Ranczo
Ocena
serialu
9,9
Super
Ocen: 76176
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Co robi dziś dr Wezół z "Rancza"? Wojciech Wysocki wiele przeszedł!

Wojciech Wysocki jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów Polsce. Przez kilkanaście lat wcielał się w doktora Andrzeja Marczyńskiego w "Klanie". Sympatię widzów zyskał jako inny serialowy lekarz - dr Wezół z "Rancza". Nie wszyscy wiedzą, że w życiu aktora nie brakowało dramatycznych chwil.

Wojciech Wysocki: Rozwój kariery

Urodzony 16 stycznia 1953 roku aktor na ekranie zadebiutował w 1975 roku. Rok później zagrał w filmie "Con amore" w reżyserii Jana Batorego. Wysocki wcielił się w ambitnego studenta szkoły muzycznej, który przygotowując się do Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego, porzuca ukochaną zmagającą się z nowotworem mózgu. Film odniósł sukces, ale aktora spotkały przykre konsekwencje. "To był wielki, kasowy sukces. Grałem tam zły charakter, Grzegorza, który poświęca swoją miłość dla kariery. Zdarzało się, że ludzie pluli na mnie na ulicy, bo utożsamiali mnie z postacią, którą zagrałem" - wspominał po latach w "Super Expressie". 

Reklama

Nie mógł za to narzekać na brak ról. Zaraz po ukończeniu szkoły dołączył do zespołu warszawskiego Teatru Współczesnego i 4 listopada zadebiutował na profesjonalnej scenie w "Święcie Borysa" Thomasa Barnharda w reżyserii Erwina Axera. Na ekranie grywał głównie czarne charaktery, ale z czasem zaczął pojawiać się również w innych rolach. 

Dzisiaj z kolei znany jest głównie ze swoich komediowych wcieleń. "Wydawało mi się, że nie umiem ludzi rozśmieszyć. Do czasu aż Jurek Bończak obsadził mnie w farsie. I okazało się, że przy pewnych technicznych umiejętnościach, mogę być zabawny. Potem przyszły role w serialach: inspektor Kopek w 'Miodowych latach', Jan Nowak w 'Kocham Klarę', no i doktor Mieczysław Wezół w 'Ranczu'" - mówił w rozmowie z "Tele Tygodniem".

Wojciech Wysocki nie żałuje, że został aktorem, choć uważa, że to okrutny zawód. "Często sprawia dużo problemów emocjonalnych, bo angażujemy całą ambicję, a nie zawsze wychodzi. Poza tym to zawód coraz bardziej usługowy, w którym trwa nieustanny wyścig - mówi. - Ale nie narzekam! Generalnie, bilans zysków i strat nie jest najgorszy" - dodaje.

Wojciech Wysocki dwa razy wygrał z rakiem. Nie było mu łatwo

Wojciech Wysocki: Pierwszy ślub i rozwód

W przeciwieństwie od wielu kolegów z branży, Wojciech Wysocki prowadzi spokojne życie i nie angażuje się w skandale. Jednak w młodości wydarzył się incydent, który zakończył się aresztem. Po jednej z imprez aktor zaczął wykrzykiwać nieprzyjazne dla władzy hasła. Z aresztu wyszedł dzięki wstawiennictwu kolegów z teatru - Jana Englerta i Mietka Czechowicza. W tym czasie poznał swoją pierwszą żonę, z którą związany był przez 13 lat zanim postanowili powiedzieć sobie "tak". Niestety, jego małżeństwo z Małgorzatą przetrwało jedynie rok. 

"Niełatwo zrozumieć męża aktora, który wraca z pracy późnym wieczorem, rano biegnie na próbę, w przerwie ma zdjęcia do filmu i nigdy nie ma czasu dla domu" - podsumował w jednym z wywiadów. Wojciech Wysocki po rozwodzie z pierwszą żoną przez wiele lat wiódł życie samotnika i unikał kobiet jak ognia. 

Bał się, że znów zostanie zraniony. "Miłość moim zdaniem jest męcząca, drapieżna i mniej lub bardziej egoistyczna. W kontaktach damsko-męskich jestem dumny, mam poczucie własnej wartości i bardzo łatwo mnie zranić. Jeśli kobieta odchodzi, oznacza to, że nie warto o nią walczyć" - stwierdził wiele lat temu w wywiadzie. 

"Ranczo": "Serial 25-lecia" miał niemal 9 mln widzów! Jaki był jego sekret?

Walka z rakiem i nowa miłość

Do problemów małżeńskich doszły również zdrowotne. Wysocki miał 35 lat, gdy usłyszał przerażającą diagnozę. Nie poddał się i wygrał z nowotworem jąder. W trakcie leczenia nie przerywał kariery. "W trakcie mojej pierwszej choroby normalnie pracowałem, jeśli tylko miałem siłę. Na nagraniach z tamtych czasów widać, że coś było ze mną nie tak, ale nie odbierano mi możliwości podejmowania zawodowych działań. Za drugim razem było już inaczej" - mówił w rozmowie z portalem Plejada.pl.

Pod koniec lat 90. podczas festiwalu piosenki aktorskiej we Wrocławiu poznał swoją drugą żonę, młodszą o 17 lat Joannę. Po latach wspominał, że wyswatał ich Wiktor Zborowski, który dostrzegł, że towarzysząca mu Joanna przygląda się Wysockiemu. Aktor powiedział jej, że to porządny facet, któremu przydałaby się odrobina miłości. Później wszystko potoczyło się ekspresowo. Po trzech miesiącach nowa ukochana aktora przeprowadziła się do Warszawy, a po kilkunastu miesiącach od pierwszego spotkania na świat przyszła córka pary. "Gdy wziąłem Rózię na ręce, poczułem ogromne wzruszenie. To taki moment, który pamięta się przez całe życie" - wspominał odtwórca roli Góreckiego w "M jak miłość".

"M jak miłość": Wojciech Wysocki świata nie widzi poza żoną i córką

Nawrót choroby

Niestety, rodzinne szczęście przerwał nawrót choroby nowotworowej. Fatalną wiadomość usłyszał dzień po narodzinach córki. "Pamiętam ten telefon i własne przerażenie. Bo na początku zawsze jest przerażenie. A później postanowiłem walczyć. Dzień wcześniej byłem przy narodzinach Rozalki, wiedziałem, że mam dla kogo żyć, nie mogę się poddawać. Choć tym razem chemioterapię znosiłem już bardzo źle" - mówił aktor w rozmowie z "Dziennikiem Polskim".

Przy wsparciu Joanny rozpoczął leczenie i znów udało mu się wygrać z chorobą. Kiedy wyzdrowiał, poprosił Joannę o rękę. Wkrótce wzięli ślub. "To była cicha i skromna uroczystość. Podpisaliśmy co trzeba, Joasia zrobiła pierogi, zjadłem i poszedłem do pracy". Gdy pierwszy raz zmagał się z nowotworem, to prawie nie schodził z planu. Za drugim razem nie miał już takiego szczęścia. "Wtedy wiele drzwi zamknęło się przede mną. Chciałem dalej pracować, lecz ludzie odsuwali się od osoby chorej. To było bardzo przykre. Mogę spokojnie powiedzieć, że przepadło mi z powodu takiego nastawienia kilka ładnych ról" - przyznał w rozmowie z "Faktem".

Mimo upływu lat para nadal jest w sobie zakochana jak w pierwszych miesiącach związku. Wojciech Wysocki przyznaje otwarcie, że żona i córka są dla niego najważniejsze. Nie ukrywa też, że choroba zmieniła jego podejście do życia. "Na moment tak, ale potem wróciłem na stare tory i znowu zacząłem przejmować się błahostkami. Choć czasem, gdy coś mnie trapi, dochodzę do wniosku, że to przecież bez sensu. Mój żywot mógł się zakończyć, a za sprawą Pana Boga i medycyny od prawie 30 lat nadal żyję. Czym to jest w porównaniu z przegranym castingiem? Niczym. Olać to!" - mówił w rozmowie z Plejadą.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Wojciech Wysocki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy