Orina Krajewska i Małgorzata Braunek: Jak wyglądała relacja matki i córki?

Małgorzata Braunek cieszyła się ogromną sympatią widzów. Aktorka w trakcie swojej kariery zagrała wiele pamiętnych ról. Ze światem filmu związały się również dzieci aktorki - Orina Krajewska i Xawery Żuławski. W jednym z wywiadów córka gwiazdy wspominała ich relacje oraz o ostatnich chwilach przed śmiercią gwiazdy.

Gdy Małgorzata Braunek poznała swojego męża Andrzeja Krajewskiego, była u szczytu popularności i należała do grona największych gwiazd polskiego kina. Początki ich miłości nie należały do najłatwiejszych - musieli zakończyć swoje poprzednie związki. "Zaryzykowaliśmy i dziś, po latach, wiemy, że było warto" - mówiła aktorka. U boku Andrzeja Krajewskiego spędziła ostatnie 37 lat życia.

Małgorzata Braunek: Dla męża i wiary porzuciła aktorstwo

Małgorzata Braunek miała już wtedy za sobą dwa nieudane małżeństwa, wychowywała syna Xawerego z Andrzejem Żuławskim. Jej związek ze znanym reżyserem już od dawna się nie układał. Poznali się przypadkiem na paryskim lotnisku. Młoda aktorka i doświadczony reżyser zakochali się w sobie bez pamięci. Nie przeszkadzał im nawet fakt, że byli wtedy w związkach. Dla niego zostawiła męża. Gorące uczucie szybko się wypaliło, a miłość przerodziła się w nienawiść. Aktorka zarzucała Żuławskiemu, że był despotą i tyranem nie tylko na planie. Reżyser opowiadał, że Braunek nie była mu wierna oraz nie stroniła od narkotyków. 

Reklama

Ostatecznie aktorka porzuciła męża, zabrała małego syna i związała się z Andrzejem Krajewskim. Wraz z nowym ukochanym wyjechali do Indii. Dziennikarz namówił ją na długą podróż do Azji, podczas której Małgorzata Braunek zafascynowała się filozofią zen i buddyzmem. Pobrali się po powrocie z jednej z wypraw do Indii. Choć wcale nie chcieli brać ślubu, uznali, że zawarcie małżeństwa ułatwi im codzienne życie. Wtedy też Braunek postanowiła wycofać się z show-biznesu. Miała ponad 30 lat i nie chciała już czekać na telefony z kolejnymi propozycjami. "Wywróciłem do góry nogami jej życie, ale ona zawsze miała problemy z tym zawodem. Nie podobało się jej, że żyje cały czas w oczekiwaniu na telefon z nową propozycją, że jest od tego uzależniona jak niewolnica" - mówił Krajewski. 

Małgorzata Braunek i Andrzej Krajewski: Długo zastanawiali się nad imieniem dla córki

Małgorzata Braunek i Andrzej Krajewski po 12 latach wspólnego życia doczekali się ukochanej córki, która przez pierwsze pół roku swojego życia nie miała... imienia. Podobno propozycje imienia dla córeczki Małgorzaty Braunek i Andrzeja Krajewskiego, dawali szczęśliwym rodzicom pięknego niemowlaka wszyscy znajomi. Ale żadna z nich nie wydawała im się odpowiednia. "Chcieliśmy, żeby imię było dla niej drogowskazem na życie. Nie pasowały do naszej córki Julie, Marysie czy Kasie" - żartowała Małgorzata Braunek. Pewnego dnia, gdy córka aktorki miała sześć miesięcy, do Polski przyjechał z wizytą Wielki Mistrz Zen. Małgorzata, która była już wtedy buddystką, poprosiła go, aby spojrzał na jej dziecko i nadał mu imię. "Uśmiechnął się i podał nam dwie propozycje: Arani, czyli Najpiękniejszy Kwiat, i Orin, czyli Oświecona Miłość. Wybraliśmy to drugie i tak nasza Dziewczynka została Oriną" - wspominała aktorka. 

Andrzej Krajewski miał wiele problemów z przekonaniem urzędniczek w Urzędzie Stanu Cywilnego, by zgodziły się oficjalnie nadać jego córce imię, którego nie było w żadnych rejestrach i spisach. Orina w jednym z wywiadów śmieje się, że gdy chodziła do szkoły, niespotykane imię było jej... przekleństwem. "W końcu się przyzwyczaiłam, ale podstawówka była koszmarna. Zawsze z nerwów bolał mnie brzuch, gdy nauczyciele sprawdzali listę obecności. Nadal często muszę się tłumaczyć, skąd mam takie imię. Teraz mówię, że rodzice byli hipisami". 

