Gwiazda "Sherlocka" uprowadzona w Afryce!
Mało brakowało, a nigdy nie przekonalibyśmy się, jakim Sherlockiem byłby Benedict Cumberbatch. Kilka lat temu aktor przeżył mrożącą krew w żyłach przygodę.
Brytyjski aktor w wywiadzie dla The Hollywood Reporter zdradził, że osiem lat temu, podczas pobytu w Afryce, został porwany.
- Byliśmy w RPA, w KwaZulu-Natal - południowej dzielnicy Durbanu - rozpoczął swoją historię Cumberbatch. Aktor przebywał tam na planie miniserialu "Na koniec świata". - Było zimno i ciemno, miałem uczucie, jakby wszystko dookoła gniło - powiedział.
Wspomnienia wydarzeń, jakie potem nastąpiły, miały prześladować Cumberbatcha przez kilka następnych lat. Aktor, wraz z dwójką przyjaciół, przejeżdżał przez jedną z niebezpieczniejszych dzielnic Durbanu. Pech chciał, że akurat tam złapali gumę. Aby dokopać się do koła zapasowego, musieli wyładować całą zawartość bagażnika.
- Byliśmy na celowniku. Wystawa z naszych rzeczy aż się prosiła o rabunek - wspomina aktor. Rzeczywiście, nie trzeba było długo czekać aż trzej przyjaciele zostali otoczeni przez grupę mężczyzn, domagających się pieniędzy i narkotyków.
Cumberbatch był przerażony: - W tamtym momencie adrenalina dosłownie rozsadzała mi ciało. Myślałem tylko: ‘To koniec, nie wyjdziemy z tego’ - wspomina.
Napastnicy wpakowali przyjaciół do samochodu, a przyszłego Sherlocka zamknęli w bagażniku. Po kilkunastu minutach jazdy, samochód zatrzymał się. - Okropnie się bałem. Pytałem, co zamierzają z nami zrobić? Zabić? Byłem pewien, że zostanę zgwałcony, pobity, że będą nas torturować - zwierzył się aktor.
Na szczęście, po jakimś czasie porywacze porzucili samochód i uciekli, a przerażonego Cumberbatcha uwolnił nieznajomy mężczyzna. - Spojrzałem mu w twarz i rozpłakałem się z wdzięczności - zakończył opowieść.