Polska aktorka usłyszała straszne słowa. "Raz jest dobrze, a raz po prostu beznadziejnie"
Eliza Rycembel, którą na małym ekranie oglądaliśmy ostatnio jako Ewę w "Morderczyniach", dopiero 5 lat temu ukończyła Akademię Teatralną, a może się już pochwalić wieloma świetnymi rolami i kilkoma prestiżowymi wyróżnieniami. To jednak, że ma na swoim koncie Orła i nagrodę na Festiwalu Filmowym w Gdyni, uważa za... przekleństwo. "One powodują, że nikt nie weźmie mnie do grania epizodów" - mówi odtwórczyni młodej Agnieszki w serialu "Osiecka".
Eliza Rycembel to bez wątpienia jedna z najzdolniejszych polskich aktorek swojego pokolenia. Choć ma już w swoim dorobku wiele wybitnych, mówi, że granie zawsze traktowała i wciąż traktuje jak hobby.
"Kocham to, co robię, ale nieraz miałam myśli, że w aktorstwie nic nie jest pewne. Raz jest dobrze, a raz po prostu beznadziejnie" - wyznała w rozmowie z "Vivą!", dodając, że zdarzyło się, że miała półtora roku przerwy w pracy, bo po prostu nie było zapotrzebowania na kogoś takiego jak ona.
"Jestem i za młoda, i za stara równocześnie" - żartuje gwiazda "Morderczyń" i "Gier rodzinnych".
Eliza bardzo żałuje, że castingowcy nie zapraszają jej na przesłuchania do małych ról.
"Z jednej strony to super, że jestem doceniana, a reżyserzy widzą mnie w głównych rolach, a z drugiej frustrujące, bo przecież nie ma ich znowu tak dużo" - powiedziała "Vivie!".
Aktorka ma czasem wrażenie, że postrzegana jest jako niedostępna. Po tym, jak film "Boże Ciało" z jej udziałem nominowany był do Oscara, a ona za rolę Marty została wręcz obsypana nagrodami, przestała dostawać propozycje epizodów.
"Bardzo lubię grać role epizodyczne. To krótka przygoda, w której często musisz pracować wbrew swoim warunkom" - tłumaczy.
Eliza Rycembel nie kryje, że miewa o sobie złe zdanie.
"Może nie jestem zdolna?" - zadaje sobie pytanie, gdy zbyt długo nie dostaje ofert pracy.
Nie jest tajemnicą, że podczas studiów w stołecznej Akademii Teatralnej Eliza miała na pieńku z jedną z wykładowczyń, od której usłyszała kiedyś, że do niczego się nie nadaje, a z pewnością ani na scenę, ani przed kamerę.
"Pewna profesorka sprawiała, że nie byłam w stanie nic powiedzieć. Byłam zablokowana. Nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa" - wspominała w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
Wykładowczyni, której nazwiska Eliza Rycembel nie chce wymieniać, już na dzień dobry powiedziała jej, że brak jej talentu, a ładna buzia nie wystarczy, żeby zostać aktorką.
"Usłyszałam, że są osoby, które bardziej zasługują na to, żeby studiować w szkole. A już na pewno nie zasłużyłam na to, żeby zagrać przed szkołą. Pamiętam oczy moich kolegów i koleżanek, którzy się temu przysłuchiwali i to uczucie zamykania się w sobie" - opowiadała.
Przez cały pierwszy rok studiów Eliza słyszała, że jest "do odstrzału". Przetrwała, ale do dziś pamięta, jak bardzo bolały ją niesprawiedliwe oceny.
Długo trwało, zanim gwiazda "Osieckiej" nauczyła się cieszyć tym, co robi. Aktorstwo jest teraz jej pasją, której oddaje się jak wciągającemu hobby.
"Daje mi [aktorstwo - red.] poczucie wolności i to, że mogę żyć wieloma życiami, a przez to poznawać siebie. Daje mi radość, a bywa, że i satysfakcję" - wyznała "Vivie!".