Sługa narodu
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 110
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Sługa narodu": Hanna Konarowska-Nowińska o serialu i zgranej patchworkowej rodzinie

Hanna Konarowska-Nowińska w polsatowskim serialu "Sługa narodu" wciela się w postać Alicji, byłej żony Ignacego Koniecznego (Marcin Hycnar), z którym – mimo rozwodu - łączą ją cudowne relacje. Zupełnie jak u niej prywatnie – ona również ma świetny kontakt ze swym byłym partnerem i ojcem 11-letniej Zofii, aktorem Jakubem Wonsem, obecnie partnerem Anny Muchy.

Serial "Sługa narodu" z pani udziałem, który oglądamy na antenie Polsatu, zyskał sławę na Ukrainie, bo to tamtejszy format, obecnie zaś podbija serca polskich widzów. Na czym polega jego wyjątkowość?

Przede wszystkim pokazuje, że polityka może mieć ludzką twarz, a sprawujący ją są uczciwi wobec swoich wyborców i siebie samych. Oczywiście to myślenie życzeniowe, a serial jest satyryczny - stąd pełno w nim absurdów i nierealistycznych scen - niemniej jednak miło się patrzy na taki obrazek, który byłby marzeniem każdego z nas.

Reklama

- Co ciekawe - historia tego serialu jest wręcz niewiarygodna -  w pierwowzorze tytułowego bohatera zagrał Wołodymyr Zeleński, a rola ta okazała się dla niego prorocza, bo z czasem został prawdziwym prezydentem. A co było dalej, wszyscy wiemy...

Polska wersja dostosowana jest do naszych rodzimych warunków?

Oczywiście, że tak i nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się na Ukrainie. Zastanawiałam się, czy to moralnie w porządku, że my tu robimy komedię, a tam toczy się wojna. Potem doszłam do wniosku, że uśmiech jest dobry w każdej chwili, a kultura, satyra stanowiły - jak wiemy -  zawsze ważne orędzie w trudnych, często dramatycznych sytuacjach, jak ta, którą mamy obecnie po sąsiedzku.

- Znamienne jest to, że reżyser polskiej wersji "Sługi narodu", Okił Khamidov, kupił prawa do tego formatu znacznie wcześniej, zanim się te wszystkie rzeczy wydarzyły, zanim aktor Żeleński stał się człowiekiem, którego zna cały świat, zanim życie dopisało do serialu scenariusz, jakiego nikt by nie wymyślił! U nas w tę tytułową rolę wcielił się Marcin Hycnar - i zrobił to wyśmienicie, a jako Ignacy Konieczny, niegdyś skromny nauczyciel historii, a dziś najważniejsza osoba w kraju, wypada nader wiarygodnie i budzi sympatię. Zresztą cała obsada jest znakomita i cieszę się, że mam zaszczyt i przyjemność brać udział w tym przedsięwzięciu.

Gra w nim pani Alicję - prezeskę Banku Narodowego, a zarazem byłą żonę głównego bohatera. Jak się pani odnajduje w tej postaci?

To bardzo wdzięczna rola, bo moja bohaterka jest osobą profesjonalną, a zarazem wrażliwą, co sprawia, że dobrze sobie radzi z funkcją, którą jej powierzono. A prywatnie to już sam miód - ma cudowne relacje z Ignacym, jest troskliwą matką ich wspólnego syna, Stasia (Gabriel Pakieser), dba o ich wzajemny, bliski kontakt, czuje się ogromną czułość, przyjaźń, jakie, pomimo rozstania, wciąż łączą tę rodzinę. Szczerze mówiąc, właśnie ten wątek jest mi najbliższy, bo również mam za sobą rozstanie z moim partnerem, (Jakub Wons, aktor, przyp. red.), ojcem mojej starszej córki, Zosi (11 l.) i z uwagi na nią pozostajemy niezmiennie w doskonałym kontakcie.

Da się tak?

Jak się człowiek postara, to się da. My skorzystaliśmy z pomocy specjalisty.  Najpierw poszliśmy z Jakubem sami i rozmawialiśmy o tym, jak pomóc naszej córce przez to przejść. Potem znaleźliśmy jej psychologa dziecięcego i dzięki jego wsparciu udało się tę zmianę przeprowadzić w bezpieczny sposób. Dzielę się tym doświadczeniem, bo myślę że warto wesprzeć się w takiej sytuacji na kimś, kto profesjonalnie pomoże rozeznać emocje i radzić sobie z nimi. Wiele osób boi się terapii, a całkiem niepotrzebnie, skoro są ku temu narzędzia, by zminimalizować straty, to egoizmem byłoby nieskorzystanie z nich. W naszym przypadku doskonale się sprawdziły.

Oboje Państwo ułożyliście sobie życie na nowo.

Ja wyszłam za mąż za Łukasza, mamy dwoje dzieci, 4-letnią Maję i ponadrocznego Tymona, tak więc jestem dumną mamą trójki pociech (uśmiech). Jakub związał się z Anią Muchą i od pięciu lat tworzą udany związek. Nasza Zosia często bywa u nich w domu, fajnie się dogaduje z córką i synem Ani, są mniej więcej w podobnym wieku. Sytuacja jest w ogóle wyjątkowa, bo wszyscy żyjemy w dużej przyjaźni i tworzymy zgraną patchworkową rodzinę, my z Łukaszem cieszymy się szczęściem Ani i Jakuba i kibicujemy im, a oni nam.

Spotykacie się czasem we czwórkę?

Owszem, spędzamy czas razem, niekiedy wychodzimy gdzieś na kolację. Oczywiście to nie jest tak, że nie ma między nami żadnych punktów spornych czy sytuacji drażliwych, jak to w rodzinie. Ale przy dobrej woli wszystkich i dużej wzajemnej życzliwości zawsze się można jakoś dogadać, tak po ludzku.

Spośród was tylko pani mąż, Łukasz, nie jest aktorem...

Co mnie bardzo cieszy, tego potrzebowałam i jest nam z tym dobrze. Świat biznesu rządzi się innymi regułami i znacznie różni się od aktorskiego kalejdoskopu zdarzeń, niepewności jutra i huśtawki emocji, które towarzyszą tworzeniu każdej nowej roli. Z czasem okazało się, że te nasze dwa, całkiem inne światy, doskonale uzupełniają się, a różnice działają jak magnes - mocno się przyciągają, ciekawią i otwierają, co ostatecznie służy naszemu związkowi.

Sama pani wzrastała w artystycznym środowisku - jako córka, znanych aktorów, Joanny Szczepkowskiej i Mirosława Konarowskiego, wnuczka Andrzeja Szczepkowskiego, wreszcie prawnuczka słynnego pisarza, Jana Parandowskiego, autora "Mitologii". Pani siostra, Maria, również postawiła na aktorstwo. Jak się żyje w aktorskiej rodzinie?

Kiedyś zawsze odpowiadałam na takie pytanie, że nie wiem, jak to jest w innej rodzinie niż aktorska. Teraz już wiem, że żyje się inaczej, patrząc na nasz dom i domy znajomych, przyjaciół moich i Łukasza, niezwiązanych z branżą. Obecność rodziców w życiu dzieci jest inna, otoczenie jest inne, wrażliwość na sztukę jest inna. Ale ostatecznie ważniejsze od profesji są relacje i na nich się skupiam. Nasz obecny model rodziny jest mieszanką dwóch światów i traktuję to jako wartość dodaną. Korzystają z tego też nasze dzieci, czasem towarzyszą mi za kulisami czy na planie, zwłaszcza jak nie ma innego rozwiązania. Jako mama trojga dzieci wiem, że zorganizowanie życia rodzinnego w połączeniu z pracą wymaga umiejętności wręcz ekwilibrystycznych.

Kto panią wspiera?

Przede wszystkim mój mąż, troskliwy ojciec i odpowiedzialna głowa domu. Najbliższa rodzina, czyli mama i tata - są zawsze przy mnie, kiedy ich potrzebuję, czasem mnie wkurzają nadmierną troską, ale wiem, że zawsze mogę na nich polegać. Moja siostra, Marysia - nasze relacje długo miały posmak słodko-gorzki, dużo czasu nam zajęło, by wypracować sobie jeden wspólny język, front, ale dziś jesteśmy sobie bardzo bliskie i potrzebne. Moje dzieci, każde na swój sposób - z Zosią mogę porozmawiać jak z przyjaciółką, Maja to uroczy, rezolutny przedszkolak, który dostarcza nam wiele radości, no i maluch - Tymon, moje oczko w głowie. Oszalałam na punkcie tego małego człowieka, to pierwszy chłopak w rodzinie (Marysia ma córkę, ja dwie), koleżanki śmieją się, że wychowam go na bawidamka, bo tyle kobiet skacze koło niego od małego - i jest szansa, że tak może być  (śmiech). Nie rozstaję się zresztą z nim na dłużej, bo choć w lutym skończył już rok, wciąż karmię go piersią. Co dostarcza mi mnóstwa wigoru i pozytywnej energii - wiadomo, hormony to mocna rzecz!

Jakie są pani najbliższe plany ?

Prawdopodobnie niebawem, ku memu zadowoleniu, zaczniemy kręcić drugą serię "Sługi narodu". Gram też w trzech spektaklach teatralnych - w "Pozytywnych", wystawianych w warszawskim Garnizonie Sztuki oraz w dwóch tytułach, z którymi jeździmy po kraju.  Pierwszy z nich to czeska komedia "Rozkład jazdy", a drugi nazywa się "ADHD i inne cudowne zjawiska" i jest to spektakl dla mnie szczególny, bo napisała go moja mama. Występujemy w nim razem na scenie, fajne przeżycie. Także intensywnie, ale jestem otwarta na nowe zawodowe wyzwania. A tak w ogóle moim zamierzeniem jest być szczęśliwą, tak jak jestem teraz, i to jest mój plan na długie lata, nie tylko na najbliższy czas (uśmiech)...

Rozmawiała: Jolanta Majewska-Machaj

Zobacz też:

"Sługa narodu": Marcin Hycnar w polskiej wersji ukraińskiego hitu ."To jest naprawdę dobra historia" [wywiad]

"Sługa narodu": Polska wersja podobała się Zełenskiemu! To hit Polsatu

"Sługa narodu": W krzywym zwierciadle? Czy władza powinna bać się serialu Polsatu? [recenzja]

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Sługa narodu | Hanna Konarowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy