Andrzej Łapicki trzy razy dał kosza zauroczonej nim gwieździe!

Zmarły dekadę temu Andrzej Łapicki, czyli niezapomniany Ketling z "Przygód pana Michała", zawsze z ogromnym sentymentem mówił o Liv Ullmann - wybitnej norweskiej aktorce nagrodzonej kilka tygodni temu honorowym Oscarem za całokształt twórczości, która była w nim kiedyś po uszy zakochana. O tym, że był jej idolem i obiektem westchnień, dowiedział się dopiero po latach z listu, jaki przekazała mu za pośrednictwem jego córki...

W latach 60. ubiegłego wieku Andrzej Łapicki był uważany za jednego z najlepszych i najprzystojniejszych polskich aktorów. Kiedy w 1964 roku młodziutka wtedy Liv Ullmann - studentka szkoły filmowej w Oslo - przyleciała do Polski, by obejrzeć kilka przedstawień wystawianych w warszawskich teatrach, miał już na swoim koncie mnóstwo wybitnych ról i wiele nagród. Grał akurat Don Juana w stołecznym Teatrze Dramatycznym, a o kreacji, jaką stworzył w spektaklu Ludwika René, mówiła cała Polska. Nic dziwnego, że sztuka znalazła się na liście "must-see" Liv Ullmann.

Reklama

Andrzej Łapicki: Pozwolił jej wyrazić podziw dla siebie

Przyszła muza i żona Ingmara Bergmana była zauroczona Andrzejem Łapickim. Po przedstawieniu koniecznie chciała spotkać się z aktorem, który zrobił na niej tak wielkie wrażenie, jakiego nie zrobił nikt wcześniej... Liv po prostu się w nim zakochała!

- Pewnego wieczoru Dzidzia, która w naszym teatrze była panią od cudzoziemców, przyprowadziła do mojej garderoby gościa. Powiedziała: "Słuchaj, to dziewczyna ze szkoły aktorskiej w Oslo, koniecznie chce cię poznać". Spieszyłem się, nie chciało mi się, uciekłem - napisał Łapicki na kartach swej autobiografii "Nic się nie stało".

Liv Ullmann nie zraziła się jednak i następnego dnia znów zapukała do drzwi garderoby aktora. Tym razem Andrzej - jak wspominał - pozwolił jej wyrazić swój podziw dla niego.

- Była mną zachwycona, mocno mnie komplementowała, chciała pójść na kawę, ale znów nie miałem czasu. Po paru latach okazało się, że ta Norweżka to znana aktorka i do tego żona Bergmana... Straciłem okazję na coś może fascynującego - opowiadał Andrzej Łapicki w wywiadzie.

Aktor był jej niespełnionym marzeniem!

O tym, jak bardzo Liv Ullmann była w nim zakochana, aktor dowiedział się dopiero dwadzieścia lat później, gdy jego córka - Zuzanna Łapicka - przekazała mu bardzo osobisty list od niej, z którego wynikało, że... nigdy o nim nie zapomniała.

Zuzanna Łapicka spotkała Liv w 1986 roku w Rzymie, dokąd wybrała się, by towarzyszyć mającemu kręcić tam film mężowi, Danielowi Olbrychskiemu. W "Żegnaj, Moskwo" Danielowi partnerowała właśnie Liv Ullmann - znana już wtedy na całym świecie skandynawska gwiazda dwukrotnie nominowana do Oscara. 

- Poznała mnie. Jako studentka była na stypendium w Warszawie, gdzie trafiła na spektakl z moim ojcem w roli głównej. Zakochała się, jak mi opowiadała, od pierwszego wejrzenia. Była za kulisami, ale ojciec wyraźnie był wtedy zajęty inną blondynką i na rudawą Norweżkę nie zwrócił uwagi - napisała później Zuzanna Łapicka w książce "Dodaj do znajomych".

Andrzej Łapicki trzy razy dał kosza Liv Ullmann!

Liv poprosiła Zuzannę, by przekazała ojcu list od niej. Okazało się, że było to... wyznanie miłości.

- List był po angielsku. Napisała: "Nigdy nie zapomnę naszego spotkania sprzed dwudziestu dwóch lat. Wydałeś mi się wszystkim, co znakomite w twoim kraju - siłą, pięknem, tajemnicą..." - zdradził Andrzej Łapicki w swej autobiografii, dodając, że najbardziej pikantne fragmenty zostawi jednak dla siebie.

Trzy lata po napisaniu listu do Łapickiego Liv Ullmann... zjawiła się w Warszawie. Przyleciała, by wziąć udział w koncercie z okazji 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Po uroczystości postanowiła osobiście powiedzieć Andrzejowi Łapickiemu, co do niego czuła, gdy była młodziutką, stawiającą dopiero swe pierwsze kroki w zawodzie aktorką. Jej impresario skontaktował się z Andrzejem i umówił go na spotkanie z nią. Niestety, Liv po raz trzeci musiała obejść się smakiem. Znów dostała kosza od swego idola.

- Nie poszedłem na to spotkanie. Uważam, że piękne kobiety i piękne widoki należy oglądać tylko raz - wyznał później aktor.

Liv Ullmann do dziś pamięta swego "silnego, pięknego, tajemniczego" kolegę po fachu z Polski. Kto wie, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby w 1964 roku Andrzej Łapicki poszedł z nią na kawę, a jej udałoby się rozkochać go w sobie... 

Zobacz też:

Andrzej Łapicki: Kochały się nim miliony Polek

Andrzej Łapicki: Żona uprzykrzała życie... jego kochankom!

Andrzej Łapicki i Ewa Błaszczyk mieli sekretny romans!

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Łapicki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy