Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Roman Wilhelmi nie był gotowy na śmierć. Do końca wierzył, że wygra z rakiem!

Roman Wilhelmi, czyli Olgierd z "Czterech pancernych i psa", Dyzma z "Kariery Nikodema Dyzmy" i Anioł z "Alternatywy 4", był wybitnym aktorem, ale - jak sam o sobie mówił - "niefajnym facetem", kobieciarzem nienadającym się na męża oraz imprezowiczem, który zabijał się alkoholem i papierosami. Choroba zaatakowała znienacka! Od jego śmierci mija właśnie dokładnie 30 lat.

Wiadomość o śmierci Romana Wilhelmiego, którą 3 listopada 1991 roku jako pierwszy podał "Teleexpress", pogrążyła w żałobie całą Polskę. O tym, że uwielbiany przez widzów aktor zmaga się z rakiem wątroby, wiedzieli tylko jego najbliżsi. On sam twierdził, że nic mu nie jest i do końca... ignorował chorobę. Nawet gdy trafił do szpitala, prosił, by nie odwoływać jego spektakli, bo jest tu tylko na chwilę.

Roman Wilhelmi: Chciał osiąść w Paryżu

- Choroba zaatakowała nagle. To był rak wątroby z przerzutami do płuc. Kiedy byłem u Romka w szpitalu trzy dni przed jego odejściem, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji  - zdradził brat Romana, Adam Wilhelmi, w rozmowie z "Super Expressem".

Reklama

Dzień przed śmiercią aktor dzwonił do Francji, by załatwić sobie angaż. Chciał osiąść w Paryżu... Zazdrościł Wojciechowi Pszoniakowi i Andrzejowi Sewerynowi tego, że mieszkają i pracują w stolicy Francji.

- W kalendarzu wciąż notował daty spotkań. Opowiadał mi, co będzie robił po 15 listopada, gdy wyjdzie ze szpitala - wspominał brat niezapomnianego Olgierda z kultowego serialu "Czterej pancerni i pies".

- Często podkreślał, że twardym facetem bywa tylko na ekranie i na scenie, lecz kiedy walczył ze śmiertelną chorobą, miał dość siły, by do samego końca kryć to przed światem - napisał Andrzej Zieniewicz w przedmowie do książki Marcina Rychcika "Roman Wilhelmi. I tak będę wielki!".

Zobacz też: Roman Wilhelmi nie zostawił nic swemu jedynemu synowi!

Demony zatruwały mu życie

Dopiero po śmierci Romana Wilhelmiego na jaw wyszły jego najmroczniejsze sekrety. To, że był genialnym aktorem, wiedzieli wszyscy. Z tego, że był człowiekiem niezwykle trudnym w relacjach z innymi ludźmi, zwłaszcza z mężczyznami, zdawali sobie sprawę tylko ci, którzy dobrze go znali. Z kolei tylko najbliżsi dostrzegali, że walczy z demonami, które zatruwają mu życie i wpędzają w depresję. Żeby jakoś sobie z nimi radzić, pił...

- Roman miał jakby dwa oblicza: jedno - to śmiejące się - dla świata zewnętrznego i jedno - płaczące - w życiu prywatnym. Potrafił rozbawiać ludzi aż do łez. W momentach załamania, wątpliwości - i tylko w swoich czterech ścianach - pozwalał sobie na pokazywanie swojego smutnego oblicza - opowiadała o nim druga żona i matka jego jedynego syna.

Marika Kollar, wspominając męża w wywiadzie, określiła Romana Wilhelmiego jako ambitnego samotnika i zuchwałego bojownika.

- Trzeba było bardzo się starać, żeby zostać kumplem Romana - stwierdził po śmierci przyjaciela Marian Kociniak, z którym Wilhelmi uwielbiał... balować do białego rana na suto zakrapianych alkoholem imprezach.

- Przechlaliśmy masę pieniędzy. To, co nasze kobiety przeżyły z nami, bo balowaliśmy noc w noc, jest nie do opisania - powiedział Kociniak, wspominając zmarłego kolegę w wywiadzie, którą na potrzeby książki "Marian Kociniak. Spełniony" udzielił Remigiuszowi Grzeli.

Roman Wilhelmi nie miał zbyt wielu przyjaciół wśród aktorów, z którymi spotykał się na planach filmowych i w teatrze. Mówiono, że swych partnerów tolerował, bo byli mu potrzebni do podawania kolejnych kwestii...

- Jego w ogóle nie interesował partner. On był sam. Wypełniał scenę sobą - wspominał go Jerzy Kryszak, który miał okazję poznać Wilhelmiego, bo obaj należeli do zespołu stołecznego Teatru Ateneum.

Zobacz też: Roman Wilhelmi chciał się zabić z miłości do... Iwony Bielskiej!

Roman Wilhelmi: Żadnej kobiecie nie przepuścił

O ile mężczyzn wokół siebie Roman Wilhelmi traktował jak zło konieczne, o tyle żadnej kobiecie nie przepuścił. Był niepoprawnym flirciarzem. Tylko podczas zdjęć do "Kariery Nikodema Dyzmy" uwodził młodziutką wtedy Izabelę Trojanowską, romansował z Ewą Szykulską, a o jego burzliwej znajomości z Grażyną Barszczewską mówiła cała artystyczna śmietanka Warszawy. Wcześniej - na planie "Lalki" - smalił cholewki do Barbary Wrzesińskiej i posyłał pełne uwielbienia spojrzenia Małgorzacie Braunek. Głośno było też o związku Wilhelmiego z Iwoną Bielską, dla której gotów był nawet zostawić rodzinę.

Iwona Bielska zapamiętała Romana jako bardzo łasego na komplementy i pochwały, a jednocześnie nieprawdopodobnie zakompleksionego mężczyznę.

- Zafundował mi prawdziwą huśtawkę emocjonalną. Kilka razy, gdy nie chciałam się z nim spotkać, groził, że się zabije, jeśli natychmiast do niego nie przyjadę - opowiadała "Wysokim Obcasom".

Zbyt długo nie wytrzymała też u boku Wilhelmiego jego pierwsza żona, Danuta. Byli razem zaledwie kilka miesięcy, ale po rozwodzie zachowali przyjacielskie relacje (Danuta wyszła potem za Henryka Machalicę).

Roman Wilhelmi: Choroba

Roman Wilhelmi, kiedy zdiagnozowano u niego raka wątroby, wierzył, że pokona chorobę. Może gdyby nie pił i nie palił (miał przerzuty do płuc), udałoby mu się wygrać z nowotworem. Alkohol i papierosy zrobiły swoje. On jednak do ostatniej minuty życia snuł plany na przyszłość i był wściekły na lekarzy, że zatrzymują go w szpitalu.

W środę 3 listopada minie dokładnie 30 lat od dnia, gdy jeden z najwybitniejszych polskich aktorów przegrał swą walkę z rakiem. Miał zaledwie 55 lat.

Kultowy serial "Czterej pancerni i pies", którego gwiazdą był Roman Wilhelmi, obejrzeć można w Polsat Go! Zapraszamy!


Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy