Mikołaj, Aniołek albo… dom z piernika. Tak świętują polskie gwiazdy

Jakie bożonarodzeniowe tradycje kultywują gwiazdy polskich seriali: Anna Dereszowska, Małgorzata Pieczyńska, Małgorzata Kożuchowska i Lucyna Malec? Niektóre zaskakują!

Anna Dereszowska: Moneta pod talerzykiem i łuski karpia w portfelu

Annie Dereszowskiej, czyli Patrycji Madalińskiej z "Komisarz Mamy" i Lucynie "Lulu" Makowskiej z "Lulu", z dzieciństwa najbardziej zapadł w pamięć bożonarodzeniowy zwyczaj wypatrywania św. Mikołaja w wigilię.

- Kiedy jeszcze żyła moja mama, a zmarła, gdy miałam dziewięć lat, zawsze spędzaliśmy Boże Narodzenie u dziadków w Piotrkowicach, dziś jest to dzielnica Katowic. Oczywiście prym wiodło najmłodsze pokolenie, czyli ja z bratem, nasz kuzyn Adaś spod Katowic i Wojtek z Krakowa. Wspólnie wypatrywaliśmy tego św. Mikołaja, ale jakoś nigdy nie udało nam się złapać momentu jego przybycia. Za to zawsze, po kolacji, ktoś z dorosłych wpadał z informacją, że był Mikołaj i zostawił podarunki w drugim pokoju. Rozdawało się je pod choinką, niespodziankom i zachwytom nie było końca - z rozrzewnieniem wspomina aktorka.

Reklama

A jak Anna Dereszowska obchodzi Boże Narodzenie w dorosłym życiu?

- Zacznijmy od tego, że przy świątecznym stole jest tłoczno - śmieje się aktorka (obie rodziny - zarówno jej, jak i jej partnera Daniela Duniaka - są liczne - przyp. red.).

- Jesteśmy bardzo tradycyjni, zatem obowiązkowo musi być sianko pod obrusem, opłatek, którym się dzielimy na samym początku wigilii i wieczerza pełna wigilijnych rarytasów - wylicza.

- Zwyczajem, który się u nas kultywuje, jest wkładanie monety pod talerzyk i łusek karpia do portfela - żeby się darzyło. Oraz do... dokumentów samochodowych - tak na wszelki wypadek, żeby policja nie złapała, choć to asekuracja na wyrost, bo staram się jeździć zawsze zgodnie z przepisami... - mówi Anna Dereszowska.

Małgorzata Pieczyńska: Święta po polsku i po szwedzku

Małgorzata Pieczyńska, czyli serialowa Aleksandra Chodakowska z "M jak miłość", doskonale pamięta ze swego dzieciństwa kameralne kolacje wigilijne w jej rodzinnym domu w Warszawie, gdzie "...obrus rozścielamy, choćby i było na nim biednie", jak pisał Wojciech Młynarski, robił już atmosferę, tę swojską, jedyną, niepowtarzalną.

- Biednie nie było, bo rodzice, do dziś nie wiem jakim cudem, potrafili "zdobyć" wszystko, co było potrzebne, wystać w kolejkach, by zapewnić nam cudowne niespodzianki. Piękne były te nasze święta! - z zachwytem wspomina aktorka.

Potem, już jako osoba dorosła, z radością weszła w szwedzką obrzędowość bożonarodzeniową. Co ciekawe, tak inną od polskiej,  choć przecież jesteśmy tak blisko, a święta te same.

- Boże Narodzenie zaczyna się tam z chwilą nastania adwentu. W oknach zapalają się świeczki, miasta i wsie nagle stają się jasne, co w kontraście dla wszechobecnych ciemności grudniowych (nie zapominajmy, że Szwecja leży tuż przy kole podbiegunowym, gdzie panuje noc polarna) niesie powszechną wesołość i optymizm. Domy przystrojone złotem, zielenią i purpurą mienią się w tym świetle, w oknach ludzie wieszają zasłony w św. Mikołaje, na stołach kładą takież obrusy, dookoła mnóstwo kiczowatych ozdób - wszyscy to kochają, szczególnie najmłodsi - opowiada Małgorzata Pieczyńska.

Zwyczajem, który gwiazda "M jak miłość" przejęła z ochotą, było pieczenie domu z piernika, co odbywa się każdego roku w pierwszą niedzielę adwentu. Ściany skleja się gorącym karmelem, dach i okna robi się z żelatyny, a ozdoby - z marcepanu, orzechów i migdałów. Taki dom stoi potem miesiąc albo dłużej na mchu zbieranym w lesie w centralnym punkcie domu i pachnie przecudnie.

Okazuje się, że Szwedzi w wigilię jedzą... szynkę i parówki.

- Tego od nich akurat nie przejęłam - śmieje się aktorka, która - zgodnie z polską tradycją - uznaje na wigilijnym stole menu wyłącznie postne.

W wigilię obowiązkowo musi być opłatek, sianko pod obrusem i 12 tradycyjnych potraw. 

Serialowa Aleksandra z "Emki" chętnie za to weszła w zwyczaj aktywnego spędzania świąt.

- Szwedzi po wspólnym biesiadowaniu ruszają na lodowiska, czynne non stop, i uprawiają zimowe sporty. Szczególną atrakcję stanowi jazda na panczenach po zamarzniętych wodach wokół Sztokholmu. Dostępne są komunikaty o grubości lodu na poszczególnych trasach, systematycznie odśnieżanych i monitorowanych przez specjalne służby. Jeździmy grupowo, z linami, hakami, gwizdkami - ze względu na bezpieczeństwo. Kapitalna zabawa. W ogóle Szwecja daje niesamowite możliwości rekreacji - pod tym względem jest to raj na Ziemi! - rozpływa się w pochwałach Małgorzata Pieczyńska.

Małgorzata Kożuchowska: Rodzinne kolędowanie i pasterka z dzwoneczkami

Małgorzata Kożuchowska, czyli niezapomniana Hanka Mostowiak z "M jak miłość" i Natalia Boska z "rodzinki.pl, nie wyobraża sobie wigilii bez rodzinnego śpiewania kolęd przy świątecznym stole. Potem wszyscy obowiązkowo wyruszają razem na pasterkę.

- Bardzo lubię tę u Dominikanów, na warszawskim Starym Mieście - zdradza gwiazda.

- Księża proszą, by każdy przyniósł ze sobą dzwoneczek. Tuż przed dwunastą, w ciemnym jeszcze kościele, rozlega się ich dźwięk i pierwsze takty kolęd "Wśród nocnej ciszy" albo "Gdy się Chrystus rodzi". To wzruszający moment... Dobrze, gdy się na tym poruszeniu nie kończy, gdy wrażliwość na drugiego człowieka, na potrzeby tych, którzy są dookoła, zostaje w nas na dłużej. Na cały kolejny rok - dodaje Małgorzata Kożuchowska. 

Lucyna Malec: Tańce pod sosną w wigilię

Gdy zbliża się Boże Narodzenie, pierwsza myśl, jaka przychodzi Lucynie Malec, czyli Danucie Zimińskiej z "Na Wspólnej", do głowy to, że trzeba kupić... sosnę.

- Tylko sosnę, żadne inne drzewko nie wchodzi w grę - podkreśla aktorka.

- Uwielbiam jej wyjątkowy wygląd i zapach, mam już od lat zaprzyjaźnionych sprzedawców na targu, którzy odkładają dla mnie kształtny okaz - wyjaśnia.

Potem odbywa się ubieranie choinki. Dość nietypowo, bo podczas Christmas Party, które gwiazda co roku organizuje u siebie w domu, tuż przed świętami, dla różnych znajomych i przyjaciół.

- Każdy zawiesza bombkę, ozdobę - i w ten sposób nastrój świąteczny robi się sam, rękami naszych gości - a ja mam robotę z głowy! - śmieje się Lucyna Malec, która, odkąd odeszła jej mama, wigilijny wieczór wraz ze swoją córką Zosią spędza u starszej siostry Doroty w Warszawie.

- Oczywiście wszelakie tradycje są zachowane. I sianko pod obrusem, i pusty talerz dla wędrowca... Nim zasiądziemy do stołu, przemawia gospodarz domu. Dzielimy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. To jest najpiękniejszy moment, w którym czujemy, jak jesteśmy sobie bliscy. A potem zaczyna się wieczerza... Myślę, że na stole jest znacznie więcej niż 12 potraw. Każdy z nas coś przynosi, zadania od lat są ustalone. Do mnie należy m.in. zakwas na barszcz czerwony, robię go kilka litrów, doskonale podkręca kolor i smak. Poza barszczem są różne ryby, pierogi, sałatki, rzecz jasna, kompot z suszu. Ale ja najbardziej czekam na zupę rybną z ziemniaczkami, na ostro, taką gotowała mama, według przepisu wyniesionego ze własnego domu - relacjonuje Lucyna Malec.

Prezenty w rodzinie gwiazdy "Na Wspólnej" rozdaje nie Mikołaj, lecz Aniołek.

- Co roku postanawiamy, że damy mu odpocząć, nie ma już małych dzieci, nie róbmy sobie kłopotu... A potem, już od jesieni, każdy z nas kompletuje niespodzianki dla bliskich - a bo to fajne, bo mu się przyda, bo się ucieszy - i tak oto zawsze uzbiera się góra prezentów! Urocze jest to wzajemne obdarowywanie, ale prawdziwa zabawa dopiero się rozkręca. Ponieważ jesteśmy rodziną muzykującą, nie może obejść się bez kolęd. Śpiewamy je, słuchamy z płyt, po kolędach przychodzą świąteczne szlagiery, polskie i zagraniczne, zaczynają się pląsy. Szczególnie pierwsza do tańca jest moja Zosia z panią domu Dorotką, za nimi ruszają w tan wszyscy, jest radość i śmiech - pełne szaleństwo! I tak do późnej nocy - zdradza Lucyna Malec.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy