"Na dobre i na złe": Mateusz Damięcki jest wielkim fanem seriali!
Aktor Mateusz Damięcki przyznaje, że uwielbia pracować i z niecierpliwością czeka na każdy kolejny dzień zdjęciowy na planie serialu, gdzie od maja wciela się w rolę doktora Radwana.
Serial "Na dobre i na złe" emitowany jest od 15 lat. Na czym, według Pana, polega jego fenomen?
- Problemy medyczne są bliskie każdemu z nas. Wielu ludzi ogląda ten serial, aby porównać swoją sytuację do tej pokazanej na ekranie. Oczywiście nie polecam dosłownego dopasowywania diagnozy z ekranu do własnego przypadku. Jednakże ten serial w pewnym sensie oswaja widza z tym, co ludzkie i nieuniknione. Poza sferą medyczną, "Na dobre i na złe" to również atrakcyjnie pisane historie obyczajowe. Miłość, przyjaźń, relacje damsko-męskie - to interesuje widza.
Obsada aktorska też przyciąga przed ekran.
- Faktycznie, nawet aktorska zmiana warty nie jest tu bolesna. Niedawno dowiedziałem się, że już 3,5 tys. aktorów zagrało w "Na dobre i na złe"! To naprawdę imponujący wynik.
Pracując na planie, uczy się Pan terminologii medycznej?
- Dopytuję o różne kwestie medyczne moich znajomych lekarzy. Czasem przy wspólnej kolacji zdarza mi się powiedzieć kilka medycznie trudnych słów i przyznam, że robi to na nich wrażenie (śmiech). Przede wszystkim jednak jestem aktorem i uczę się na pamięć, po czym muszę oczyszczać swój twardy dysk, aby zrobić miejsce na nowe role i nową terminologię. Prywatnie ogląda Pan seriale? - Naturalnie! Jestem wielkim fanem seriali, zwłaszcza amerykańskich. Takie produkcje jak "Gra o tron", czy "House of Cards" trzymają bardzo wysoki poziom i nieustannie zaskakują. Czasem zastanawiam się, jak to jest możliwe, że za oceanem da się kręcić takie produkcje, a u nas już niekoniecznie? Rozumiem oczywiście różnice budżetowe, ale to chyba tylko część tajemnicy sukcesu. W każdym razie, jest się na czym wzorować.
Szuka Pan w tych produkcjach swoich aktorskich guru?
- Myślę, że jesteśmy, i długo będziemy, bezradni wobec talentu Kevina Spacey. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że w "House of Cards" na niego pracuje wszystko - reżyserzy, scenarzyści, aktorzy drugoplanowi. Standardy pracy w Stanach Zjednoczonych są zupełnie inne niż u nas, ale nie należy się dziwić - to przecież tam narodził się serial jako gatunek telewizyjny.
Pańskie najbliższe plany zawodowe?
- Poza "Na dobre i na złe" gram w 5 produkcjach teatralnych, które rozpocząłem jeszcze w minionym roku, m.in. w spektaklu "Klaps! 50 twarzy Greya" w Teatrze Polonia i "Oniegin" w Teatrze Studio. Biorę też udział w kilku nowych, czekających na finalizację projektach, ale jeszcze nie zdradzę szczegółów. Nie lubię zapeszać, za to bardzo lubię pracować.
Piotr i Krzysztof - tym razem zgodnie - zrobią wszystko, by Hana jako przyszła matka unikała stresu... I zalecą, by na razie wzięła w pracy wolne. Aż doktor Goldberg, załamana, cicho westchnie: - Mówicie jednym głosem... Zaczynam się bać!
A Gawryło - wciąż nieświadomy, że Hana go zdradziła - postanowi... zaprzyjaźnić się z Radwanem. Obaj lekarze zajrzą do lokalnego pubu... I w końcu ordynator rzuci, spoglądając na rywala: - Sporo nas łączy. Więcej niż przypuszczasz... Czy Krzysztof, po kolejnym drinku, zdradzi sekret Hany? Emisja odcinka numer 585 już 4 lutego... zobacz koniecznie!
Rozmawiała PAULINA MASŁOWSKA