Elżbieta Góralczyk i Krzysztof Janczar: Co łączyło gwiazdy "Wojny domowej"?
Serial "Wojna domowa" był prawdziwym przebojem PRL-u. Chociaż od premiery minęło już prawie 60. lat, to nadal cieszy się ogromną popularnością. Dużą sławę zyskały również młodociane gwiazdy produkcji - Elżbieta Góralczyk oraz Krzysztof Janczar. Młoda aktorka nie ukrywała, że plan serialu był dla niej jak drugi dom. Jakie relacje łączyły aktorów "Wojny domowej"?
Kiedy w październiku 1965 roku "Wojna domowa" pojawiła się na ekranie, natychmiast spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem widzów. Zabawna opowieść o losach dwóch warszawskich rodzin borykających się z problemami dorastających nastolatków powstała na kanwie felietonów publikowanych w "Przekroju" przez pisarkę i tłumaczkę Mirę Zientarową.
"Miała dzieci w podobnym wieku i jak każdy rodzic problemy wychowawcze. Swoje przemyślenia oraz rozterki opisywała w poczytnej gazecie, co okazało się doskonałą podstawą do zrealizowania filmu dla młodzieży, jak i rodziców. Zaproponowaliśmy jej napisanie scenariusza" - mówi Jerzy Gruza, reżyser serialu.
Znalezienie odpowiednich kandydatów do ról młodych bohaterów było kluczowe. Na ogłoszony na początku 1965 roku casting do ról Anuli i Pawła zgłosiła się rekordowa liczba kandydatek i kandydatów. W dniu castingu bramę wytwórni filmowej na ulicy Chełmskiej w Warszawie szturmowało kilka tysięcy nastolatków!
"Młodzież kochała swych bohaterów, bo byli tacy sami jak oni, mieli te same kłopoty z rodzicami w domu, te same problemy w szkole i życiu. Pierwszy raz w historii polskiego filmu zdarzył się tak gigantyczny casting. Liczba chętnych przerosła moje najśmielsze oczekiwania" - opowiadał Jerzy Gruza w wywiadzie.
Krzysztof Janczar, czyli serialowy Paweł, został zaproszony na casting przez Ryszarda Plucińskiego (drugiego reżysera), który zauważył go pewnego dnia na lodowisku. Jego ojciec lubiany aktor, Tadeusz Janczar, był temu przeciwny. Nie chciał, by poszedł w jego ślady i to w dodatku na długo przed osiągnięciem pełnoletności. Tadeusz uważał, że junior - zamiast "bawić się w aktorstwo" - powinien się uczyć.
"Zgodziłem się, wyrecytowałem wierszyk o Pawle i Gawle i przeszedłem do następnego etapu. Ojciec był jednak przeciwny mojej grze w serialu, nawet zażądał od Gruzy, żeby mnie nie angażował. Rzecz w tym, że tato nie nazywał się już Musiał, tylko Janczar, bo przyjął pseudonim teatralny. Na przesłuchaniach pojawiłem się pod swoim nazwiskiem i w ten sposób nikt się nie domyślił, że jestem synem znanego aktora. Kiedy dostałem rolę, ojciec trochę się obraził na produkcję" - wspominał po latach aktor.
"Tadeusz wiedział, że Krzysiek zamierza zgłosić się na zdjęcia próbne do roli Pawła. Błagał mnie, żebym pod żadnym pozorem go nie angażował, bo wielomiesięczne zdjęcia mogłyby przeszkodzić chłopakowi w nauce. Ale żaden Janczar się nie zgłosił. Krzysztof nosił wtedy nazwisko Musiał. 'Przechytrzył' i ojca, i całą ekipę, a że był najlepszy, to rolę dostał" - opowiadał z kolei Jerzy Gruza w poświęconym "Wojnie domowej" programie TVP Seriale.
Rola Anuli powędrowała do Elżbiety Góralczyk. Aktorka po latach wspominała, że urodziła się pod niewłaściwą gwiazdą. Miała ciężkie dzieciństwo i od początku musiała walczyć o swoje. Uzależniony od alkoholu ojciec znęcał się psychicznie nad nastoletnią gwiazdą. Każde zarobione przez nią pieniądze wydawał na alkohol.
Do telewizji trafiła przez przypadek. Miała 14 lat, gdy oglądając telewizję natrafiła na ogłoszenie o przesłuchaniu do serialu. Było to dla niej pierwsze przesłuchanie w życiu. Ubrała się skromnie w szkolny fartuszek z białym kołnierzykiem. Po trzech miesiącach wzięła udział w ostatnich eliminacjach i zdjęciach próbnych z gwiazdami serialu - Andrzejem Szczepkowskim i Aliną Janowską.
