Podejrzewała ją o romans z mężem. Znana polska aktorka chciała ją zniszczyć

Grażyna Barszczewska była jedną z ulubionych aktorek dyrektora stołecznego Teatru Ateneum, Janusza Warmińskiego. W latach 70. XX wieku cała Warszawa plotkowała, że reżyser jest zauroczony piękną absolwentką krakowskiej szkoły teatralnej i flirtuje z nią pod okiem żony. Nie było tajemnicą, że "dyrektorowa" Aleksandra Śląska szaleje z zazdrości i robi wszystko, byle tylko uprzykrzyć swojej młodszej koleżance życie.

Grażyna Barszczewska dołączyła do zespołu Ateneum dwa lata po ukończeniu studiów aktorskich. Wcześniej zdobywała doświadczenie, grając na scenie Teatru Ludowego w Nowej Hucie. Mąż, Jerzy Szmidt, przekonał ją latem 1972 roku, by przenieśli się do Warszawy, gdzie już od pewnego czasu czekał na niego etat w Teatrze Polskim, a na nią oferta pracy u Janusza Warmińskiego.

"Warmiński zobaczył mnie w Krakowie w 'Dwu teatrach' Szaniawskiego i zaproponował angaż. Trafiłam do Ateneum w jego złotych latach - święcił wtedy triumfy na miarę europejską" - wspominała aktorka w wywiadzie-rzece "Amantka z pieprzem".

Reklama

Grażyna Barszczewska: Nie miała ochoty na romans z dyrektorem, ale i tak "podpadła" jego żonie

Na początku Grażyna Barszczewska grała w stolicy duże, ciekawe role. Wszyscy wiedzieli, że jest ulubienicą dyrektora, który znany był ze swej ogromnej słabości do młodych aktorek. Żona Warmińskiego - Aleksandra Śląska - zdawała sobie sprawę z tego, że Janusz uwielbia flirtować, ale przymykała oko na jego miłostki, bo sama też nie była bez winy i zdarzało się jej "zapomnieć". O romansach "dyrektorowej" krążyły legendy...

Śląska miała ogromny wpływ na to, co dzieje się w Ateneum. To ona zatwierdzała repertuar i obsadę każdego przedstawienia, przyjmowała do pracy nowe aktorki i nowych aktorów, a także wyrzucała osoby, które - jej zdaniem - nie pasowały do zespołu lub były wobec niej nielojalne. Plotkowano, że "odstrzeliła" wszystkie kochanki męża.

Kiedy Warmiński ściągnął do Warszawy Grażynę Barszczewską, Aleksandra nie przypuszczała, że 25-letnia absolwentka krakowskiej PWST stanie się muzą jej męża. Janusz adorował Grażynę, ale ona - świeżo wtedy po ślubie ze Szmidtem - nie była skora do romansów. To, że opierała się dyrektorowi, nie przeszkodziło plotkarzom w opowiadaniu o ich rzekomej zażyłości. Plotki w końcu dotarły do Śląskiej.

Grażyna Barszczewska: "Dyrektorowa" latami uprzykrzała jej życie

Aleksandra Śląska postawiła sobie za punkt honoru udowodnić Grażynie, że może - jeśli tylko zechce - zrujnować jej karierę i uprzykrzyć życie.

"Zabierała jej role, zostawiając ogony, nie szczędziła złośliwości i przy każdej okazji upokarzała" - opowiadała "Nostalgii" jedna z koleżanek Barszczewskiej z Ateneum.

Plotka, że Janusz Warmiński wręcz oszalał na punkcie Grażyny, krążyła po stołecznych salonach i wzbudzała sensację, zwłaszcza że cała "socjeta" wiedziała, do czego zdolna jest "dyrektorowa" Śląska. Jedyną osobą, która nie przejmowała się plotkami, była... Grażyna. Aktorka kochała męża, a gdy w 1978 roku na świecie pojawił się jej syn Jarosław, wszystko inne przestało się dla niej liczyć.

Warmiński w końcu skapitulował i dał Barszczewskiej spokój. Niestety, jego żona nie przestała jej nękać.

"Aleksandra najzwyczajniej w świecie nie znosiła młodszej konkurentki" - twierdzi informatorka "Nostalgii".

Faktem jest, że Śląska w końcu dopięła swego i pozbyła się Grażyny z teatru.

"Spędziłam w Ateneum dziesięć dobrych, owocnych lat" - mówi dziś aktorka, wspominając pracę pod okiem Janusza Warmińskiego.

Grażyna Barszczewska nigdy nie potwierdziła, że była skonfliktowana z Aleksandrą Śląską. O zmarłej  w 1989 roku gwieździe mówi z wielkim szacunkiem, nazywa ją wybitną aktorką, ale o tym, co przez nią przeszła, nie opowiada publicznie.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Grażyna Barszczewska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy