Krystyna Feldman miała "nieślubnego męża". Był jej jedyną miłością
Krystyna Feldman, czyli niezapomniana babka Rozalia ze "Świata według Kiepskich", miała w młodości wielu adoratorów, ale żadnemu ze starających się o jej względy rówieśników nie zdecydowała się dać choć cienia nadziei na wspólne życie. "Interesowali mnie tylko starsi panowie" - wyznała przed śmiercią. Jedynym mężczyzną, którego uczucie aktorka odwzajemniła, był starszy od niej o ponad ćwierć wieku Stanisław Bryliński. Odbiła go jego konkubinie, dla której zostawił żonę.
O aktorze i reżyserze Stanisławie Brylińskim, dla którego w 1947 roku straciła głowę, Krystyna Feldman mówiła, że był "nieco zaniedbanym, czasem cuchnącym wódką, ale zawsze czarującym mężczyzną".
"Byliśmy razem pięć lat. Nigdy wcześniej i nigdy potem nikogo tak nie kochałam. Bryliński jest jedynym mężczyzną - poza moim bratem, marszałkiem Piłsudskim i Janem Pawłem II - którego noszę w sercu" - wyznała pod koniec życia na kartach książki "Krystyna Feldman albo festiwal tysiąca i jednego epizodu".
Krystyna miała 31 lat, gdy w Teatrze Ziemi Opolskiej w Opolu, do zespołu którego należała, pojawił się Stanisław Bryliński, ściągnięty tu z Jeleniej Góry, by wyreżyserować "Zemstę" Fredry.
"Poprosiłam go, żeby pozwolił mi przychodzić na próby, choć żadnej roli w "Zemście" nie grałam. Odpowiedział: "Ależ ja panią bardzo proszę, bardzo panią proszę". Przychodziłam, aż pewnego razu zaprosił mnie do kawiarni, a potem odprowadził do domu. Tak to się zaczęło" - wspominała aktorka w wywiadzie dla "Gali", dodając, że nie zdążyła się obejrzeć, jak była już w Stanisławie zakochana, na szczęście z wzajemnością.
Bryliński zaproponował Krystynie, by - skoro i tak siedzi na próbach - została jego asystentką. Zgodziła się, a gdy po premierze w Opolu spektakl ruszył w Polskę, jeździła z zespołem jako kasjerka i osoba odpowiedzialna za wypłacanie aktorom honorariów.
Stanisław Bryliński przekonał Krystynę Feldman, żeby przeniosła się do Jeleniej Góry. Załatwił jej etat w tamtejszym Teatrze Miejskim, a nawet znalazł pokój w małym hoteliku, który okazał się - to określenie aktorki - burdelikiem. Po kilku tygodniach Krystyna i jej mama (wszędzie ją ze sobą zabierała) przeprowadziły się do dwupokojowego mieszkania w domu aktora.
"Stasio miał swoje mieszkanie. Dzielił je z konkubiną, dla której zostawił żonę Helenę Górską. Jak ja zjechałam do Jeleniej Góry, czekał na rozwód i miał pewne komplikacje z tą panią, z którą wtedy wciąż jeszcze był" - opowiadała aktorka "Gali".
Mama Krystyny była przeciwna związkowi córki i Stanisława nie tylko dlatego, że Bryliński był ledwo cztery lata starszy od niej.
"Chodziło o religię. Mama miała niezłomne zasady i powtarzała mi, żebym znalazła sobie kogoś nieżonatego. Ale nic nie wskórała, bo jestem uparta i jak się zatnę, to nikt mnie nie przekona" - wyznała aktorka w autobiografii.
Była żona i była konkubina Brylińskiego nie dawały Stanisławowi żyć, więc po jednym sezonie w Jeleniej Górze Krystyna namówiła go, by razem uciekli do Szczecina.
"Żyliśmy na kocią łapę, ale wszyscy nas brali za małżeństwo. Tylko moja mama wiedziała, jak to naprawdę z nami jest, ale nic nie mówiła, bo się wstydziła, że ja bez ślubu ze starszym panem mieszkam" - wspominała Krystyna Feldman.
W Szczecinie wytrzymali niespełna dwa lata. W 1950 roku Stanisław Dejmek ściągnął ich do Łodzi. Oboje mieli pracę, dużo grali i wreszcie mogli zacząć myśleć o ślubie, bo Stanisław w końcu dostał rozwód, a nawet udało mu się załatwić wszystkie sprawy z byłą konkubiną.
"Wszystko zdążało do tego, że weźmiemy ślub, ale nie zdążyliśmy, bo Bryliński zmarł" - opowiadała Krystyna Feldman w rozmowie z "Galą".
Pod koniec września 1953 roku Stanisław Bryliński źle się poczuł, dostał wysokiej gorączki i stracił przytomność.
"Było to zapalenie opon mózgowych. Całymi nocami siedziałam przy nim w szpitalu. Jak jednego wieczoru przyszła uremia, to zmiotła go z tego świata w przeciągu paru godzin" - wyznała aktorka na kartach książki "Krystyna Feldman albo festiwal tysiąca i jednego epizodu".
Stanisław Bryliński zmarł 10 października 1953 roku. Miał 63 lata.
Krystyna przeżyła swojego "nieślubnego męża" o ponad pół wieku. Nigdy nie przestała go kochać. Odeszła 24 stycznia 2007 roku. Zgodnie z jej ostatnią wolą do trumny, w której została pochowana, włożono zdjęcie jej ukochanego Stasia.