiej chorobie. Kilka dni po śmierci aktora odbył się jego pogrzeb. Uroczystość została przeprowadzona w obrządku słowiańskim. Kazimierz Mazur był bowiem kapłanem, a właściwie Głównym Ofiarnikiem Rodzimego Kościoła Polskiego, który założył wraz z kilkoma przyjaciółmi ponad ćwierć wieku temu. Rodzimy Kościół Polski (zarejestrowany w 1995 roku w Rejestrze kościołów i innych związków wyznaniowych MSWiA) to zrzeszający kilka tysięcy członków związek rodzimowierczy nawiązujący do etnicznych, przedchrześcijańskich wierzeń Słowian. Jego wyznawcy wierzą, że o losie świata decyduje siła kosmiczna zwana Bogiem Najwyższym i wcielająca się w kilku "pomniejszych" bogów.

Kościół, w którym Kazimierz Mazur pełnił funkcje Ofiarnika Generalnego, Sekretarza Generalnego i Skarbnika, deklaruje ogromną tolerancję względem wyznawców innych religii i sprzeciw wobec wszelkich przejawów rasizmu i nazizmu. Niezapomniany Tomaszek Niechcic z kultowych "Nocy i dni" był nie tylko kapłanem (tzw. żercą) Rodzimego Kościoła Polskiego, ale też badaczem historii religii chrześcijańskiej oraz Kościoła katolickiego i roli, jaką odegrał w nim Ojciec Święty Jan Paweł II. W 2008 roku napisał i wydał książkę "Troska o ład społeczny w kontekście kazań kardynała Karola Wojtyły w Piekarach Śląskich w latach 1965-1978".

O tym, że gwiazdor "Barw szczęścia" był rodzimowiercą czczącym Świętowita (bóg nieba, wojny i urodzaju), Peruna (gromowładnik), Swaroga (bóg słońca) i innych słowiańskich bóstw, wielbiciele jego talentu dowiedzieli się dopiero w dniu jego pochówku. Kazimierz Mazur - choć spoczął na cmentarzu rzymskokatolickim - pochowany został w obrządku słowiańskim. Mistrzami ceremonii byli dwaj żercy z Rodzimego Kościoła Polskiego, którzy rozpalili przy grobie dwa paleniska (ogień w wierzeniach słowiańskich jest łącznikiem między światami żywych i umarłych), a na ogromny stole wyłożyli m.in. kaszę, mąkę, mak, miód, mleko i chleb oraz kołacz i... piwo.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Kazimierz Mazur
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy