Prawdę ujawniła dopiero po śmierci męża. Nie chciała robić mu przykrości

Ewa Szykulska - niezapomniana Helena Bogacka z "Lokatorów" i Renia z "Plebanii" - w młodości nie mogła się wprost opędzić od adoratorów. "Podrywali ją wszyscy, nikomu się nie udało" - pisał o niej Tadeusz Pluciński, któremu dała kosza. Zanim w życiu aktorki pojawił się reżyser Janusz Kondratiuk, jej pierwszy mąż, kochała tylko jednego mężczyznę. Prawdę o swej relacji ze Zdzisławem Hoffmanem ujawniła dopiero niedawno.

Ewa Szykulska rzadko wspominała w wywiadach o swoim pierwszym narzeczonym, bo jej mąż - Zbigniew Pernej - nie lubił, gdy mówiła publicznie o mężczyznach, z którymi była związana, zanim go poznała.

"Nie przepadał za tym, jak opowiadałam o pierwszym mężu. Chyba przeszkadzało mu to, że ludzie tak mocno kojarzyli mnie z Januszem [Kondratiukiem - przyp. red.]. Starałam się nie dokładać mu tego typu wrażeń" - wyznała na kartach swej książki, tłumacząc, dlaczego "wygumkowała" ze swojej biografii Zdzisława Hoffmana, który był jej wielką miłością.

Reklama

"Dziś sytuacja się zmieniła. Obaj mężowie odeszli" - stwierdziła i... w końcu wyznała całą prawdę o pierwszym narzeczonym.

Ewa Szykulska: Była zachwycona zdjęciami, które robił jej ukochany

Zdzisław Hoffman był kolegą Ewy Szykulskiej ze szkoły średniej.

"Zdzisiek, znajomość licealna. Ksywa - 'Piccolo'. Trzy lata starszy ode mnie. Miał przede mną dziewczynę. Wszyscy mieszkaliśmy w promieniu około kilometra. Były jakieś dramaty między nami, małe, wielkie... aż w końcu Zdzisiek założył się z kimś, że teraz ja będę jego dziewczyną" - wspominała aktorka w rozmowie z Karoliną Prewęcką, która spisała jej wspomnienia.

Ewa zapamiętała "Piccola" jako uroczego chłopaka przypominającego trochę z wyglądu Elvisa Presleya, którego zresztą świetnie parodiował.

"Akurat nie to mi w nim imponowało, ale coś innego - to, że robił piękne zdjęcia. Do dziś mam kilka moich portretów wykonanych przez Zdziśka" - wyznała na kartach "Entliczka, mętliczka".

Po maturze Zdzisław studiował socjologię na Uniwersytecie Warszawskim, ale w 1968 roku na fali czystek antysemickich wyrzucono go z uczelni z wilczym biletem.

"Karnie zesłano go do kopania rowów Obrony Terytorialnej Kraju. Jeździłam tam do niego, około stu kilometrów od Warszawy, razem z jego ojcem. Był szczęśliwy, że go nie zostawiłam" - stwierdziła Ewa Szykulska w autobiografii.

"Przeżycia przypłacił zawałem serca, ale na szczęście wyszedł z tego" - dodała.

Miała wyrzuty sumienia, że zostawiła ukochanego dla Janusza Kondratiuka

Ewa była już studentką wydziału aktorskiego warszawskiej szkoły teatralnej i miała na swoim koncie kilka ról z kreacją Marty w "Człowieku z M-3" na czele, gdy Zdzisław Hoffman postanowił zostać... filmowcem.

"Starał się o to, żeby być asystentem w filmach, w których ja grałam. Chciał mieć mnie na oku. Był we mnie zakochany i patologicznie zazdrosny, co bywało nie do wytrzymania" - wspomina aktorka.

W 1969 roku "Piccolo" pojechał z Ewą nad morze, gdzie miał być kręcony dokument o Skaldach. Dostała w nim rolę "prześlicznej wiolonczelistki".

"Dojechał też Janusz Kondratiuk. Powiedział mi, że było mu po drodze, że zjawia się przez przypadek. Była to piramida bzdur, bo miałam pełną świadomość, że dotarł tam na pewno także z mojego powodu (...). Chwilę wcześniej wystąpiłam w wyreżyserowanym przez niego filmie 'Jak zdobyć pieniądze, kobietę i sławę'" - opowiada Ewa Szykulska.

Kondratiuk był już wtedy po uszy w niej zakochany, z czego Zdzisiek doskonale zdawał sobie sprawę. "Piccolo" rwał sobie włosy z głowy, widząc ukochaną spacerującą po plaży z Januszem, którego koniec końców wybrała.

"Długo miałam wyrzuty sumienia, bo wydaje mi się, że skrzywdziłam Zdziśka" - twierdzi aktorka i dodaje, że kiedy zaczęła grać, wydawało się jej, że to jest najważniejsze.

"To było jakby spełnienie... Wiedziałam, czego chcę. A małżeństwo? To zabrzmi okrutnie, ale Zdzisiek okazywał się dla mnie balastem, a Janusz pasował do tego, czego chciałam" - wyznała w "Entliczku, mętliczku".

Pierwszy narzeczony aktorki zrobił karierę w Finlandii

Wkrótce po tym, jak Ewa z nim zerwała, Zdzisław Hoffman dostał posadę asystenta reżysera w Teatrze Telewizji. Przez dziesięć lat był prawą ręką najlepszych polskich reżyserek (Lidii Zamkow, Barbary Borys-Damięckiej i Agnieszki Holland) i reżyserów (Aleksandra Bardiniego, Laco Adamika i Tomasza Zygadło).

"Pracował w Telewizji Polskiej aż do momentu, kiedy wyjechał do Finlandii i tam spełniło się jego marzenie - został reżyserem telewizyjnym, bardzo wziętym i bardzo docenianym, z czego się niezwykle cieszyłam" - mówi Ewa Szykulska.

"Jeszcze w Polsce ożenił się z Finką. Miał dwóch cudownych chłopaków. Rozwiódł się, potem miał córkę z inną panią" - dodaje.

Ewa nigdy nie zerwała kontaktu ze Zdziśkiem. Gdy kręciła film w Finlandii, pokazał jej cały kraj. Często do niej dzwonił, bardzo lubił jej drugiego męża...

"Zdzisiek czasem wracał do Polski, jak miał coś do załatwienia. Spotykaliśmy się. Był chory na raka. Odszedł w samotności w Helsinkach, nie wiem, gdzie leżą jego prochy, czy są gdzieś rozsypane..." - wyznała Karolinie Prewęckiej.

"Zawsze myślałam o nim ciepło. Był fantastycznym człowiekiem, choć dość szybko zorientowałam się, że nie jest tym, z którym powinnam być" - dodała.

Zdzisław "Piccolo" Hoffman zmarł 30 września 2016 roku.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Szykulska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL