Postać, która fascynowała miliony widzów. Po latach znowu podbija ekrany
"Dexter" powstał na motywach powieści Jeffa Lindsaya. Przez osiem sezonów widzowie obserwowali Dextera Morgana (Michael C. Hall), który prowadził podwójne życie. Za dnia pracował jako analityk śladów krwi w wydziale policji w Miami, nocą na własną rękę ścigał przestępców, którzy wymknęli się wymiarowi sprawiedliwości. Kultowy bohater powraca na ekrany - w nieco innej, ale równie dobrej i ekscytującej wersji.
"Dexter" wywrócił świat seriali kryminalnych do góry nogami. Uczynienie głównym bohaterem seryjnego zabójcę z zasadami, który wymierzał sprawiedliwość na własną rękę i zabijał przestępców pozwoliło na przedstawienie ciekawej perspektywy, skłoniło do refleksji na temat moralnych wyborów i w konsekwencji zapewniło realizację kilku świetnych sezonów. W 2021 roku powstał "Dexter: Nowa krew" - produkcja, która miała naprawić fabułę ostatniego, ósmego sezonu i zapewnić głównej postaci zakończenie, na jakie zasługiwała. Opinie były... mieszane.
Jednak Dextera nie można zatrzymać. Ani, w zasadzie, powstrzymać. 30 stycznia na SkyShowtime zadebiutował prequel opowieści, czyli "Dexter: Grzech pierworodny". W serialu cofamy się do 1991 roku (15 lat przed wydarzeniami z oryginalnego serialu), gdzie zobaczymy Dextera jako studenta medycyny oraz (chwilę później) stażystę rozpoczynającego pracę w Miami Police. Kiedy Dexter coraz bardziej nie może oprzeć się Mrocznemu Pasażerowi, ojciec chłopaka, Harry (w tej roli Christian Slater) uczy go Kodu - czyli zasad, które mają zagwarantować, że Dexter wymierzy sprawiedliwość tylko i wyłącznie zasługującym na to przestępcom oraz ucieknie policji.
Warto przypomnieć, że latem 2025 roku poznamy kolejny rozdział przygód Dextera. W serialu "Dexter: Ressurection" do swojej legendarnej roli wróci Michael C. Hall, a zdjęcia są obecnie kręcone w Nowym Jorku.
Wracając jednak do dziejów młodego Dextera... "Grzech pierworodny" jest udaną podróżą w czasie, która przedstawia wszystko, co sprawiło, że Dexter stał się Dexterem. Ma również, co najważniejsze, klimat oryginalnego serialu, czarny humor i zgraną, dobrą obsadę oraz dodaje do znanej opowieści więcej szczegółów i rozszerzają świat mrocznego Miami. W główną rolę wciela się Patrick Gibson (znany z takich produkcji jak "The OA", "The Darkest Minds" czy nieodżałowanego "Cień i kość").
Katarzyna Ulman, Interia: "Dexter: Grzech pierworodny" jest początkiem przygód Dextera. Wiemy, co stanie się z bohaterem, przynajmniej do premiery zaplanowanego na lato serialu "Dexter: Ressurection". Jak podejść do takiego projektu - prequela - i zbudować swoją postać?
Patrick Gibson: Zwykle zaczynam od materiału źródłowego. Co jest intrygujące, jeżeli zna się oryginalny serial, to fakt, że wiesz doskonale, jak kończą bohaterowie, ale niekoniecznie znasz wszystkie szczegóły dotyczące tego, jak w danym punkcie się znaleźli. Były oczywiście retrospekcje, ale były to tylko krótkie sceny. Budowanie postaci zacząłem więc od końca, co może wydawać się dziwne, bo zwykle jest na odwrót. Zacząłem od końcówki pierwszego sezonu “Dextera" i zastanawiałem się nad tym, kim jest mój bohater, jak wiele możemy pokazać, aż dojdzie do właściwego punktu. Wiele z tego zostało już zawarte w scenariuszu, ale wielką frajdę sprawiło mi zagranie Dextera w pierwszym i drugim odcinku, kiedy nie jest on jeszcze tym facetem, którego grał Michael C. Hall. Zanim stał się uformowaną postacią, która wiedziała, co dokładnie robi.
Jak przygotowywałeś się do roli młodego Dextera? Czy rozmawiałeś z Michaelem C. Hallem o tym, jak zbudować tę postać? Jak "połączyć" młodszą i starszą wersję?
- Spotkaliśmy się po raz pierwszy podczas czytania scenariusza na zoomie, wymieniliśmy kilka maili, a Michael podzielił się ze mną spostrzeżeniami na temat Dextera i miał kilka wspaniałych pomysłów na temat tego, dlaczego z Dexterem można się... utożsamiać, mimo iż jest psychopatą i seryjnym mordercą.
Jak sprawić, żeby widzowie kibicowali lub w jakiś sposób utożsamili się z taką postacią, jaką jest Dexter?
- Wydaje mi się naprawdę interesujące, że ma słabości, które jednak nie wynikają z jego emocji. Dexter niczego nie czuje, jednak my, jako widzowie, czujemy do niego empatię. Częściowo pewnie dlatego, że jest on po trochu ofiarą pewnych okoliczności i nie wybrał takiego życia. Musi więc sobie z tym poradzić. Dexter mówi w oryginalnym serialu, że nie ma uczuć, ale jeżeli miałby coś do kogoś czuć, to byłaby to Deb [jego siostra - przyp. red.] Jego lojalność, poczucie obowiązku, odpowiedzialność oraz pewne przekonanie o tym, że to, czego się dopuszcza, jest dobre sprawia, iż trochę można mu kibicować. Nie jest pusty - ma swój kod, który daje mu moralność.
W "Dexter: Grzech pierworodny" w postać Harry’ego, ojca Dextera, wciela się Christian Slater. W jaki sposób zbudowaliście tę dość skomplikowaną relację ojca i syna?
- Wszystko wyszło bardzo naturalnie od pierwszej chwili, kiedy poznałem Christiana. Od razu się dogadaliśmy. To ciepły, miły i zabawny facet - trudno go nie polubić. Zbudowanie relacji Dextera i Harry’ego przyszło nam łatwo już od samego początku. Oni wiele razem przeszli, łączy ich sekret, a teraz mamy okazję obserwować jak wyglądała ich więź, mamy więcej scen, w których zachowują się jak ojciec i syn. Ta dynamika później się zmienia, jest im coraz trudniej się porozumieć. Zaczynamy to więc tutaj obserwować.
Jak się kręci sceny, w których Dexter, ujmijmy to w sposób dość delikatny, wymierza sprawiedliwość przestępcom? Czasami są dość... intrygujące.
- Z pewnością są intrygujące. Jeżeli dojdziemy do tego elementu... pozbawiania życia, cała scena staje się bardzo techniczna. Zawsze przychodzi taki moment, w którym dostajemy nowy gadżet, coś eksploduje, musisz coś dźgnąć... Nie ma tu jednego systemu działa, co samo w sobie jest interesujące. Czasami dostajesz do ręki wielką siatkę i kręcisz kolejną scenę. Ta strona pracy nad "Dexterem" jest zdecydowanie techniczna. Powiem ci jednak, że rzadko kiedy w ramach pobudki ktoś wylewa na ciebie sztuczną krew. Jest to w pewnym sensie okropne, ale też trochę głupie, a nawet zabawne.
Zobacz też: Idzie jak burza. W międzynarodowym hicie Netfliksa rzucił widzów na łopatki