"Wiedźmin": Anya Chalotra o Yennefer, Ciri i polskich trunkach [wywiad]
Do premiery najnowszych odcinków o przygodach Białego Wilka zostały trzy dni. Z fantastyczną Anyą Chalotrą, czyli serialową Yennefer, rozmawiamy o drugim sezonie "Wiedźmina", ewolucji jej bohaterki, polskich trunkach, teatrze oraz relacji Yennefer i Ciri.
Anya Chalotra dorastała w miasteczku Lower Penn; ma dwójkę rodzeństwa, jednak o swoim życiu prywatnym nie mówi za wiele. Ukończyła London Academy of Music and Dramatic Art. Jej pierwsze role to kreacje w spektaklach teatralnych wystawianych m.in. na deskach prestiżowego londyńskiego Globe Theatre. Zagrała w takich sztukach jak "The Village", "Kupiec wenecki", "Wiele hałasu o nic". Wszystkie spotkały się ze świetnymi recenzjami i zachwytem widzów. Postać Yennefer w serialu Netflixa to jej pierwsza główna rola.
Katarzyna Ulman, Interia: Jaka jest największa różnica pomiędzy graniem na teatralnej scenie a graniem w serialu?
- Powiedziałabym, że z mojego punktu widzenia, jako aktorki, można wymienić więcej różnic niż podobieństw. Praca nad postacią jest taka sama w obu przypadkach, jednak teatr to miejsce bardziej, ujmijmy to... sakralne. Estetyka jest inna; atmosfera trochę bardziej intymna, kameralna. Z pewnością nad przedstawieniem pracuje mniej osób niż przy produkcji takiej jak “Wiedźmin" (śmiech). Aktorzy tworzą rodzinę, choć tutaj nie ma takiej różnicy pomiędzy spektaklem, a serialem - pracujemy już na planie kilka lat, nakręciliśmy dwa sezony, więc też jesteśmy bardzo zżyci.
W listopadzie po raz pierwszy od dłuższego czasu wystąpiłaś w spektaklu "Maryland". Jakie to uczucie powrócić na scenę po miesiącach na planie serialu?
- Znalezienie się na scenie po dłuższej nieobecności było naprawdę niezwykłym przeżyciem. Na deskach tego teatru - Theatre Royal Stratford East - grałam też w spektaklu "The Village", lata temu, jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do "Wiedźmina". Uwielbiam ten teatr, więc powrót i możliwość ponownego wystąpienia w wystawianej tam sztuce była dla mnie bardzo ważna, potrzebna. "Maryland" napisała wspaniała pisarka Lucy Kirkwood, a ekipa była cudowna. Tak dawno nie występowałam w teatrze, że naprawdę cieszyłam się z tej możliwości. Po tak długim okresie było to dla mnie jak błogosławieństwo.
Jak praca w teatrze przygotowała cię do roli w tak dużej produkcji jak "Wiedźmin"?
- Nauczyłam się manier, etosu pracy,, nabyłam doświadczenia. Dowiedziałam się wiele o specyfice grania na scenie. Na pewno dała mi podstawy oraz przygotowała do tej szalonej przygody jaką jest kręcenie "Wiedźmina".
Jak będzie wyglądać ewolucja Yennefer w drugim sezonie? Jak wpłynie na nią bitwa pod Sodden i konsekwencje decyzji czarodziejki?
- Yennefer w drugim sezonie, szczególnie po bitwie o Sodden, bardzo się zmieni, a co najważniejsze - wiem, że często mówię o tym w rozmowach o pierwszej oraz drugiej serii, i pewnie powtórzę przy okazji kolejnych - odkryje, kim jest naprawdę. Teraz zostaje zmuszona do zajrzenia w głąb siebie; w wielu niesprzyjających okolicznościach musi mocno pogłówkować, aby wyjść z nich bez szwanku. Postać Yennefer to prawdziwy dar. Wspaniale jest wcielać się w bohaterkę, której wątek to w zasadzie określenie tego, co to znaczy być człowiekiem.
Czy w porównaniu z pierwszą serią drugi sezon wiązał się dla ciebie, jako aktorki, z większą ilością wyzwań? Był trudniejszy, lepszy?
- Nie wiem czy ten sezon był trudniejszy, czy też stanęło przede mną więcej aktorskich wyzwań, w których się zresztą rozkoszuję. Powiedziałabym, że jestem bardziej pewna siebie - nie czuję już takiej presji jak wcześniej, ponieważ w pierwszej serii ukazałam tak wiele stanów emocjonalnych Yennefer, że w pewnym sensie odsłoniłam się przed światem. Teraz nie jestem już tak na tym skupiona i jakby mniej mi na tym zależy, w dobrym znaczeniu tego słowa. Jestem pewna siebie, a to miłe uczucie.
Yennefer szybko stała się jedną z ulubionych postaci wielu dziewczyn. Co sądzisz o jej wpływie na widzów?
