Mecenas Porada
Ocena
serialu
8
Dobry
Ocen: 245
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Aleksandra Domańska: Robię tak, jak mi podpowiada serce [wywiad]

Dała się poznać jako utalentowana aktorka, która szczerze opowiada o swoim życiu i poglądach. O serialu "Mecenas Porada", macierzyństwie, ciałopozytywności, stosunku do Kościoła katolickiego, polskim show-biznesie oraz radzeniu sobie w świecie mediów społecznościowych rozmawiamy z Aleksandrą Domańską.

Katarzyna Ulman, Interia: Co najbardziej zaciekawiło panią w scenariuszu serialu "Mecenas Porady"?

Aleksandra Domańska: - Bardzo ciekawa wydała mi się postać, którą miałam do zagrania, Katarzyna Porada to dziewczyna, jakiej dotychczas nie widziałam w polskim serialu - to bohaterka, z którą widz może się identyfikować, jest taka... swojska, nie wyidealizowana, osoba z krwi i kości. Ma niewyparzony język, zawsze mówi to co myśli, jest nieokiełznana, niezwykle spontaniczna. Jej temperament to wielka zaleta, ale też przyczyna wielu kłopotów. Zawsze staje po stronie pokrzywdzonych i jest gotowa bronić ich jak lwica. Lubię te jej zmagania z rzeczywistością.

Reklama

- Podoba mi się to, że obecne w scenariuszu wątki miłosne, znalazły się na drugim planie, a główną osią fabularną jest właśnie bezkompromisowość bohaterki w dążeniu do sprawiedliwości. Katarzyna Porada to postać napisana z pazurem, a jednocześnie ma serce na dłoni. Wspaniale grało mi się taką kobietę.

Serial łączy w sobie elementy komediowe i obyczajowe. Czy były jakieś wątki lub sceny, które szczególnie chwyciły panią za serce?

- W scenariuszu było wiele momentów, które mnie poruszyły. Zazwyczaj były to historie, które na pierwszy rzut oka wydawały się proste do ocenienia jako dobre lub złe, natomiast później okazywało się, że naprawdę nic w naszym świecie nie jest czarno-białe. To skłoniło mnie do zastanowienia się z jaką łatwością często oceniamy innych ludzi, jaką mamy potrzebę włożenia ich do konkretnej szufladki. Powiem szczerze, że jestem bardzo zadowolona z efektów naszej pracy. Cieszę się, że poruszamy tematy trudne, czasem kontrowersyjne, społecznie ważne, które zapraszają nas do zadania sobie kilku pytań, do zmiany perspektywy. Jestem bardzo ciekawa, jak przyjmą to widzowie. 

Scenarzystom udało się stworzyć wokół bohaterki ciekawy świat i świetną grupę przyjaciół. Jak współpracowało się na planie z resztą obsady: z Magdaleną Wróbel Mateuszem Rusinem i Otarem Saralidze?

- Ze wszystkimi współpracowało się absolutnie fenomenalnie. To była praca marzeń, jeżeli chodzi o obsadę. W każdym odcinku mamy nowe postaci, więc każdego dnia poznawałam nowych ludzi, spotykałam się ze starymi znajomymi, co było naprawdę bardzo dobrym doświadczeniem, trochę takim rodzinnym spotkaniem przy stole. Niezwykle sobie to cenię i uważam, że miałam naprawdę ogromne szczęście pracować z tak świetną ekipą. Czuję wielką wdzięczność. Bardzo dużo uczyłam się i od Magdy, i od Otara, i od Mateusza. Myślę, że czegoś może i oni też uczyli się ode mnie. Takie spotkania są dla mnie zawsze bardzo owocne. Poza tym, wszyscy znaliśmy się wcześniej więc fajnie było spotkać się po latach i stworzyć razem tę grupkę przyjaciół.

W serialu zostaje przedstawiony wątek niepełnosprawności. Jak się pani wydaje, jak został on zaprezentowany?