Urocza nastolatka pokonała bardziej doświadczone aktorki. Twórców "Wojny domowej" ujęła skromnością i naturalnością. Nie wszystkich cieszyła ta decyzja. Góralczyk dostawała listy niewybredne listy od dziewczyn, które nie przeszły castingu. "Rzeczywiście miałam na sobie trochę tłuszczyku, biust mi urósł... Nie lubiłam swojego wyglądu" - wyznała po latach.
Na planie "Wojny domowej" Góralczyk nareszcie mogła poczuć się jak dziecko. Ekipa serialu była dla niej niczym rodzina. "Grałam dziewczynę dla której ciotka i wujek zrobiliby wszystko. Wyobrażałam sobie, że dzieje się to naprawdę. Że oni są moimi rodzicami, a te pomieszczenia w hali zdjęciowej są moim drugim domem" - mówiła w rozmowie z "Faktem". Przyjacielskie relacje połączyły młodą aktorkę z serialowym kolegą.
Jerzy Gruza, scenarzysta i reżyser serialu, poprosił Alinę Janowską, by otoczyła opieką serialową Anulę oraz Pawła. Aktorka bardzo dobrze sprawdziła się w roli opiekuna. Pomagała młodziutkim aktorom w nauce roli, zabierała do siebie do domu.
"Mając za sobą pedagogikę baletową, pedagogikę interpretacji piosenki i w ogóle skłonności pedagogiczne, zrobiłam to z wielką przyjemnością. Lubię uczyć. Zapraszałam ich do siebie, do domu i rozmawialiśmy o wszystkim, o życiu, o składni etc. Miało to charakter prywatnych rozmów przy użyciu filmowego tekstu, ale dało dobre rezultaty" - mówiła w rozmowie z magazynem "Tele Tydzień".
"Wojna domowa" stała się wielkim hitem, a wszyscy grający w niej aktorzy zostali megagwiazdami. Włodarze Telewizji Polskiej cieszyli się, że mają przebój przyciągający przed teleodbiorniki miliony widzów. Krzysztof Janczar po debiucie Krzysztof Janczar zrobił maturę i zdał egzaminy do szkoły aktorskiej. Już jako student łódzkiej filmówki zagrał w kilku filmach, ale dla większości Polaków na długie lata pozostał Pawełkiem z "Wojny domowej". Aktor nadal aktywnie działa w branży.
Uznanie krytyki zdobył pod koniec lat 70. dzięki roli Tomka "Bicza" Maliniaka w filmie ''Nie zaznasz spokoju''. Za tę kreację otrzymał nagrodę Srebrnej Plakietki na festiwalu Gdańskim. Grywał także w teatrach w Jeleniej Górze i Warszawie. Ciągle jednak marzył o karierze za Oceanem. W 1981 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Imał się tam różnych zawodów, od sprzedawcy czy barmana po operatora komputerów. Szczęśliwym trafem dostał też niewielką rolę w filmie sensacyjnym "Czerwony świt", co pozwoliło mu dostać się do zawodowego związku aktorów.
Jego koleżanka z planu nie miała tyle szczęścia. Na 15-letnią aktorkę nie spadała lawina nowych propozycji, a gaża, jaką dostała za udział, została przepita przez ojca. Po jego śmierci aktorka wzięła na siebie obowiązek utrzymania rodziny. Zaczęła pracować jako modelka, by wspomóc finansowo matkę i brata. Wystąpiła jeszcze w filmie "Nos", gdzie wcieliła się w służącą oraz w serialu "Życie na gorąco". Później telefon zamilkł. Młoda aktorka wyjechała do Wiednia, gdzie poznała przyszłego męża.
Niestety, również w małżeństwie nie zaznała szczęścia. Mąż traktował Góralczyk niczym niewolnicę. Trwała w nieudanym małżeństwie ze względu na dobro córki. W końcu Góralczyk zażądała rozwodu i postanowiła wrócić do Polski. Mąż urządził jej jednak piekło przy rozstaniu, a córka nie chciała wyjechać z matką.
Krótko po rozwodzie zaczęła się gorzej czuć. Pewnego dnia zauważyła, że ma żółte dłonie oraz źrenice. Lekarka była przerażona jej wynikami. Góralczyk została odwieziona do szpitala prosto z gabinetu lekarskiego. Okazało się, że choruje na HUS, czyli zespół hemolityczno-mocznicowy. Przy życiu utrzymywały ją bolesne dializy i operacje. Nawet podczas choroby córka nie zainteresowała się matką. Elżbieta Góralczyk zmarła przedwcześnie 16 stycznia 2008 roku. Została pochowana na cmentarzu Sievering w Wiedniu. Miała niespełna 58 lat. Wiadomość o jej śmierci dotarła do Polski dopiero dwa miesiące później.