"Czterej pancerni i pies": Włodzimierz Press zmarnował się jako aktor?
82-letni Włodzimierz Press, czyli Grigorij Saakaszwili z "Czterech pancernych i psa", nie kryje, że udział w popularnym serialu dał mu niewiarygodną wręcz popularność, ale też - niestety - już na starcie zrujnował mu karierę. - Rola Grigorija ciągnęła się za mną, nie dostawałem innych propozycji - mówi i dodaje, że nie czuje się artystą spełnionym.
Nie jest tajemnicą, że Włodzimierz Press przyjął rolę Grigorija w "Czterech pancernych i psie" wbrew sobie. Pojawił się na zdjęciach próbnych tylko dlatego, że po tym, jak Jerzy Zelnik "ukradł" mu główną rolę w "Faraonie" (to Press miał zagrać Ramzesa XIII w nominowanej do Oscara ekranizacji powieści Prusa), zwątpił, że dostanie jeszcze kiedyś jakąkolwiek ciekawą propozycję.
- Wziąłem udział w zdjęciach próbnych do "Czterech pancernych", bo straciłem resztki wiary, że do czegoś się w tym zawodzie nadaję. Poza tym cienko prządłem. Potrzebowałem pieniędzy - powiedział niedawno, wspominając początki kariery.
To, że na całe życie zostanie Grigorijem, Włodzimierz Press zrozumiał dopiero po premierze pierwszej serii serialu, gdy okazało się, że ma miliony fanów. Miał zaledwie 25 lat i stał u progu kariery, a okazało się, że "Czterej pancerni" mu ją... zrujnowali. Dziś z żalem mówi, że przez Grigorija stracił szansę na zagranie wielu ról, o których marzył.
- Nic z tej mojej popularności nie wynikało. Może gdybym został w teatrze, nie miałbym pewnie tak wielkiej sympatii widzów, ale może robiłbym ciekawsze rzeczy, niż robiłem - twierdzi.
Włodzimierz Press uważa, że już na starcie został zaszufladkowany, a że za udział w serialu nie zarobił zbyt dużo, musiał też borykać się z poważnymi problemami finansowymi, bo reżyserzy nie chcieli zatrudniać... Grigorija.
- W tamtych czasach za udział w serialu zarabiało się niewiele. Pamiętam, jak po skończeniu pierwszej serii kolega z teatru poprosił mnie o pożyczkę. Nie miałem żadnych oszczędności, ale wiedziałem, że mi nie uwierzy, grałem przecież jedną z głównych ról, więc żeby mu pożyczyć, sam zapożyczyłem się u mojego przyjaciela - wyznał "Wyborczej.pl".
Udziałowi w "Czterech pancernych i psie" Włodzimierz Press zawdzięcza jednak coś bardzo ważnego - szczęście. Na planie serialu aktor poznał bowiem swoją żonę, u boku której wciąż - już ponad 50 lat - idzie przez życie. Twierdzi, że miłość, rodzina, dom to coś o wiele ważniejszego niż kariera.
- Jestem zadowolonym z życia mężczyzną, ale zawiedzionym sobą artystą i... niespełnionym aktorem - stwierdził niedawno w rozmowie z "Angorą", dodając, że nie wini jednak za ten stan rzeczy jedynie Grigorija z uwielbianego przez kilka pokoleń Polaków serialu.
- Dużo winy, że więcej nie osiągnąłem, leży we mnie. Ale to nie efekt braku zdolności, lecz braku wiary w samego siebie. Nie lubię się narzucać, nie walczę o siebie. Jeżeli jestem czymś w życiu rozczarowany, to samym sobą... - powiedział.
Zobacz też:
Włodzimierz Press broni "Czterech pancernych..."
"Czterej pancerni": Włodzimierz Press na planie znalazł żonę!