Barbara Garstka myśli o zmianie zawodu. Jak zamierza zarabiać na życie?
Barbara Garstka, którą 27 czerwca po raz ostatni zobaczymy jako Beatę Zakrzewską w "Papierach na szczęście" (stacja TVN7 zdecydowała o zakończeniu produkcji i emisji serialu na 253. odcinku), nie jest pewna, czy aktorstwo to zawód, który będzie wykonywać do końca życia. Ma już pomysł, czym się zajmie, gdy jej kariera utknie w martwym punkcie, a ona uzna, że nie zdoła utrzymać się z grania. Co zamierza?
Mija właśnie dekada od dnia, gdy Barbara Garstka ukończyła studia w krakowskiej szkole teatralnej i została dyplomowaną artystką o specjalności wokalno-aktorskiej. Miała wtedy 25 lat i wydawało się jej, że stoi u progu wielkiej kariery. Marzyła, by zostać drugą Anną Polony, która jest jej mistrzynią.
Na początku Barbarze szło naprawdę świetnie - jeszcze będąc studentką zadebiutowała na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego, po dyplomie zagrała w kilku serialach i filmach, dostała propozycję gościnnych występów w kilku stołecznych teatrach (wystąpiła w spektaklach "Mamma Mia!" w Romie, "Bromba w sieci" w Teatrze 6. Piętro, "Rock of Ages" w Syrenie i "Medium" w Kwadracie).
Po przeprowadzce do Warszawy kariera młodej aktorki nabrała szalonego tempa, a rola w "Osieckiej" (w serialu wcieliła się w legendarną Elżbietę Czyżewską) sprawiła, że zaczęto kojarzyć jej twarz z nazwiskiem i nazwisko z twarzą. Wydawało się, że Barbara Garstka lada moment dołączy do grona najpopularniejszych polskich gwiazd.
Niestety, wybuchła pandemia.
W momencie, gdy w związku z koronawirusem został ogłoszony lockdown, Barbara - jak większość aktorek i aktorów - straciła źródło dochodów. Zamknięte teatry, wstrzymane zdjęcia do seriali i filmów, brak jakichkolwiek perspektyw - to wszystko zdecydowało, że Barbara Garstka po raz pierwszy w życiu pomyślała o zmianie zawodu.
"Podjęłam pracę sprzedawczyni w sklepie meblowym. Cieszę się, że ją dostałam, bo mogę się dzięki niej utrzymać" - wyznała "Wysokim Obcasom".
"Ludzie z dnia na dzień zostali na garnuszku dziewczyny, chłopaka, rodziców. Pewnie, że możemy się ratować w różny sposób, ale to nie o to chodzi" - dodała.
Gdy odmrożono teatry i okazało się, że można już grać, ale dla widowni wypełnionej w zaledwie 25 procentach, teatrom i zatrudnionym w nich ludziom zaczęło grozić bankructwo.
Nie rzuciła pracy w meblowym. Po kilku godzinach spędzonych za ladą biegła na spektakl i stawała przed pustymi fotelami zaklejonymi taśmą.
Barbara Garstka była jedną z tysięcy osób, które wzięły udział w proteście artystów, i jedną z kilku, które zostały jego "twarzami".
"Odebrano nam zawód, misję, pasję. Nie chcę już milczeć, koniec z milczeniem!" - wykrzyczała ze sceny ustawionej przed gmachem Sejmu.
Po odwołaniu lockdownu, gdy życie zaczęło wracać do normalności, Barbara podjęła dramatyczną walkę o przetrwanie w zawodzie, który jest jej wielką miłością.
"Każda moja rola jest rolą wywalczoną na castingu. Niczego nigdy nie dostałam od nikogo po znajomości. Za każdym razem staję do walki, żeby pracować. Mam w sobie tyle emocji związanych z tym zawodem" - wyznała "Wysokim Obcasom".
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy aktorki, gdyby nie angaż do "Papierów na szczęście", który zapewnił jej regularny przypływ gotówki. Z teatralnej gaży z całą pewnością nie byłaby w stanie się utrzymać.
Dziś Barbara Garstka znów została na lodzie. Decyzja o zakończeniu zdjęć do serialu, w którym grała sporą rolę przez ostatnie dwa lata, po raz kolejny sprawiła, że aktorka zaczęła poważnie bać się o swoją przyszłość.
"Mam nadzieję, że gdzieś się zaczepię. Nie jest to łatwe, gdy się nie ma kontaktów, ale uczę się cierpliwości" - powiedziała w najnowszym wywiadzie.
Barbara nie kryje, że troszkę zazdrości swojej siostrze Matyldzie, która prowadzi z mężem niewielki pensjonat nad Bałtykiem.
"Jak będzie bardzo źle, to pojadę do siostry nad morze i będę sprzątała po gościach" - zdradziła "Życiu na gorąco".