- Myślę, że dla wielu osób ten wątek może być bardzo ważny i że został przedstawiony barwnie i wielowymiarowo. Osoby z niepełnosprawnością stanowią największą grupę mniejszościową na świecie. Mimo to rzadko jednak widzimy takich bohaterów na ekranie. Zostało udowodnione, że zapewnienie osobom z niepełnosprawnością pełnego uczestnictwa w życiu społecznym, działa na korzyść całego społeczeństwa, że dzięki temu osiągamy postęp i rozwój społeczny z korzyścią dla każdego człowieka. To ważne, że możemy obserwować codzienne życie ojca serialowej Kaśki. Postać grana przez Radka Pazurę dostarczy widzom na pewno sporo emocji, ale nie chcę za dużo zdradzać, żeby nie psuć przyjemności z oglądania.

Jakie było największe wyzwanie podczas pracy na planie serialu "Mecenas Porada"?

- Największym wyzwaniem była dla mnie ilość materiału. W całym sezonie serialu jest raptem kilka scen bez Katarzyny Porady. Nigdy nie pracowałam tak intensywnie, to było niesłychanie ciekawe doświadczenie. W trakcie zdjęć okazało się, że nasza główna lokacja, mała galeria handlowa na Pradze, jest absolutnie niemożliwa do ogrzania. Kręciliśmy na poziomie -1 i całe ciepło uciekało do góry, ale daliśmy radę. Głównie dzięki naszym wspaniałym dyżurnym planu, którzy dbali o nas, ogrzewając nas farelkami. Bardzo trudno było mi się uczyć długich monologów, pełnych przepisów prawnych. Pod koniec zdjęć zdarzało się, że mój mózg nie przyswajał już ani jednego zdania. Wtedy trzeba było kombinować. I tutaj pragnę ukłonić się całej ekipie za wsparcie i wyrozumiałość. Teraz te wspomnienia wywołują uśmiech na mojej twarzy, ale momentami było naprawdę trudno. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wszyscy stanęliśmy na wysokości zadania i że daliśmy z siebie wszystko.

Na Instagramie publikuje pani wpisy dotyczące tematów obyczajowych i społecznych. Rozpoczęła pani także potrzebną rozmowę o ciałopozytywności.

- Kwestię ciałopozytywności zaczęłam poruszać dawno temu, kiedy ten temat jeszcze tak nie hulał w polskim internecie. Po prostu pewnego dnia poczułam ogromną niezgodę na narrację kierowaną do kobiet. "Jak stracić zbędne kilogramy", “Sprawdzone sposoby na ukrycie niedoskonałości figury", “Ta dieta sprawi, że poczujesz się jak bogini". A co jeśli możesz poczuć się jak bogini bez żadnej diety? A co jeśli twoje ciało jest idealne takie jakie jest? A co jeśli nasz czas i energię przekierujemy na spełnianie marzeń i budowanie dobrego życia, w zgodzie ze sobą. Nie musimy dążyć do żadnego kanonu. Jesteśmy wystarczające. Twórzmy nasze własne, indywidualne trendy i kanony! Marzy mi się, żeby każda kobieta w tym kraju widziała w lustrze tę cholerną Boginię, którą jest! Bo jest! Nie ważne czy ma figurę jabłka, gruszki czy trapezu. Nie chcę już nigdy wracać do czasów, w których wierzyłam, że rozmiar na metce mnie definiuje. Podczas gdy jedzenie to życie! Życie jest pyszne. Życie należy jeść. I się cieszyć, że można uczestniczyć w tej uczcie. Dziewczyny totalnie to podchwyciły i tak powstała akcja #ciałoboginizanicsięniewini która rozprzestrzeniła się na całą Polskę. To było piękne.

Często porusza pani także kwestie Kościoła katolickiego. Niektóre media były zaskoczone, kiedy napisała pani, że zamierza dokonać apostazji. 

- Tak. I nie chodzi mi o wzbudzanie sensacji. Naprawdę. Ja po prostu nie potrafię zrozumieć rozbieżności między tym co robi Kościół w Polsce, a tym czego naucza Biblia. Kościół powstał z potrzeby wspólnoty, w której można czuć się bezpiecznie i pewnie, aby ziarno prawdy i miłości w naszym sercu mogło się rozwijać. Jezus zaprasza do otwarcia się na wspólnotę czyli na drugiego człowieka, natomiast Kościół w Polsce coraz bardziej się na tego człowieka zamyka. To jest niezwykle smutne, że bliżej mu do polityki niż do bliźniego swego. Cóż to jest za pomysł?  Jak można brać milionowe dofinansowania na muzea świętych czy złocenie ołtarzy, podczas gdy w Polsce jest tylu potrzebujących? Za te pieniądze można by było zrobić tyle dobrego. U mnie w sercu nie ma miejsca na dyskryminację mniejszości seksualnych, na niezrozumienie feminizmu, na lekceważący stosunek do środowiska i innych żywych istot. Nie uważam, że jako ludzie jesteśmy najważniejsi na tym świecie. Jesteśmy jakąś jego częścią, dlatego szacunek należy się zarówno roślinom jak i zwierzętom. 

Jakie ma pani podejście do mediów społecznościowych, biorąc pod uwagę to, jak "ważnym" narzędziem w życiu osób publicznych się stały?

- Mój stosunek do mediów społecznościowych zmieniał się z biegiem lat. Był taki moment, że bycie tam było dla mnie radosne i dostarczało samych miłych chwil. Lubiłam tworzyć posty i komediowe filmiki. To była czysta zabawa. Później chyba zbytnio wsiąkłam w tą internetową rzeczywistość i zaczęło robić się nieciekawie. Potrzebowałam detoksu. Teraz podchodzę do tej przestrzeni z ostrożnością. Ilość informacji potrafi mnie mocno przytłoczyć więc pilnuję swojej głowy. A przynajmniej się staram. Z jednej strony Instagram pomaga czasem poczuć się mniej samotnym, a z drugiej strony czasem cię dołuje. Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego jaki mamy kontakt ze sobą i czy jesteśmy świadomi pewnych mechanizmów. Wiele razy przekonałam się, że przy pomocy social mediów można robić wspaniałe, piękne rzeczy. To potężne narzędzie i fajnie wykorzystywać je do dobrych celów.

Nie chce pani być królową ścianek. Na jakich zasadach postanowiła pani działać w świecie polskiego show-biznesu?

- Zawsze intuicyjnie - robię tak, jak mi podpowiada serce. Jeżeli czuję się w jakiś sposób niekomfortowo, to staram się tego nie robić. Jeżeli nie muszę to wolę nie chodzić na ścianki, bo mnie stresują. A muszę wtedy, gdy promuję projekt, w którym wzięłam udział i to jest dla mnie przyjemne. Bo jak już się coś robi, to fajnie to robić porządnie. Zależy mi na tym, żeby film w którym wzięłam udział zobaczyło jak najwięcej osób. Lubię opowiadać o procesie tworzenia, dzielić się wspomnieniami z planu. Mam wrażenie, że widzowie lubią słuchać takich historii.  Są to jednak dość intensywne wydarzenia, więc nie starcza mi energii na brylowanie na salonach i zaliczanie każdego eventu. Ostatnio stałam się wielką domatorką. Myślę, że pandemia spowodowała, że mam o wiele mniejszą pojemność na bodźce z zewnątrz. Wszystko odbieram o wiele bardziej intensywniej. Ale skoro jesteśmy przy tym temacie to już 9 marca będę miała ogromną przyjemność pozować na ściance przy okazji promocji filmu "Szczęścia chodzą parami". Bardzo zabawna historia miłości Malwiny, granej przez cudowną Weronikę Książkiewicz i Bruna, w tej roli Michał Żurawski. W tle dużo absurdalnego humoru. Bardzo lubię grać i oglądać takie filmy, które są czystą rozrywką i pozwalają mi na chwilę zapomnieć o całym świecie. Ten film właśnie taki jest. Miałam przyjemność wcielić się w postać Beti, która pasjonuje się designem i tworzy z Malwiną szalone projekty. W kinach od 11 marca.

Mówi się, że "nieszczęścia chodzą parami" - czy wierzy pani, że szczęścia także mogą chodzić parami?

- Wierzę w prawo przyciągania. Wiele razy miałam okazję zobaczyć jak to działa na swoim przykładzie. Jak już coś mi się sypało i wchodziłam w negatywny sposób myślenia to ściągałam na siebie jeszcze więcej kłopotów. Natomiast jak łapałam dobry flow to wszystko płynęło gładko jak po maśle, a jeden sukces zaczynał kolejny i kolejny. Tak działa energia, dlatego zawsze staram się być świadoma, gdzie w danym momencie ta energia znajduję się w moim życiu i co mogę z tym zrobić. Uważam, że każdy człowiek ma zawsze wybór chociaż wiele osób uznaje to za coachingowe bzdury.

O czym pani marzyła zaczynając studia na Akademii Teatralnej?

- Zawsze marzyłam, co się zresztą nigdy nie zmieniło, o tym, że będzie mi dane tworzyć postaci, które będą miały moc zmieniania czyjegoś życia na lepsze. To była główna przyczyna mojej pasji do aktorstwa, ponieważ wiem, jak film zmienił moje życie. To jest tak barwny, ciekawy zawód, trochę można by rzec magiczny, bo tworzy się jakiś kawałek  rzeczywistości zupełnie od podstaw, to niezwykle pociągające. Można też wcielać się w tak różne postacie, kreować cały ich świat wewnętrzny, wejść na chwilę w ich skórę. To jest dla mnie bardzo mistyczne doznanie. Za to kocham sztukę.

Jakie są pani przyszłe plany zawodowe?

- Niebawem ukaże się książka Karoliny Korwin- Piotrowskiej "Wszyscy wiedzieli" o przemocy i mobbingu w szkołach artystycznych i w show-biznesie. To bardzo ważna rzecz, bo daje szansę na uleczenie chorej rzeczywistości. To szansa na zrobienie dużego kroku w rozwoju, dla nas jako społeczeństwa. Nie było łatwo wracać do wspomnień, które zostawiły na mnie duże rany, ale wiem, że to może pomóc wielu ludziom. Jak mówi autorka "To będzie opowieść o tym, co sprawiło, że ludzie najpierw dali się zastraszyć, zgnieść, poniżyć, wpędzić w nałogi, traumy, ale potem zaczęli mówić i otwarcie sprzeciwiać się układom, systemowi, autorytetom, którymi byli straszeni od lat". Wielkie brawa dla Karoliny za podjęcie się tak trudnego zadania.

- W lutym wracam na plan. Zaczynam zdjęcia do nowego filmu. To świetnie napisana historia, której akcja toczy się w przedszkolu. Jestem bardzo podekscytowana tym projektem. Pierwszy raz będę kreować postać mamy,  ciekawe jak praca przeplata się z życiem. W kwietniu natomiast ruszają zdjęcia do drugiego sezonu Mecenas Porady. Zarówno jedna jak i druga produkcja zapewniła mi warunki, aby przychodzić na plan z moim dzieckiem. Jestem bardzo wdzięczna za taką możliwość; uważam, iż to jest piękne, że pracodawcy wychodzą z taką inicjatywą. Co nie zmienia faktu, że macierzyństwo tak mnie wciągnęło, że najchętniej posiedziałabym w domu trochę dłużej. Dziecko to teraz moja największa pasja, wypełnia mi całe serce. Na ten moment nie mam żadnych innych potrzeb.

"Mecenas Porada": Kiedy i gdzie oglądać?

Nowy serial "Mecenas Porada" od 2 marca, w każdą środę o godzinie 20:05. Serial zobaczycie też w Polsat Go!

Zobacz też:

"Mecenas Porada": Nowy serial w gwiazdorskiej obsadzie! Premiera 2 marca

"Mecenas Porada": Magdalena Wróbel powraca na ekrany! Kogo zagra tym razem?

"Mecenas Porada": Napięta atmosfera na planie serialu?! Kto dał popalić ekipie?

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy