"Byłam NIETYKALNA". Skibińska o czasach, gdy jej partner był dyrektorem teatru
"Dzisiaj jestem wolna" - Ewa Skibińska o swojej drodze do trzeźwości. Jak pokonała swoje problemy?
Ewa Skibińska, jedna z najbardziej utalentowanych i cenionych aktorek polskiej sceny teatralnej, przez lata skrywała mroczny sekret. Nikt z jej bliskich ani współpracowników nie zdawał sobie sprawy z tego, jak głęboko była pogrążona w nałogu. Dopiero po latach, kiedy odnalazła w sobie odwagę, postanowiła opowiedzieć o swoich doświadczeniach, które na długo odcisnęły piętno na jej życiu osobistym i zawodowym.
Ewa Skibińska nie kryje, że alkohol towarzyszył jej niemal na każdym kroku. Początkowo mogło się wydawać, że była to niewinna towarzyszka chwil relaksu, jednak z czasem stała się nieodłącznym elementem jej codzienności. Na próbach teatralnych bywała pod wpływem alkoholu, co, jak przyznaje, mogło wpływać na jakość jej pracy na scenie.
"Każdy w teatrze miał swoje dziwactwa. I my nawzajem je pielęgnowaliśmy i tolerowaliśmy. Używki były pobudzaczem, a ja dzięki nim czułam się odważniejsza i bardziej twórcza" - wyznała w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
W tamtych latach teatr był miejscem, gdzie artystyczna bohema często sięgała po różnego rodzaju używki. Dla wielu z nich alkohol był inspiracją, sposobem na odblokowanie wewnętrznej kreatywności. Skibińska, będąc częścią tego środowiska, szybko wpadła w pułapkę, która z czasem stała się nie do pokonania.
Skibińska przyznaje, że alkohol stał się dla niej eliksirem, który dodawał jej odwagi i pewności siebie. Wydawało się jej, że bez wódki nie jest w stanie w pełni wyrazić swojego talentu. Trudne były szczególnie lata, kiedy jej partner, Krzysztof Mieszkowski, był dyrektorem wrocławskiego Teatru Polskiego, a ona była jedną z najważniejszych aktorek w zespole.
"Piłam od zawsze" - mówi aktorka i dodaje, że najgorsze były czasy, gdy jej były partner kierował teatrem, co sprawiało, że czuła się bezkarna.
"Byłam tam aktorką od kilkudziesięciu lat. Śmiałam się, że to on, obejmując tę posadę, przyszedł do mnie, a nie ja do niego. Pewnie dlatego też traktowałam to jako budowę wspólnego dzieła, bo trudno było to odłączyć. I siłą rzeczy brałam za to odpowiedzialność" - wspominała.
Wiedząc, że jako partnerka dyrektora była nietykalna, często pozwalała sobie na więcej niż powinna. Nawet na porannych próbach bywała nietrzeźwa. "Nawet o poranku znalazła się małpa w torebce" - przyznaje dziś z goryczą.
Przełom w życiu Skibińskiej nastąpił dopiero dziesięć lat temu. Decyzję o rzuceniu alkoholu podjęła, kiedy jej ulubiony reżyser, Krystian Lupa, odrzucił nagrany przez nią monolog do spektaklu "Poczekalnia". Było to dla niej bolesne doświadczenie, które uświadomiło jej, że alkohol nie dodaje jej talentu, ale go osłabia.
"Monolog miał być wyświetlany na scenie jako film. I Lupa tego nie wziął. Nigdy mi nie powiedział dlaczego, ale ja wiem, że na tym filmie byłam w pewien sposób nieprzytomna, jakby za szybą. A to znaczy, że jednak byłam mało twórcza po alkoholu" - opowiada.
Ten moment był dla niej bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Skibińska zrozumiała, że alkohol, który miał być źródłem inspiracji, stawał się przeszkodą w jej twórczości. Po pracy nad "Poczekalnią" postanowiła zerwać z nałogiem. W ramach swojej nowej drogi, odstawiła również mięso i cukier.
Nieocenioną rolę w walce z nałogiem odegrała jej przyjaciółka, aktorka Jolanta Fraszyńska. To ona jako pierwsza dostrzegła, że Ewa potrzebuje pomocy i wsparcia, by pokonać swoje demony. "Któregoś razu zauważyła, że jest dość wczesna godzina, a ja proponuję jej drinka. I zapytała wprost, czy aby na pewno nie mam z tym problemu. Wtedy się poryczałam" - wspomina Skibińska.
Dzięki wsparciu bliskich, a szczególnie córki, Ewa Skibińska rozpoczęła walkę z nałogiem. Przestała pić nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla swoich bliskich. Dziś przyznaje, że była to jedna z najważniejszych decyzji w jej życiu.
Jednak nałóg alkoholowy nie był jedynym problemem, z którym musiała się zmierzyć. Skibińska otwarcie przyznaje, że zmagała się również z uzależnieniem od marihuany. Z pomocą terapii udało się jej zerwać także z tym nałogiem.
Dziś Ewa Skibińska może z dumą powiedzieć, że od dekady jest trzeźwa. Niedawno obchodziła swoje 60. urodziny, a przy tej okazji przypomniała sobie o marzeniach, które kiedyś wydawały się jej nieosiągalne. Teraz, kiedy jest wolna od nałogów, chce realizować swoje plany i czerpać z życia pełnymi garściami.
"Choć mam świadomość szybko upływającego czasu, powoduje to tylko, że chcę go spędzać z coraz większą przyjemnością" - mówiła w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
Historia Ewy Skibińskiej jest dowodem na to, że nigdy nie jest za późno, aby zmienić swoje życie. Jej walka z nałogami pokazuje, że nawet w najtrudniejszych momentach można znaleźć siłę, by zacząć od nowa. To opowieść o upadku, ale przede wszystkim o triumfie woli nad słabościami, który może być inspiracją dla wielu ludzi zmagających się z podobnymi problemami.
Zobacz też:
Polska gwiazda zamknęła swoje serce przed mężczyznami. Czy na zawsze?
Ikona polskiej piosenki bezlitośnie o młodej artystce. Musiało zaboleć
Zebrała się na trudne wyznanie. 12 lat opiekowała się chorą mamą