Daleko mi do ideału
Umięśniona sylwetka, 193 centymetry wzrostu, przenikliwe spojrzenie i uśmiech, na widok którego fankom miękną kolana. To właśnie one uważają Mikołaja Roznerskiego za polskiego Ryana Goslinga. Co on na to? Jak reaguje na komplementy i porównania?
Ma ogromny dystans do popularności i zamieszania wokół jego osoby oraz zestawiania go z hollywoodzkim gwiazdorem. - Jest mi bardzo miło, ponieważ jestem fanem Goslinga, a także filmu "Drive", w którym wystąpił - opowiada w wywiadzie dla jednego z miesięczników dla młodzieży.
- Co do sławy, to myślę, że gdyby miała mi odbić palma, to już pewnie tak by się stało. Mam do tego zdrowe podejście, bo to przecież moja praca. Nie jestem ciachem. Daleko mi do ideału. Nie zależy mu na tym, by być obsadzanym w rolach złych chłopców, łamaczy serc niewieścich i namiętnych kochanków. To serialowi twórcy widzą w nim kandydata do zagrania nieodpowiedzialnego lekkoducha, który kłamie jak z nut i zmienia dziewczyny jak rękawiczki. On sam natomiast bez kokieterii wyznaje, że najbardziej krępują go sceny... łóżkowe!
- Gram przecież z obcą osobą - mówi. - W szkole aktorskiej uczą takiego całowania, by celować tuż obok ust. Ale w filmie to się kompletnie nie sprawdza, ponieważ zbliżenie kamery jest na tyle bliskie, że nie można udawać pocałunków ponieważ widz się zorientuje. W takich ujęciach nie używam języka, tylko staram się dotykać partnerkę samymi ustami.
W programie "Pytanie na śniadanie" zdradził sekret realizacji romantycznych scen w "M jak miłość" z Magdaleną Walach. - Ustaliliśmy zasadę, że przed wszystkimi odważnymi ujęciami najpierw musimy się ze sobą oswoić. Przytulamy się jak najczęściej, żebyśmy stali się dla siebie mniej obcy. To bardzo skuteczna metoda...
Nie wyobraża sobie życia bez aktywności fizycznej.
- Po prostu muszę się ruszać - przyznaje w jednym z wywiadów.
- Cały czas staram się być w dobrej formie. Wychowałem się w małej miejscowości. Warunki sprzyjały przebywaniu na świeżym powietrzu. Teraz najchętniej uprawiam biegi przełajowe, a także ćwiczę w siłowni i jeżdżę na rowerze. Ale to nie jedyne pasje aktora.
1 września br. zagrał w meczu charytatywnym: aktorzy kontra politycy, który został rozegrany na stadionie warszawskiej Legii. Ostatecznie jego drużyna wygrała 5:3, ale serialowemu Marcinowi nie udało się strzelić bramki. Jednak w tego typu spotkaniach najważniejszy jest udział.
Mikołaj Roznerski nie kryje, że najcenniejszy jest dla niego czas poświęcony rodzinie.
- Razem z partnerką Martą Juras (też aktorką - przyp. red.) staramy się tak układać plan dnia, by nasz syn Antek jak najwięcej na tym korzystał - wyznał portalowi swiatseriali.pl.
- Stawiamy na inne rozrywki niż wspólne oglądanie telewizji. Wolimy spacery na świeżym powietrzu lub zabawę samochodzikami. Aktor ma jeszcze inne pasje. - Zrobiłem kurs spawania stali nierdzewnych, lubię też podłubać w starych meblach - dodaje ze śmiechem.
Oprc. msob