"Królowa Charlotta": Królowa i troll, czyli opowieść nie do końca z happy endem
Kiedy Julia Quinn pisała swoją dziewięciotomową sagę o rodzeństwie Bridgertonów oraz ich przygodach w świecie londyńskiej socjety i poszukiwaniu miłości, nie sądziła pewnie, że za jakiś czas powstanie książkowy (tak, za kilka dni na rynek trafi powieść na podstawie "Królowej Charlotty", którą wspólnie napisały Quinn i Shonda Rhimes) jak i serialowy prequel. Jednak tak naprawdę, decyzja o nakręceniu serialu o losach Charlotty nie jest zaskakująca.
Przygody bohaterów opowieści Julii Quinn od lat mają zagorzałe grono wielbicieli, a od czasu premiery pierwszego sezonu "Bridgertonów" na Netfliksie ta liczba znacząco się zwiększyła i pojawiły się pytania.
Kim jest serialowa królowa Charlotta? Jak poznała króla Jerzego III? Jak doszło do połączenia socjety, która w serialu jest różnorodna?
Od 4 maja znamy na to odpowiedzi, a serial "Królowa Charlotta. Opowieść ze świata Bridgertonów", choć niekiedy całkowicie różny od swoich poprzedników w niczym im nie odbiega, a czasami nawet ich przewyższa.
Shonda Rhimes, twórczyni "Chirurgów" i "Skandalu", przedstawia widzom historię Charlotty (India Amarteifio) i początków jej zaaranżowanego małżeństwa z królem Jerzym (Corey Mylchreest). Angaż czarnoskórej aktorki od początku wzbudzał kontrowersje wśród niektórych obiorców, jednak Netflix poradził sobie z tym jeszcze przed pierwszą sceną serialu. Narratorka (Julie Andrews) już na początku oznajmia, iż serial to fikcyjna opowieść, oparta na kilku prawdziwych faktach.
W produkcji znalazło się jednak wiele odniesień do rzeczywistych zdarzeń. Trudny i niekoniecznie mający szczęśliwy związek pary? Jest. Fakt, że król Jerzy nosił przydomek "król-rolnik"? Jest. Problemy Jerzego ze zdrowiem? Jak najbardziej są ukazane. Uważny widz dostrzeże jeszcze kilka odniesień, a wiedząc, że nikt nie ma zamiaru naginać czy zakłamywać historii, może czerpać radość z barwnej miłosnej opowieści.
Podobnie jak w dwóch sezonach "Bridgertonów" i tutaj znakomicie dobrano aktorów. Gwiazdą serialu bezsprzecznie jest utalentowana India Amarteifio. Aktorka z entuzjazmem wciela się w 17-letnią bohaterkę, która musi odnaleźć się w obcym środowisku, wśród obcych ludzi i poradzić sobie z ich oczekiwaniami. Powoli widzimy, jak zagubiona dziewczyna staje się królową, którą tak dobrze znamy z "Bridgertonów".
Amarteifio bezbłędnie radzi sobie z długimi monologami czy ukazuje stan emocjonalny Charlotty, kiedy ta jest samotna (mimo że otoczona ludźmi w prawie w każdej chwili swojego życia) albo w trakcie kłótni z Jerzym. Jej "walcz ze mną, walcz o mnie" budzi skojarzenia ze znaną sceną z "Chirurgów", w której Meredith Grey (Ellen Pompeo) krzyczy w twarz Derekowi (Patrick Dempsey) "wybierz mnie".
Historia miłości Jerzego i Charlotty została pięknie przedstawiona - od sceny pierwszego spotkania, kiedy dziewczyna zamierza uciec przed "trollem" za mur i prosi napotkanego mężczyznę, aby pomógł kobiecie w potrzebie, do zamykającej serial sceny, w której naprawdę "spociły mi się oczy".
Chemia pomiędzy aktorami jest świetna, muzyka Krisa Bowersa towarzysząca ich scenom wspaniała (fenomenalna ścieżka dźwiękowa i klasyczne covery popularnych utworów wykorzystane i tutaj, i w "Bridgertonach" to temat na osobny artykuł). Ich historia czasami ugina się pod wątkami innych bohaterów (zresztą to trochę wada tej produkcji - zbyt wiele wątków, za mało odcinków), ale pozostaje sercem serialu. Pamiętajcie, żeby zwrócić uwagę na "namiastkę królika".
"Królowa Charlotta. Opowieść ze świata Bridgertonów" to nie tylko dzieje i próba poznania Charlotty. Widzowie poznają losy innych ważnych postaci z tego świata. Więcej czasu spędzimy z młodą Agatą Danbury (Arsema Thomas) i zobaczymy jak uzyskała tytuł oraz stała się jedną z najważniejszych osób londyńskiej socjety. A jej potyczki z księżniczką Augustą (Michelle Fairley)? Majstersztyk.
Swoje pięć minut ma też Brimsley (Sam Clemmett) i jego relacja z królową. Aż do bólu lojalny i oddany królowej bohater staje się również bohaterem dość smutnej historii, o której, miejmy nadzieję, dowiemy się trochę więcej w kolejnych sezonach "Bridgertonów". Spotkamy też młodą Violet Bridgerton i jej rodzinę, co wiąże się z chyba najgorszym, jak dla mnie, wątkiem "Charlotty".
Shonda Rhimes, jak doskonale wiedzą fani "Chirurgów", uwielbia zaskakiwać widzów w sposób czasami nie do końca oryginalny czy przemyślany. W typowym dla siebie twiście wbija nóż w przyjaźń starszej lady Danbury (Adjoa Andoh) i Violet Bridgerton (Ruth Gemmell) i zarazem mój ulubiony duet w "Bridgertonach". Rhimes ma zapewne określony cel, jednak czemu poddawać próbie przyjaźń pań z tak głupiego powodu, zamiast skupić się na tym, jak wspólnie powinny trząść socjetą? Choć muszę przyznać, ich ostatnia scena symbolizująca zbliżający się konflikt została nakręcona z pomysłem.
"Królowa Charlotta. Opowieść ze świata Bridgertonów" to kolejny barwny, nieco mniej bajkowy i bardziej "współczesny" rozdział z tego uniwersum. Pełna wyzwań historia miłosna, ukazanie społecznego "eksperymentu", poruszone ważniejsze tematy, kilka żartów z brytyjskiej monarchii, świetna India Amarteifio w swojej pierwszej tak dużej roli. Są wady - zbyt mało odcinków i nagromadzenie wątków, które czasami pasują jak "pięść do nosa". Jednak dla fanów "Bridgertonów" będzie to z pewnością kolejna godna uwagi propozycja.
Dla widzów, którzy wcześniej z bohaterami Julii Quinn nie mieli do czynienia, będzie to intrygujący wstęp, a dla wszystkich, którzy szukają pięknie zrealizowanej odskoczni od codziennego świata - kilka dobrych, relaksujących godzin.
Zobacz też:
"Bridgertonowie": Lady Whistledown zdradza sekrety trzeciego sezonu!
"Bridgertonowie 3": Wiadomo czyj romans zostanie ukazany na ekranie!