- Mam nadzieję, że Yennefer ma pozytywny wpływ na młode dziewczyny. W serialu prezentujemy pełnokrwistą postać, z jej wadami, zaletami. Pokazujemy to, co w niej tkwi; zgłębiamy jej motywację i zachowanie. Mam nadzieję, że widzowie będą mogli w jakiś sposób utożsamić się z nią, dowiedzieć się czegoś ciekawego z jej historii.
Jednym z moich ulubionych wątków w pierwszym sezonie była relacja Yennefer i Tissai. Co możesz nam zdradzić o tej historii w nowych odcinkach?
- Wszystkie relacje Yennefer z kobietami w “Wiedźminie", a szczególnie w drugim sezonie, są wyjątkowe. Przechodzą razem przez wiele trudnych chwil, a to łączy je na zawsze. Tissaia jest bardzo ważna dla Yennefer. Moja bohaterka potrzebuje tej bezwarunkowej, rodzicielskiej miłości, której nigdy nie zaznała. Trochę podobnie jest poza planem serialu - wcielająca się w Tissaię MyAnna Buring to niesamowita kobieta, którą uwielbiam. Szczerze mówiąc, relacja Yennefer i Tissai jest moją ulubioną w "Wiedźminie".
W centrum opowieści w tym sezonie znajdują się rodzicielskie relacje. Vesemir i Geralt, Geralt i Ciri. Podobnie Yennefer oraz Ciri.
- Nie mogę się doczekać, aż widzowie zobaczą ich sceny i jak na nie zareagują. Zawiłości oraz złożoność ich relacji dostrzegłam w momencie, kiedy grałam w scenach z Freyą [serialowa Ciri - przyp. red.]. Ciri "trzyma w rękach lustro", w którym Yennefer widzi prawdziwą siebie. Sądzę, że takie przedstawienie tej relacji będzie interesujące dla fanek, które są matkami. Dziecko potrafi zmienić ciebie oraz twoje spojrzenie na świat. W scenach z udziałem Yennefer i Ciri czułam, jak w mojej bohaterce coś pęka - w jednej chwili Yennefer diametralnie się zmienia. Na jej zachowanie i przemianę nie mogła mieć wpływu żadna inna postać; to wszystko zależało od Ciri. Co prawda Yennefer oraz Ciri nie są jeszcze dla siebie matką i adoptowaną córką, ale są na dobrej drodze ku temu.
Kilka świetnych scen mają także Yennefer i Jaskier. Czwarty odcinek szczególnie zapada w pamięć.
- Joey to naprawdę zabawny facet. Poza planem “Wiedźmina" mamy bardzo dobrą relację, ufamy sobie. Po prostu szybko nawiązaliśmy wspólny język i nawzajem się rozśmieszamy. Właściwie to nie, jest nieco inaczej - Joey rozbawia mnie do łez, a ja śmieję się sama z siebie. W drugim sezonie mamy wyjątkową scenę. Yennefer i Jaskier mają podobne doświadczenia z Geraltem - opuścił w końcu i ją, i jego. Zdają sobie sprawę z tego, co ich łączy, i w tej jednej chwili cieszą się po prostu, że się spotkali.
Rozumiem, że w takim razie możemy spodziewać się więcej zabawnych materiałów promocyjnych z udziałem twoim i Joeya? Takich jak np. próbowanie polskich trunków?
- Czy ty naprawdę chcesz to zobaczyć jeszcze raz? (śmiech)
Jak najbardziej!
- Mowy nie ma! Nie chcę ich próbować jeszcze raz! (śmiech). Przygotowaliśmy kilka ciekawych materiałów i gier. Jestem naprawdę szczęśliwa, iż bierzemy teraz udział w spotkaniach prasowych - mogę znowu wszystkich zobaczyć. Od zakończenia zdjęć do drugiego sezonu minęło trochę czasu, więc to wspaniałe uczucie znowu się zebrać i powygłupiać.
Jakie sceny, w których zagrałaś, sprawiły ci najwięcej frajdy?
- Uwielbiam grać z Eamonem [Farren, serialowy Cahir - przyp. red.], który jest jedną z moich ulubionych osób na całym świecie. Granie z nim to najlepsza zabawa w życiu.
Jeżeli mogę... W jednym z wywiadów przed pierwszym sezonem żartowałaś, że jednym z twoich najlepszych przyjaciół na planie jest Kal [pies i wierny towarzysz Henry’ego Cavilla]. W mediach społecznościowych pojawiło się więc pytanie: czy nadal jesteście najlepszymi druhami?
(śmiech) Nie wiem, czy najlepszymi przyjaciółmi, ale zdecydowanie jesteśmy blisko (śmiech). Tak na serio, nawiązaliśmy naprawdę silną więź pracując nad "Wiedźminem" - Freya, Henry i ja. Przeżywamy razem coś naprawdę wyjątkowego i coś, czego nikt inny nie doświadczy, ponieważ nasze postacie są tak mocno ze sobą związane.