Orina Krajewska poszła w ślady mamy

Małgorzata Braunek chciała szczęśliwego życia, z dala od aktorstwa. Czarująca, ciemnowłosa dziewczyna od dziecka przejawiała silną osobowość. Wbrew temu, czego w skrytości ducha pragnęła dla niej mama, uległa też fascynacji światem filmu. Po miesiącach poszukiwań własnej drogi w życiu, oświadczyła, że chce zostać aktorką. "Zwłaszcza Mama - dobrze znała blaski i cienie tego zawodu, ale nie stawiała sprawy na ostrzu noża. Po maturze więc zrobiłam sobie rok przerwy, zamieszkałam w Paryżu i tam właśnie dojrzała we mnie myśl, by pójść jednak w tym kierunku. Ale zamiast wrócić, zrobiłam na przekór - pojechałam jeszcze dalej, do Londynu, gdzie skończyłam szkołę aktorską. Nie pod okiem rodziny, zdana na własne siły, wiele się nauczyłam, nawiązałam kontakty" - przyznała Orina w rozmowie z "Tele Tygodniem". 

W rozmowie z "Vivą!" przyznała, że zawsze mogła liczyć na wsparcie rodziców oraz dużą swobodę. "Nie pamiętam zakazów ani nakazów. Jak mi się nie chciało iść do szkoły, mogłam powiedzieć wprost. Szybko zaczęłam chodzić do klubów i z tym też raczej nie było problemu. Mama była całkiem liberalną mamą. Uważnie mnie słuchała, rozmawiała. Bardzo blisko z nią byłam, wiele rzeczy dzieliłam".

Decyzję o wyjeździe z Polski również podjęła samodzielnie: "Nie bardzo pamiętam, żebym się z nimi w tej sprawie wyjątkowo konsultowała. Bardzo chciałam być samodzielna, niezależna. Mama spokojnie przyjęła to, że wyjeżdżam. Zawsze reagowała otwarcie. Wcześniej, kiedy skończyłam szkołę muzyczną i powiedziałam, że nie chcę już dalej grać, usłyszałam, że ona chce tylko, żebym była szczęśliwa i robiła to, co kocham". 

"Nie było rozmów o śmierci, o tym, co będzie, jak jej już nie będzie"

Malgorzata Braunek zmagała się z rakiem od połowy 2013 roku. "Po kolejnych, uciążliwych sesjach chemioterapii i 3 operacjach, kiedy wydawało się, że już można było ogłosić zwycięstwo nad chorobą, nowotwór znowu zaatakował" - napisała rodzina aktorki w czerwcu 2014 roku. Zmarła 23 czerwca 2014 roku w Warszawie. W rozmowie z "Vivą!" Orina przyznała, że bardzo tęskni za mamą, zwłaszcza w codziennych sprawach. 

Razem z bliskimi wspierali Braunek na każdym etapie choroby. Aktorka, która znana była z ogromnej pogody ducha, nie chciała skupiać się na złych rzeczach, nie lubiła również rozpamiętywać przyszłości. "Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że miała niewiarygodną lekkość w chorobie. Nie było w niej ani grama rozpaczy, żalu, gniewu. Nikogo o nic nie obwiniała. Czasami tylko była smutna. Ale to były chwile. Z koleżanką przez telefon zaczęła uprawiać jogę śmiechu. Raz przyszłam do niej do szpitala, akurat nie mogła się zdzwonić z Alicją i mnie zapytała, czy chcę się pośmiać. W pierwszym momencie pomyślałam, że może nie wypada tak w szpitalu, ale spróbowałam. Na początku to było trochę wymuszone, ale szybko śmiałam się całą sobą. Pokój mamy był niedaleko stanowiska pielęgniarek, a jeszcze wszędzie były kamery. Mama powiedziała: "Pewnie mówią, że jesteśmy dwie wariatki" (śmiech). Myślę, że w ciężkiej chorobie należy iść intuicyjnie za tym, co przynosi nam ulgę, daje radość. Mocno zajrzeć w siebie. Zresztą nie tylko w ciężkiej chorobie, w  każdej sprawie w życiu" - wspominała córka artystki. 

Chociaż aktorka toczyła ciężką walkę z chorobą, to z rodziną nie rozmawiała o śmieci. "Nie było rozmów o śmierci, o tym, co będzie, jak jej już nie będzie. To była nasza niepisana, świadoma decyzja" - wyznała Orina.

Córka sławnej aktorki została prezeską powołanej w 2014 roku Fundacji Małgosi Braunek "Bądź", która ma na celu przybliżenie osobom zmagającym się z chorobami onkologicznymi holistyczne podejście w profilaktyce ich leczenia. Odkąd Orina Krajewska znalazła się na nowym stanowisku, przyznaje, że jej życie nieco się zmieniło. "To proces, któremu wciąż podlegam. W fundacji uczę się mnóstwa nowych rzeczy. Tytuły i funkcje nigdy nie miały dla mnie specjalnego znaczenia. Jednak z chwilą, gdy zostałam "prezeską", poczułam się jeszcze bardziej odpowiedzialna za to, co robię" - mówiła w rozmowie z "Galą". 

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Orina Krajewska | Małgorzata Braunek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy