Zbigniew Suszyński to nowy król polskich seriali? Wszędzie go pełno...
61-letni obecnie Zbigniew Suszyński, czyli Igor Rutka z „Klanu”, ciężko pracuje, by zasłużyć na miano króla polskich seriali. Aktor gra obecnie w niemal wszystkich najpopularniejszych polskich tasiemcach realizowanych dla TVP – od sagi rodu Lubiczów oraz „Leśniczówki”, przez „Barwy szczęścia”, aż po „M jak miłość”. A „po drodze” przyjmuje gościnne role w produkcjach Polsatu („Komisarz Mama”) i TVN („Chyłka. Inwigilacja”). - Doba ma tylko 24 godziny, a przydałoby się więcej – mówi.
Zbigniew Suszyński nie kryje, że aktorstwo było jego pierwszym i... ostatnim pomysłem na życie.
- Kocham to, co robię. Aktorstwo to moja miłość po grób, ale nie jedyna. Pozwala jednak zarobić na te pozostałe - żartuje.
Odtwórca roli Rutki w "Klanie" nigdy nie uważał, że granie w serialach umniejsza wartość aktora. Niewiele osób pamięta, że właśnie od roli w serialu zaczęła się jego kariera. Miał dwadzieścia lat, gdy wystąpił w dwóch odcinkach "Jana Serce". Co prawda jego nazwisko nie zostało wymienione w napisach, ale...
- To była fantastyczna przygoda - mówi.
Dziś - 35 lat po skończeniu łódzkiej filmówki - Zbigniew Suszyński gra w serialach... na potęgę. Większość jego serialowych wcieleń to aktorskie perełki i powód do dumy.
- Są seriale dobre i złe. Często od razu, czytając scenariusz pierwszego odcinka, wiem, czy warto angażować się w dany projekt. Czasami odpuszczam - twierdzi.
Zbigniew Suszyński szczególną atencją darzy serialowe czarne charaktery.
- Ciemne typy są po prostu ciekawsze - żartuje, dodając, że granie łotrów to dla niego wyzwanie, bo prywatnie jest ich całkowitym przeciwieństwem.
Aktor doskonale pamięta, że - kiedy przed laty wcielał się w mecenasa Wernera w "Adamie i Ewie" - pluto za nim na ulicy!
- Nieraz jakieś panie zaczepiały mnie, wyzywały albo przyczepiały obraźliwe kartki na samochodzie. Cóż, nie jestem typem amanta - skarżył się w wywiadzie.
Zbigniew Suszyński sprawdza się też w rolach kochających mężów i wzorowych ojców. Jedną z jego ulubionych postaci, jakie miał okazję grać, był Adam Kessler z "Linii życia".
- Szkoda, że ktoś ukręcił łeb temu serialowi, zanim zdążyliśmy się naprawdę rozkręcić - mówi.
Aktor żałuje, że bardzo rzadko dostaje propozycje ról komediowych.
- Nie ma dla mnie materiału, a chciałbym sobie pograć w komediach. Uważam, że pod tym względem jestem niewykorzystany - twierdzi.
Choć Zbigniew Suszyński od lat gra każdego roku w przynajmniej kilku serialach, nie uważa się za celebrytę.
- Na pewno nie jestem typowym celebrytą. Jedynie, gdy jest promocja serialu, to idę na tę ściankę, staję i się uśmiecham. W Warszawie jest wiele miejsc, gdzie można iść się polansować, ale ja tego po prostu nie znoszę. Nie mam parcia na szkło, nie muszę się szarpać - mówi.
Aktor w ogóle nie ogląda seriali, w których gra.
- Przyznaję, że o ile siebie jakoś nie lubię oglądać na małym ekranie, o tyle poczynania aktorskie mojej córki Mileny śledzę z wielką przyjemnością - zapewnia i dodaje, że Milena (znana m.in. z "Leśniczówki", "Papierów na szczęście" i "Behawiorysty") jest jego dumą i... największym sukcesem.
- Nigdy nie chciałem, by została aktorką, bo to ciężki chleb, ale cieszę się, że jej się wiedzie w tym zawodzie - twierdzi.
Zbigniewa Suszyńskiego tylko w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy mieliśmy okazję oglądać w dziesięciu (!) serialach. On sam żartuje, że niedługo będzie wyskakiwał z lodówki. Z całą pewnością jest nowym królem polskich seriali i trochę potrwa, zanim inny aktor go zdetronizuje.
Zobacz też:
"Andor": Akcja serialu Disney+ rozegra się na przestrzeni pięciu lat
Canal+ Online 2022: "Yellowjackets" serialowym hitem platformy na lipiec
Zrezygnowali z ról, które okazały się legendarne! Po latach żałują